W Chinach zorganizowano protest przeciwko rządowi Xi Jinpinga po pobiciu uczennicy szkoły

W chińskim mieście Jiangyou setki ludzi wyszły na ulice po brutalnym pobiciu 14-letniej dziewczynki. Władze kraju oskarżono o nadmierną pobłażliwość wobec napastników.
Incydent wywołał falę oburzenia w mediach społecznościowych i podważył zaufanie obywateli do lokalnych urzędników, pisze Bloomberg.
Wcześniej w sieci pojawiło się nagranie z lipcowego ataku: trójka nastolatków zwabiła ofiarę do opuszczonego budynku, gdzie ją kopali, bili i upokarzali. Policja zareagowała dopiero następnego dnia, określając obrażenia jako „lekkie” i nakładając na sprawczynie obowiązek uczestnictwa w zajęciach resocjalizacyjnych. To wywołało falę oburzenia, które przerodziło się w masowy protest.
Do wieczora przed budynkiem lokalnej administracji zgromadziły się setki mieszkańców. Protestujący pytali funkcjonariuszy: „Czy wy też macie dzieci? Co byście zrobili, gdyby je tak pobito?”.
Policja użyła pałek do rozproszenia tłumu i zatrzymała kilka osób.
Cenzura szybko ograniczyła rozpowszechnianie informacji, a dyskusje o incydencie zniknęły z platform Weibo i WeChat. Wyszukiwania w Xiaohongshu po 20 lipca nie dają wyników.
Analitycy zauważają, że oburzenie w Jiangyou nie jest odosobnionym przypadkiem: w ostatnim czasie w Chinach rośnie liczba skandali związanych z nadużyciami lokalnych urzędników, co podważa realizację polityki państwowej.
Protestujący nie sprzeciwiali się władzy centralnej ani przywódcy Chin, Xi Jinpingowi, ale incydent pokazał ryzyka systemu, w którym ukrywanie informacji często dominuje nad transparentnym rozwiązywaniem problemów.
Wcześniej tysiące mieszkańców Budapesztu wyszły na ulice, protestując przeciw nowemu projektowi ustawy zaproponowanemu przez rząd Viktora Orbána.
