
Od 28 maja 2025 roku między Tajlandią a Kambodżą trwa kolejny, charakterystyczny dla tych krajów konflikt graniczny. 24 lipca sytuacja znacząco się zaostrzyła – Bangkok i Phnom Penh de facto rozpoczęły otwartą wojnę, wymieniając ogień artyleryjski i przeprowadzając naloty. To najkrwawsze starcie między tymi państwami w ciągu ostatniej dekady.
Eskalacja, poprzedzona miesiącami narastającego napięcia, jest najostrzejszą w Azji Południowo-Wschodniej od lat i stanowi poważny test wiarygodności ASEAN (Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej). Sytuacja ta ma pokazać, na ile organizacja jest zdolna rozwiązywać tego rodzaju konflikty.
Na dzień 28 lipca 2025 roku w Malezji rozpoczęły się rozmowy pokojowe. Oczekuje się, że zawieszenie broni zostanie ogłoszone w ciągu najbliższych 24 godzin. To jednak znacznie więcej niż zwykły spór graniczny – to złożony splot dawnych urazów historycznych, wewnętrznych kalkulacji politycznych i rywalizacji geopolitycznej światowych mocarstw.
Co tak naprawdę dzieje się między Tajlandią a Kambodżą? Sprawie przyjrzał się komentator polityczny UA.News, Mykyta Traczuk.
Początek działań wojennych i przebieg konfliktu
Bezpośrednim katalizatorem eskalacji do pełnowymiarowego konfliktu była eksplozja miny przeciwpiechotnej 16 lipca, w wyniku której rannych zostało pięciu tajskich żołnierzy. Mina pochodziła z rosji i nie znajduje się na wyposażeniu armii Tajlandii. W odpowiedzi Bangkok odwołał swojego ambasadora z Kambodży, zapowiedział wydalenie kambodżańskiego dyplomaty oraz zamknięcie przejść granicznych.
Bezpośredni konflikt zbrojny wybuchł rankiem 24 lipca. Według tajskich źródeł to wojska Kambodży jako pierwsze otworzyły ogień, wykorzystując wyrzutnie rakiet BM-21. Tajlandia odpowiedziała nalotami z udziałem myśliwców F-16. Phnom Penh zaprzeczyło, jakoby to jego siły zainicjowały wymianę ognia, oskarżając Tajlandię o atak i twierdząc, że ich działania miały charakter „samoobrony”.
Walki objęły co najmniej 12 odcinków wzdłuż spornego odcinka granicy. Obie strony odwołały swoich ambasadorów, wzajemnie oskarżając się o niesprowokowaną agresję. Premier Kambodży Hun Manet wezwał do zwołania posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Eskalacja nie była nagła ani przypadkowa – jej podłoże sięga wcześniej. Już 28 maja doszło do krótkiej potyczki, w której zginął jeden kambodżański żołnierz. Wkrótce potem premier Kambodży zapowiedział, że wniesie sprawę do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości ONZ, choć deklarował brak chęci do otwartego konfliktu. Dwustronne rozmowy z 5 czerwca nie przyniosły rozstrzygnięć, a 7 czerwca Tajlandia ogłosiła wzmocnienie obecności wojskowej w rejonie granicy.
Konflikt już przyniósł ofiary śmiertelne: według różnych źródeł zginęło od 32 do 34 osób. Istnieją jednak doniesienia sugerujące, że liczba ofiar mogła przekroczyć 100.
Tajlandia potwierdziła co najmniej 13 ofiar śmiertelnych wśród ludności cywilnej, podczas gdy inne źródła informują o 19 zabitych cywilach w Tajlandii oraz od 8 do 13 w Kambodży. Rannych zostało do 130 osób. Ponadto nawet 200 tysięcy obywateli obu krajów musiało opuścić swoje domy w rejonach przygranicznych, stając się uchodźcami.
Pomimo napiętej sytuacji, pojawiła się nadzieja na szybkie zawieszenie broni. 28 lipca 2025 roku, na zaproszenie premiera Malezji Anwara Ibrahima, przywódcy Tajlandii i Kambodży spotkali się w Kuala Lumpur na rozmowach pokojowych. W negocjacjach uczestniczyli także ambasadorowie Stanów Zjednoczonych i Chin, co podkreśla duże międzynarodowe zainteresowanie tą sytuacją.
Ważnym impulsem do rozpoczęcia rozmów była bezpośrednia interwencja prezydenta USA Donalda Trumpa. 26 lipca zagroził on, że nie przedłuży umów handlowych z obydwoma krajami, jeśli działania zbrojne będą kontynuowane. Amerykański przywódca zdecydowanie wezwał również obie strony do jak najszybszego zawieszenia broni. Wygląda na to, że jego presja zaczyna przynosić efekty.

Historyczne korzenie i geopolityczny kontekst konfliktu
U podstaw konfliktu – jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało – leżą… świątynie. Chodzi przede wszystkim o hinduistyczną świątynię Preah Vihear, a także inne starożytne obiekty sakralne, takie jak Prasat Ta Muen Thom i Prasat Ta Moan Thom. W 1962 roku Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że świątynia Preah Vihear należy do Kambodży, a w 2013 roku potwierdził, że także przyległe tereny znajdują się po stronie kambodżańskiej. Mimo to Tajlandia nadal utrzymuje, że kwestia przynależności tych zabytków pozostaje otwarta, a decyzja z 2013 roku nie satysfakcjonuje Bangkoku.

Spór ma głębokie korzenie i wiąże się ze złożoną historią regionu – przede wszystkim ze skutkami francuskiej kolonizacji Kambodży.
Kluczowym punktem zapalnym pozostaje traktat z 1907 roku, który przywrócił Kambodży prowincje Battambang i Siem Reap, a jednocześnie wprowadził kontrowersyjną francuską mapę granic. Jej nieprecyzyjność pozwala dziś obu stronom wysuwać wzajemne roszczenia. Powołana w 2000 roku wspólna komisja graniczna nie osiągnęła dotąd żadnych znaczących rezultatów. Tajlandia i Kambodża dzielą wspólną granicę o długości 817 kilometrów, która w dużej mierze wciąż nie została jednoznacznie wytyczona – co jest stałym źródłem napięć.
Istotną rolę w eskalacji odgrywają także wewnętrzne problemy polityczne i walka o władzę w obu państwach. Zarówno w Tajlandii, jak i w Kambodży działają rywalizujące klany i grupy interesu. W obu krajach istnieją także wpływowe radykalne środowiska, które zamiast dialogu forsują rozwiązania siłowe.
Wojna niesie zatem konkretne korzyści polityczne dla rządzących elit i powiązanych z nimi ośrodków wpływu. Dla Kambodży to sposób na odwrócenie uwagi od pogłębiających się problemów gospodarczych i narzędzie konsolidacji władzy. Dla Tajlandii – okazja do wzmocnienia pozycji wojska i osłabienia cywilnych przeciwników politycznych.
Konflikt jest również ważnym „papierkiem lakmusowym” dla ASEAN. Rosnąca presja zewnętrzna oraz rywalizacja wielkich mocarstw wywierają negatywny wpływ na cały region. Brak skutecznej reakcji organizacji i jej pasywność w obliczu aktualnego kryzysu jeszcze bardziej podważyły zaufanie do jej zdolności do działania.

Wnioski i prognozy
Bezpośrednia interwencja Stanów Zjednoczonych za pośrednictwem prezydenta Trumpa oraz udział Chin jako obserwatora w rozmowach pokojowych w Malezji świadczą o silnej presji międzynarodowej wywieranej na obie strony w celu osiągnięcia deeskalacji. Malezja, jako tymczasowa przewodnicząca ASEAN w 2025 roku, aktywnie odgrywa rolę mediatora, podkreślając znaczenie solidarności wewnątrz organizacji. Sam fakt, że obie strony zgodziły się spotkać i omówić zawieszenie broni, to już pozytywny sygnał.
Mimo to, nawet jeśli trwające rozmowy zakończą się sukcesem, będzie to sukces kruchy i niepewny, ponieważ samo zawieszenie broni nie rozwiązuje głęboko zakorzenionych przyczyn konfliktu.
Historyczne urazy — zwłaszcza te dotyczące kolonialnych map granicznych i miejsc kultu religijnego o symbolicznym znaczeniu dla obu narodów — nadal pozostają nierozstrzygnięte. Dodatkowo, wewnętrzne motywy polityczne, takie jak zależność rządzących elit od nacjonalistycznych i radykalnych środowisk, mogą w każdej chwili doprowadzić do ponownej eskalacji.
Najprawdopodobniej uda się tym razem powstrzymać Kambodżę i Tajlandię przed wybuchem szeroko zakrojonej i długotrwałej wojny. Jednak szybkie zawieszenie broni to dopiero pierwszy krok — przed stronami znacznie trudniejszy proces.
Trwała stabilizacja będzie wymagała zdecydowanie większego wysiłku, ukierunkowanego na rozwiązanie podstawowych sporów i historycznych sprzeczności. Bez tego region nadal pozostanie na krawędzi potencjalnej nowej eskalacji, która może mieć katastrofalne skutki.