
Singapur nazywany jest azjatyckim cudem gospodarczym. W ciągu kilku dekad rozwinął się z biednego portu do jednego z najbogatszych i najbezpieczniejszych krajów świata. Tu drapacze chmur sięgają nieba, a ulice słyną z czystości i porządku. Według danych Gallupa, w 2022 roku Singapur został krajem, w którym ludzie czują się najbardziej chronieni. Jednak pojawia się pytanie: jaką cenę zapłacono za taki porządek i dobrobyt? Czy wysoki poziom życia i bezpieczeństwo są usprawiedliwione surową kontrolą społeczeństwa?
Lee Kuan Yew i singapurski cud gospodarczy

Historia singapurskiego „cudu” jest nie do pomyślenia bez postaci Lee Kuan Yew. Kierował krajem od 1959 roku, zostając pierwszym premierem niepodległego Singapuru, i pozostawał u władzy ponad trzy dekady, aż do 1990 roku. Jego polityka łączyła pragmatyzm gospodarczy z twardą kontrolą nad społeczeństwem.
Lee postawił na otwartą gospodarkę, inwestycje oraz przekształcenie miasta-portu w światowej klasy centrum finansowe. Konsekwentnie walczył z korupcją, rozwijał nowoczesną infrastrukturę i przyciągał korporacje transnarodowe. To dzięki temu Singapur w ciągu kilku dekad awansował z biedy do rangi „azjatyckiego tygrysa”.
Jednak wraz z gospodarczym wzrostem Lee Kuan Yew stworzył też model „twardej ręki”. Jego rząd tłumił opozycję polityczną, ograniczał wolność słowa i mediów, a dyscyplina społeczna była utrzymywana przez prawa i kary, które często szokowały Zachód. Sam Lee nie krył sceptycyzmu wobec zachodniej demokracji i nazywał siebie „dobrym dyktatorem”, uważając, że stabilność i porządek są ważniejsze niż pluralizm polityczny.
„Kraj mandatów”: surowe prawo Singapuru dla utrzymania porządku

Singapur słynie ze swoich niezwykle surowych przepisów i ostrych kar, nawet za drobne wykroczenia. Nic dziwnego, że często nazywany jest „krajem mandatów”. Nadal stosuje się tu karę cielesną — uderzenia rotanową laską za dziesiątki wykroczeń. Najgłośniejszym przykładem jest sprawa amerykańskiego nastolatka Michaela Feya. W 1994 roku został skazany na więzienie, grzywnę i chłostę za graffiti i wandalizm. Wyrok wywołał skandal dyplomatyczny, w sprawę zaangażował się nawet prezydent USA Bill Clinton, jednak kara została wykonana.
W kraju obowiązuje także kara śmierci przez powieszenie. Jest ona obligatoryjna za celowe zabójstwo, zdradę stanu lub handel narkotykami. Wystarczy mieć przy sobie 15 gramów heroiny lub 500 gramów konopi, by wyrok był śmiertelny. Obrońcy praw człowieka podkreślają, że Singapur utrzymuje się w światowej czołówce pod względem liczby egzekucji na mieszkańca. Korupcja nie jest karana śmiercią, lecz surowymi grzywnami i więzieniem.
W codziennym życiu Singapurczyków dyscyplinują nie tylko surowe prawa, ale też liczne mandaty:
- plucie na ulicy kosztuje do 1 000 dolarów singapurskich (~730 USD),
- nie spuszczenie wody w toalecie — około 150 dolarów singapurskich (~110 USD),
- palenie poza wyznaczoną strefą — 200 dolarów singapurskich (~146 USD) na miejscu lub do 1 000 dolarów singapurskich (~730 USD) w sądzie,
- jedzenie lub picie w transporcie — do 500 dolarów singapurskich (~370 USD).
Zakaz dotyczy nawet zwykłej wody. Turystyczne wydawnictwo Explore podaje, że w metrze nie wolno pić nawet wody, by zachować idealną czystość. Jeśli kamery zarejestrują osobę pijącą wodę, wykroczenie będzie kosztowało do 500 dolarów singapurskich.
Wielu lat surowej kontroli przyniosło efekty. W Singapurze wyrosło pokolenie ludzi, które przestrzega zasad bez przypomnień. Dziś władze rzadko sięgają po pokazowe kary czy ogromne mandaty, bo obywatele zachowują się grzecznie i zdyscyplinowanie.
Kontrola urodzeń i sterylizacja w Singapurze

Surowość władzy objawiła się także w kontroli urodzeń. W latach 60., gdy Singapur zmagał się z wybuchem demograficznym, rząd rozpoczął kampanię „Zatrzymaj się na dwóch”. Rodziny były aktywnie zachęcane do ograniczenia się do maksymalnie dwojga dzieci. Rząd propagował stosowanie antykoncepcji, ograniczał świadczenia na trzecie dziecko, a kobiety bez wyższego wykształcenia były nawet karane grzywnami.
Najbardziej kontrowersyjną polityką była promocja sterylizacji. Kobietom proponowano zabieg po drugim dziecku w zamian za bonusy pieniężne (do 5000 dolarów singapurskich) lub nawet mieszkanie.
Lee Kuan Yew tłumaczył to tym, że władze chciały „poprawić” jakość populacji, ograniczając urodzenia w biedniejszych warstwach społecznych.
„Jeśli kobieta przejdzie sterylizację, a mężczyzna odejdzie, będzie chciała znaleźć innego partnera, ale bez możliwości posiadania dzieci będzie to dla niej trudne. Dlatego rodzą kolejne i kolejne dzieci. Jeśli to się będzie powtarzać, będziemy mieli coraz więcej biedaków, a całe społeczeństwo będzie musiało się nimi opiekować… Nikt nie chce mówić tej trudnej prawdy” – opowiadał.
Choć przymusowych sterylizacji w Singapurze oficjalnie nie stosowano, nacisk państwa na rodziny był silny. W efekcie w latach 70. liczba sterylizacji gwałtownie wzrosła (tylko w 1976 roku wykonano 10 tysięcy takich zabiegów). Wiele kobiet zgadzało się na procedurę zaraz po porodzie, ulegając presji.
Skutki nie kazały na siebie długo czekać. Wskaźnik urodzeń w kraju gwałtownie spadł. Jeśli w 1957 roku przeciętna kobieta rodziła 3–4 dzieci, to do 1983 roku wskaźnik ten spadł do połowy poniżej poziomu prostego zastępowalności (mniej niż 1 dziecko na kobietę).
Dlatego w 1987 roku państwo zaczęło zachęcać rodziny do rodzenia większej liczby dzieci i nawet zezwoliło na przywrócenie płodności osobom, które wcześniej przeszły sterylizację. Dla wykształconych kobiet stworzono specjalne programy wsparcia, a dla samotnych specjalistów – państwowe biura matrymonialne.
Finansowy sekret sukcesu Singapuru

Ale jak Singapurowi udało się osiągnąć sukces w gospodarce przy tak surowych przepisach? Sekret tkwi w przemyślanej strategii ekonomicznej. Miasto-państwo nie dysponowało bogatymi zasobami naturalnymi ani dużym rynkiem wewnętrznym. Swoje bogactwo zbudowało na korzystnym położeniu i przyjaznym dla biznesu środowisku.
Singapur zajął odpowiednią niszę w gospodarce światowej. Stał się międzynarodowym hubem finansowym – mostem między Wschodem a Zachodem. Powodem jest dogodna strefa czasowa między Tokio a Londynem. Finansiści żartują, że gdy giełda londyńska jeszcze śpi, a handel w Tokio już się zakończył, w Singapurze dzień pracy jest w pełnym rozkwicie. Ta przewaga czasowa i lokalizacyjna uczyniła go węzłem tranzytowym dla światowych przepływów kapitału.
Pod koniec lat 60. w Singapurze powstał Asian Dollar Market – offshore’owe centrum finansowe. Azjatyckie banki mogły tu swobodnie operować dolarami amerykańskimi, omijając surowe ograniczenia. Przyciągnęło to ogromne międzynarodowe kapitały.
Równocześnie rząd Lee Kuan Yew wybrał kurs na wolność gospodarczą. Podatki były niskie, prawo przejrzyste, a biurokracja minimalna.
„Witaliśmy każdego inwestora i robiliśmy wszystko, by pomóc mu rozpocząć biznes” – wspominał Lee Kuan Yew.
Władze stworzyły wizerunek kraju, gdzie własność prywatna jest chroniona, umowy gwarantowane przez prawo, a korupcja surowo karana. Zasada była jedna: równe reguły dla wszystkich – od robotnika po ministra. I to działało, ponieważ biuro antykorupcyjne osądzało nawet wysokich urzędników bliskich premierowi.
Dzięki temu do lat 90. Singapur stał się jednym z głównych centrów finansowych Azji, obok Tokio i Hongkongu. Dziś jest wśród światowych liderów. Według danych Bloomberga w 2022 roku kraj wyprzedził Hongkong i zajął 3. miejsce na świecie po Nowym Jorku i Londynie.
Pod względem wielkości sektora bankowego, kapitalizacji giełdowej i wolumenów handlu walutami Singapur należy do pięciu najlepszych miast na świecie.
W praktyce niewielkie państwo wielkości Kijowa stało się czwartym najbardziej wpływowym centrum finansowym świata. Ma nawet najwyższą na świecie koncentrację milionerów dolarowych na mieszkańca. Ten sukces jest efektem kursu obranej przez Lee Kuan Yew.
Dobrobyt ceną totalnej kontroli
Przykład Singapuru budzi jednocześnie podziw i niepokój. Tak, kraj osiągnął znakomite wyniki. Ale czy naprawdę wysoki poziom życia i bezpieczeństwa usprawiedliwiają ograniczenia praw i wolności?
Dla niektórych Singapur jest dowodem na to, że „silna ręka” może zapewnić porządek i dobrobyt. Inni przypominają, że sukces był możliwy tylko dzięki osobie Lee Kuan Yew. Jednak każda koncentracja władzy jest niebezpieczna, ponieważ krok od „dobrego dyktatora” do tyrana jest bardzo krótki.
To doświadczenie pokazuje, że każde cud gospodarczy ma swoją ciemną stronę. A najważniejsze pytanie brzmi: czy jesteśmy gotowi oddać wolność w zamian za dobrobyt i bezpieczeństwo?