$ 41.59 € 47.76 zł 11.17
+14° Kijów +14° Warszawa +24° Waszyngton
Od kryzysu naftowego do globalnej recesji: jak wojna irańsko-izraelska wpłynie na światową gospodarkę

Od kryzysu naftowego do globalnej recesji: jak wojna irańsko-izraelska wpłynie na światową gospodarkę

16 czerwca 2025 16:29

Konflikt między Izraelem a Iranem szybko przybiera na sile, wykraczając poza typową dla regionu okresową eskalację. Codzienne ostrzały, mobilizacja rezerwistów i sojuszników, wzajemne groźby zniszczenia oraz nasilające się ataki rakietowe na tle ogólnej niestabilności na Bliskim Wschodzie – wszystko to tworzy wyjątkowo niepokojącą sytuację.

Nie chodzi tu wyłącznie o ludzkie życie i los całego regionu. Skutki działań wojennych mają również znaczenie dla globalnej gospodarki. Bliski Wschód jest interesujący dla świata nie tylko jako obszar geopolityczny, lecz także jako kluczowy region makroekonomiczny, w którym krzyżują się najważniejsze szlaki logistyczne i arterie transportowe.

Dlaczego pozornie lokalny konflikt może mieć daleko idące konsekwencje dla całego świata? Jak ta wojna może wpłynąć na światową gospodarkę? Polityczny komentator UA.News, Mykyta Traczuk, wspólnie z ekspertami przeanalizował sytuację.

Geogospodarcza wrażliwość Bliskiego Wschodu

 

Warto zacząć od tego, że Bliski Wschód jest jednym z kluczowych dostawców surowców energetycznych na świecie. Iran, Arabia Saudyjska, Kuwejt, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Katar łącznie kontrolują znaczną część globalnego eksportu ropy naftowej i gazu.

Zgodnie z danymi Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA), niemal 20% światowej ropy codziennie przepływa przez Cieśninę Ormuz – strategiczną morską arterię w handlu ropą i gazem. Ta wąska cieśnina, położona między Islamską Republiką Iranu, ZEA i Omanem, to właśnie to miejsce, które Iran wielokrotnie groził zablokować w przypadku eskalacji konfliktu.

I technicznie rzecz biorąc, Teheranowi nie sprawiłoby to większego problemu. Istnieje jednak istotny argument przeciwko blokadzie cieśniny – czynnik chiński. Pekin otrzymuje znaczną część niezbędnych mu surowców energetycznych właśnie przez Ormuz. Jeśli więc towarzysz Xi poprosi irański reżim o powstrzymanie się od gwałtownych działań, istnieje duże prawdopodobieństwo, że ajatollahowie w Teheranie wezmą to pod uwagę.

Tak czy inaczej, każda niestabilność w tym regionie automatycznie oznacza szok cenowy. Cena „czarnego złota” na dzień 16 czerwca wciąż się waha po wcześniejszym gwałtownym wzroście, jednak nie doszło do istotnej korekty w dół. Jeśli Cieśnina Ormuz zostałaby zablokowana, cena ropy może łatwo osiągnąć poziom 120–130 dolarów za baryłkę.

A to byłoby powtórzeniem efektu kryzysu naftowego z 1973 roku, kiedy świat stanął w obliczu głębokiej recesji energetycznej. Co więcej – tak wysokie ceny stanowiłyby prawdziwy prezent dla federacji rosyjskiej, przynosząc do budżetu putina dodatkowe dziesiątki miliardów dolarów, które mogłyby zostać przeznaczone na dalsze prowadzenie wojny przeciwko Ukrainie.

Ормузька протока - яка ситуація на тлі конфлікту між Ізраїлем та Іраном -  Фінанси

 

Cios dla globalnej logistyki i panika na rynkach finansowych

 

Morskie szlaki przez Morze Czerwone, Zatokę Perską i Ocean Indyjski stanowią fundament infrastruktury logistycznej łączącej Azję, Europę i Afrykę. Od początku konfliktu odnotowuje się wzrost stawek ubezpieczeniowych za transport towarów.

W szczególności Lloyd’s List informuje o podwyżkach kosztów ubezpieczeń w strefach podwyższonego ryzyka. Zauważalny jest także spadek wolumenu handlu przez Kanał Sueski oraz tymczasowe przekierowanie statków wokół Przylądka Dobrej Nadziei.

Jeśli ta tendencja się utrzyma, zmiany w logistyce mogą doprowadzić do wzrostu kosztów importu, wyższych cen towarów konsumpcyjnych, opóźnień w dostawach półprzewodników, surowców oraz produktów rolnych. Innymi słowy – za te same towary i usługi będzie trzeba zapłacić więcej. Taki rozwój sytuacji może negatywnie odbić się zarówno na zwykłych obywatelach, jak i na budżetach całych państw.

Na konflikt zareagowały również światowe giełdy – spadkiem indeksów. Jak podaje Reuters, indeks S&P 500 stracił ponad 4%, NASDAQ – 6%, a indeks giełdy w Tel Awiwie zanotował spadek o 9%. Inwestorzy wycofują się z ryzykownych aktywów, przenosząc kapitał do tzw. „bezpiecznych przystani” – takich jak amerykańskie obligacje skarbowe, złoto czy frank szwajcarski.

Przede wszystkim to problem dla Izraela. Kraj ten jest głęboko osadzony w globalnych procesach gospodarczych i stanowi istotnego gracza zarówno w handlu regionalnym, jak i światowym. Spadek atrakcyjności inwestycyjnej Izraela zagraża jego sektorowi technologicznemu, co może uruchomić reakcję łańcuchową na rynkach kapitału wysokiego ryzyka, start-upów i innowacji – a to właśnie z tych dziedzin Izrael słynie.

Dla Islamskiej Republiki tendencje te nie stanowią jednak większego zagrożenia. Gospodarka Iranu od dziesięcioleci funkcjonuje pod sankcjami i znajduje się w stanie permanentnej stagnacji.

Ekonomiści MFW i Banku Światowego zaktualizowali już prognozy globalnego wzrostu na 2025 rok. Zamiast wcześniej oczekiwanych +2,8% PKB, przewidywany wzrost wynosi jedynie 2,3%. Wśród przyczyn wymienia się m.in. presję inflacyjną związaną z cenami energii, spadek tempa produkcji przemysłowej w UE i Chinach, osłabienie globalnego popytu oraz – co istotne – wojnę na Bliskim Wschodzie.

Ogólnie rzecz biorąc, skutki przedłużającego się konfliktu mogą obejmować:

  • Wzrost cen żywności, ponieważ logistyka eksportu rolnego z rejonu Zatoki Perskiej może zostać zakłócona;
  • Presję energetyczną na Europę, która po wojnie w Ukrainie znacząco zmniejszyła zależność od rosyjskiego gazu, lecz nie zdążyła jeszcze w pełni zdywersyfikować dostaw;
  • Spadek wartości walut w krajach importujących surowce energetyczne – w szczególności w Turcji, Indiach, Bangladeszu i wielu państwach afrykańskich.
Близько 100 ракет, 35 постраждалих: Іран вдарив по Ізраїлю – DW – 13.06.2025

 

Geopolityka i historyczne paralele

 

Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że konflikt między Iranem a Izraelem może wciągnąć do konfrontacji Stany Zjednoczone, Chiny, Arabię Saudyjską, rosję oraz cały Bliski Wschód. USA i szereg innych państw zachodnich wspierają Izrael, natomiast Iran utrzymuje bliskie relacje z rosją i – w pewnym stopniu – z Chinami. Zaangażowanie tych graczy w konflikt ma nie tylko wymiar militarny, lecz także ekonomiczny.

Dla przykładu, około 40% eksportu irańskiej ropy trafia do Chin. Z tego powodu Pekin już wezwał do stabilizacji i deeskalacji – zwłaszcza w rejonie Cieśniny Ormuz, o której wspomniano wcześniej. W przypadku zakłóceń w dostawach, Chiny będą zmuszone jeszcze bardziej zwiększyć zakupy ropy z rosji, co zaostrzy konkurencję na rynku i może wywołać nową falę geogospodarczego przetasowania.

Historia wielokrotnie pokazywała, że nawet z pozoru lokalne wojny mogą mieć globalne konsekwencje. Kryzys w Zatoce Perskiej z 1990 roku, wojna w Iraku w 2003 roku czy konflikty arabsko-izraelskie XX wieku – wszystkie te wydarzenia prowadziły do spowolnienia gospodarczego, paniki na rynkach i wstrząsów społecznych.

W 1979 roku, po rewolucji islamskiej w Iranie, cena ropy podwoiła się. W rezultacie Stany Zjednoczone i Europa doświadczyły dwucyfrowej inflacji. Jeśli obecny konflikt potrwa dłużej niż kilka tygodni, scenariusz podobnego kryzysu wydaje się całkowicie realny.

Нафта ціни – вартості нафти Брент впала до 63,5 доларів за барель » Слово і  Діло

 

Opinie ekspertów

 

Ekonomista Ołeksij Kuszcz uważa, że dopóki nie dojdzie do ataków na infrastrukturę naftową Iranu, zagrożenie dla globalnego rynku pozostaje ograniczone. Jednocześnie ocena sytuacji wyłącznie na podstawie udziału Iranu w światowym wydobyciu ropy jest, jego zdaniem, nieuzasadniona analitycznie.

– Jeśli Izrael zniszczy kluczową infrastrukturę Iranu, a reżim ajatollahów poczuje się przyparty do muru, Teheran może zablokować Cieśninę Ormuz. Istnieje też ryzyko ataków na infrastrukturę naftową Arabii Saudyjskiej z użyciem sił Huti. I wtedy zacznie się naftowy kolaps: cena baryłki przekroczy 100 dolarów, globalna inflacja przyspieszy, co doprowadzi do podniesienia stóp procentowych przez Fed i – najprawdopodobniej – do recesji w gospodarkach USA i UE. Jeśli przypomnimy sobie kryzys naftowy lat 70. i późniejszą inflację w USA, która doprowadziła do tzw. „recesji Volckera” (największej od czasów Wielkiego Kryzysu), to warto zauważyć, że wówczas zarówno inflacja, jak i stopy procentowe miały wartości dwucyfrowe, a cena złota dosłownie „wystrzeliła w kosmos”. Dziś skala potencjalnego kryzysu może być mniejsza – ale to wcale nie oznacza, że będzie łatwiej. Obecnie ropa notowana jest na poziomie 74–75 dolarów za baryłkę, choć wczoraj sięgała nawet 78 dolarów – zauważył Ołeksij Kuszcz.

Ekonomista Jurij Hawryleczenko uważa, że wszystko zależy od tego, jak długo potrwa wojna oraz jakie będą jej kolejne fazy i uczestnicy. Możliwych jest kilka scenariuszy rozwoju wydarzeń.

– Jeśli wojna nie będzie trwała długo, można się spodziewać wzrostu cen nośników energii, wzrostu kosztów globalnej logistyki oraz podwyżek cen połączeń lotniczych między Europą a Azją, ponieważ korytarz powietrzny bezpieczny dla przelotów będzie stosunkowo wąski. Natomiast jeśli konflikt okaże się długotrwały, możliwe są dwa etapy. Początkowo nastąpi wzrost cen ropy, żywności i innych surowców, który z czasem przejdzie w fazę spadku cen wszystkich wymienionych dóbr. Dlaczego? Ponieważ państwa zaczną intensyfikować militaryzację swoich gospodarek. A dla funkcjonowania przemysłu zbrojeniowego niezbędne są tanie źródła energii i niskie ceny metali. To oznacza zwiększenie wydobycia, co z kolei przełoży się na spadek cen – wyjaśnia Hawryleczenko.

Ekspert nie wyklucza również, że Stany Zjednoczone będą chciały przejąć pełną kontrolę nad złożami ropy naftowej w Wenezueli. Kraje OPEC prawdopodobnie także zwiększą wydobycie. Niewiadomą pozostaje natomiast sytuacja z sankcjami wobec rosji.

– Ogólnie rzecz biorąc, wielu ekspertów prognozuje recesję. Jednak w wyniku militaryzacji możliwe jest wręcz ożywienie globalnej gospodarki – oczywiście, jeśli wojna przeciągnie się na kilka lat. Ale nawet przy wzroście gospodarczym poziom życia ludności będzie się obniżał. Taki paradoks, który jednak z perspektywy działań wojennych jest zupełnie zrozumiały – zauważa Jurij Hawryleczenko.

Podsumowując, wojna irańsko-izraelska niesie ze sobą nie tylko zagrożenia dla bezpieczeństwa, ale również globalne ryzyka gospodarcze. Nie chodzi wyłącznie o ropę, giełdy czy logistykę. Mowa o utracie zaufania do stabilności porządku światowego, co może zapoczątkować nową falę globalnej turbulencji ekonomicznej. Ukraina – jako kraj o otwartej gospodarce i dużym udziale importu – również odczuje te skutki: poprzez wzrost cen nośników energii, wahania kursów walut i presję inflacyjną.

W XXI wieku wojny to nie tylko rakiety, drony i linie frontu. To także ceny w supermarketach i na stacjach benzynowych, rachunki za prąd i energię, a także wykresy na panelach Bloomberga. Im dłużej potrwa konflikt, tym bardziej odczuwalne będą jego skutki nie tylko w Jerozolimie czy Teheranie, ale również w Kijowie, Waszyngtonie, Berlinie, Ankarze i Pekinie.