$ 41.51 € 44.93 zł 10.7
+6° Kijów +3° Warszawa +7° Waszyngton
"Europejski rynek to prawdziwy klondike dla ukraińców"– Galyna Kheylo o możliwościach dla firm fintech

"Europejski rynek to prawdziwy klondike dla ukraińców"– Galyna Kheylo o możliwościach dla firm fintech

21 marca 2025 07:00

Ukraińskie firmy fintechowe mają wszelkie szanse, aby stać się liderami na rynku europejskim – uważa wiceprezes Związku Ukraińskich Banków, prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Płatniczego, Galyna Kheylo. Innowacyjne technologie, elastyczność oraz wysoka jakość usług to mocne strony ukraińskiego biznesu. Natomiast surowe procedury, odmienna kultura biznesowa i biurokracja stanowią główne wyzwania przy wejściu na rynek europejski.

W ekskluzywnym wywiadzie dla UA.NEWS Galyna Kheylo opowiedziała, które kraje Europy są najbardziej perspektywiczne dla fintechowych start-upów, jakie wyzwania czekają na ukraiński biznes za granicą, dlaczego Polacy nie ufają bankowości mobilnej, a Niemcy nadal preferują gotówkę. Bankierka wyjaśniła również, jak w UE regulowane są sztuczna inteligencja i aktywa wirtualne oraz jakie możliwości dla ukraińskich firm finansowych w Europie stwarza open banking.

Jak fintechowa firma może wejść na rynek europejski?


Które kraje Europy są najbardziej perspektywiczne dla ukraińskich fintech-startupów?

Galyna Kheylo: Jeśli planujecie uruchomienie fintechowej firmy w Europie, poleciłabym zwrócić uwagę na kilka krajów.

Po pierwsze – Polska. To świetna opcja. Wejście na rynek jest stosunkowo proste, mentalność jest nam bliska, a system podatkowy – zrozumiały.

Po drugie – Litwa. Tam panuje bardzo przychylne podejście do firm fintechowych, a regulator jest prawdziwym partnerem dla tej branży. Procedura uzyskania licencji EMI nie jest zbyt skomplikowana. To dobry kraj na start.

Po trzecie – Estonia. To kraj technologiczny, w którym stosunkowo łatwo zarejestrować fintechową firmę.

Oczywiście Wielka Brytania i Niemcy to bardzo atrakcyjne rynki, ale wejście na nie będzie znacznie trudniejsze. Dlatego jeśli celujecie w te kraje, musicie być przygotowani na różne wyzwania.

Jakie rady może Pani dać ukraińskim firmom fintechowym planującym wejście na rynek europejski?

Galyna Kheylo: Szczerze mówiąc, nie polecałabym ukraińskim firmom fintechowym wchodzić na rynek europejski pod ukraińską marką. Może to powodować dodatkowe trudności. Zamiast tego sugerowałabym założenie nowej firmy fintechowej już w wybranej europejskiej jurysdykcji. To oczywiście moja subiektywna opinia.

Chodzi o to, że oprócz wyzwań związanych z dostosowaniem wszystkich procesów i systemów do europejskiego prawa, istnieje także aspekt polityczny.

Na przykład Monobank chciał wejść na polski rynek, ale do dziś nie otrzymał licencji od regulatora. I z tego, co wiem, nie chodzi o to, że Monobank zrobił coś nieprawidłowo. To raczej kwestia polityczna: czy regulator rzeczywiście chce widzieć Monobank na swoim rynku? A gdyby to nie był Monobank jako marka, tylko zupełnie nowa firma, jestem przekonana, że uzyskanie licencji byłoby znacznie łatwiejsze.

Czy to znaczy, że lepiej, aby firma ukrywała swoje ukraińskie pochodzenie?


Galyna Kheylo: Nie, oczywiście, to nie ma znaczenia. Chodzi raczej o to, aby firma była nowa, z procesami zbudowanymi od podstaw. Żeby nie miała, powiedzmy, wcześniejszej historii działalności.

Wówczas – moim zdaniem – wejście na rynek będzie znacznie prostsze, niż gdyby była to ukraińska firma z już istniejącym „backgroundem”. Bo z jednej strony taki „background” to osiągnięcia i doświadczenie, ale z drugiej – mogą się tam kryć również jakieś negatywne aspekty, które w mniejszym lub większym stopniu ma każda firma. A do tego zawsze można się w jakiś sposób przyczepić. Ale to wyłącznie moja subiektywna opinia.

Czym ogólnie różni się kultura biznesowa w Europie od ukraińskiej? Na co powinny zwrócić uwagę ukraińskie firmy?


Galyna Kheylo: Kultura biznesowa w Europie bez wątpienia różni się od ukraińskiej. Oprócz tego, że każdy kraj ma swoje unikalne cechy, istnieją też pewne wspólne, ogólnoeuropejskie zasady. I nawet jeśli kraj jest nam bliski mentalnie, jak na przykład Polska, to i tak istnieje wiele różnic w kulturze biznesowej (i w ogóle w kulturze), a także w sposobie komunikacji między ludźmi.

Ogólnie rzecz biorąc, kraje UE czasem przypominają mi samurajów, którzy „nie mają celu, mają tylko drogę”. To oczywiście żart, ale mam wrażenie, że w Europie znacznie większą wagę przywiązuje się do samego procesu niż do efektu końcowego. Dąży się do tego, by każdy krok został wykonany zgodnie z ustalonymi procedurami – od początku do końca. Nie ma miejsca na żadne odstępstwa – ani w prawo, ani w lewo.

To może być dość trudne dla ukraińców, którzy są przyzwyczajeni do bardziej elastycznego i szybkiego podejścia, łatwo dostosowując się do zmieniających się okoliczności.

W Europie biurokracja odgrywa znaczącą rolę. Ważne jest, aby wszystkie dokumenty były prawidłowo przygotowane i znajdowały się na swoim miejscu, a sam rezultat czasem schodzi na dalszy plan.

Zauważyłam to w kontaktach z różnymi europejskimi instytucjami, zwłaszcza podczas mojej niedawnej wizyty w Brukseli.

Na przykład, aby dostać się do Parlamentu Europejskiego, musieliśmy przejść przez wiele biurokratycznych procedur związanych z dokumentacją i uzyskaniem przepustek. Najpierw trzeba było z wyprzedzeniem wypełnić tabelę z danymi osobowymi, potem te dane były przenoszone do osobistych kont, z tych kont robiono wyciągi, a na podstawie tych wyciągów – listę dla służby ochrony. Następnie, na podstawie tej listy, przygotowywano identyfikatory – w zupełnie innej lokalizacji. Dopiero z tymi identyfikatorami mogliśmy udać się do ochrony, gdzie zostaliśmy bardzo dokładnie sprawdzeni.

I takie skomplikowane biurokratyczne procesy są obecne praktycznie wszędzie w Europie.

A co z komunikacją biznesową?

Galyna Kheylo: Tutaj jest podobnie. Jeśli na Ukrainie napiszesz coś w komunikatorze, ktoś od razu ci odpisze, dogadujecie się i już rano rusza proces. W Europie, jeśli napiszesz wiadomość na komunikatorze, to nie ma żadnej pewności, że otrzymasz odpowiedź. A nawet jeśli ją dostaniesz – to jeszcze o niczym nie świadczy.

Trzeba wysłać oficjalny e-mail i dopiero po jakimś czasie – być może – nadejdzie odpowiedź. Należy przestrzegać wszystkich zasad oficjalnej korespondencji, aby umówić się na spotkanie, i dopiero podczas tego spotkania można coś konkretnie omówić.

I jeśli na Ukrainie uścisk dłoni oznacza porozumienie, to w Europie nie ma to żadnego znaczenia. Dopóki nie zostanie podpisana umowa, wszystko może się zmienić. A proces zawierania umowy może trwać miesiącami.

W Europie przywiązuje się ogromną wagę do formalności i biurokracji – i to musi brać pod uwagę ukraiński biznes. Dlaczego podałam przykład Parlamentu Europejskiego? Bo jestem przekonana, że wszystko zaczyna się od góry.

Jakie są główne bariery prawne i regulacyjne dla wejścia ukraińskich firm na rynek europejski?

Galyna Kheylo: Tak naprawdę nie istnieją żadne formalne bariery dla wejścia ukraińskich firm na rynek europejski. Istnieje prawo, jest lista wymaganych dokumentów, które trzeba przygotować, aby firma mogła rozpocząć działalność. I zasadniczo – nic więcej.

Jednak trudność polega na tym, że aby spełniać europejskie standardy, trzeba zgromadzić bardzo dużo dokumentów, na które ukraińskie firmy często nie zwracają większej uwagi.

Weźmy na przykład system compliance. W Europie ten system jest ściśle regulowany: jasno określone są wymagania, odpowiednie dokumenty, programy i metodyki. Nie ma miejsca na odstępstwa. Jednym z wymaganych dokumentów jest program antykorupcyjny. Rozumiem, że dla firm państwowych lub powiązanych z sektorem publicznym taki program jest obowiązkowy, ale w prywatnych firmach ukraińskich procedury antykorupcyjne często nie są priorytetem. I choć w dokumentach można znaleźć wzmianki o walce z korupcją, to zazwyczaj brakuje pełnoprawnego programu antykorupcyjnego. A w Europie, bez takiego programu, dokumenty firmy nawet nie będą rozpatrywane – niezależnie od formy własności.

Dlatego istnieje wiele wymagań, które mogą wydawać się nam nietypowe, ale trzeba ich przestrzegać.

I jak pokazuje przykład Monobanku – oprócz wymagań prawnych, istnieją też czynniki polityczne, które również należy brać pod uwagę.



O współpracy, konkurencji w Europie i inwestycjach


Jakie ogólnie istnieją możliwości współpracy między ukraińskimi a europejskimi firmami fintechowymi, bankami i systemami płatniczymi? Które obszary fintechu w Europie są wciąż niezagospodarowane, ale poszukiwane?

Galyna Kheylo: Uważam, że możliwości współpracy między ukraińskimi a europejskimi firmami fintechowymi, bankami i systemami płatniczymi są naprawdę ogromne. Rynek europejski nie jest jeszcze w pełni nasycony. Jeśli Ukraina zdoła wdrożyć open banking i dostosować się do wymogów dyrektywy PSD2, to te możliwości wzrosną wielokrotnie.

Rynek europejski to prawdziwy Klondike dla Ukraińców – ze względu na ich innowacyjne podejście i potencjał. Jednak, jak to się mówi, w tej beczce miodu jest też łyżka dziegciu.

Dla skutecznej współpracy – na przykład z partnerami w Polsce – warto mieć w zespole Polaka. Oczywiście z Ukraińcem również będą rozmawiać, tu nie ma mowy o żadnej dyskryminacji. Ale przy zawieraniu umów trzeba brać pod uwagę lokalny sposób myślenia. Polak lepiej rozumie, na które dźwignie można nacisnąć, a na które nie – i jak właściwie zachować się w konkretnej sytuacji.

Poza tym sami Polacy jeszcze do końca nie wiedzą, jak współpracować z ukraińskim biznesem. Oczywiście są zarówno dobre, jak i złe doświadczenia, ale ogólnego przekonania o rzetelności i wiarygodności ukraińskich firm jeszcze nie ma. Dlatego podchodzą do zagranicznych partnerów z pewną ostrożnością.

Dlatego, dla powodzenia współpracy, potrzebna jest „swoja” osoba – dobrze znająca lokalną specyfikę. I oczywiście nie można zapominać o biurokracji, która może spowolnić każdy proces. Na szczęście Ukraińcy są wytrwali – i to pomaga pokonywać wszelkie trudności.

Dzięki czemu ukraińskie firmy fintechowe mogą konkurować z europejskimi na rynku europejskim?

Galyna Kheylo: Ukraińskie firmy fintechowe mogą konkurować z europejskimi dzięki swoim zaawansowanym rozwiązaniom technologicznym, które często wyprzedzają konserwatywny rynek europejski.

Na przykład w Niemczech wciąż dominują archaiczne struktury, takie jak Sparkasse, z których korzysta praktycznie cała populacja. Jednocześnie kultura bankowości elektronicznej i mobilnej jest tam słabo rozwinięta. Choć widać pewne zmiany, rynek ten nadal jest daleki od nasycenia.

Kiedy po raz pierwszy przyjechałam do Polski i spotkałam się z przedstawicielami Związku Banków Polskich, zrozumiałam, jak konserwatywni są europejscy bankierzy. Opowiadając o kompetencjach Związku Ukraińskich Banków w zakresie kryptowalut, spotkałam się z niedowierzaniem i rezerwą – jakby kryptowaluty były czymś podejrzanym.

Kiedy wspomniałam o bankowości mobilnej, usłyszałam, że w Polsce też są ludzie, którzy z niej korzystają, ale często się skarżą, że „znikają im pieniądze”. I wtedy zrozumiałam, że w tym obszarze nadal jest wiele do zrobienia.

Warto jednak podkreślić, że w Polsce istnieje świetny system BLIK – to jedno z najlepszych rozwiązań fintechowych, które byłoby bardzo przydatne również w Ukrainie.

Często słyszę, że ukraińskie firmy mogą skutecznie konkurować w Europie, między innymi dzięki wysokiemu poziomowi obsługi. Czy to mit, że europejskie podejście do serwisu różni się od naszego?

Galyna Kheylo: W Europie bez wątpienia dąży się do podejścia zorientowanego na klienta.

Jednak Ukraińcy są być może już trochę rozpieszczeni pod tym względem i stale oczekują poprawy jakości obsługi. Właściciele ukraińskich firm dobrze rozumieją tę naszą specyfikę i nieustannie pracują nad podnoszeniem standardów serwisu.

W Europie również stara się ulepszać jakość usług, ale ten proces nie jest tak szybki i elastyczny jak u nas. Poza tym w Europie nie ma aż tak wysokiego zapotrzebowania na serwis, jak w Ukrainie.

Dlatego tak – nasz poziom obsługi rzeczywiście jest wyższy. Dobrym przykładem jest system płatności Sends, który w krótkim czasie znalazł się wśród liderów rynku w Wielkiej Brytanii właśnie dzięki jakości obsługi.

Oczywiście konkurencyjność opiera się nie tylko na serwisie, ale też na rozwiązaniach technologicznych i innowacjach. Niemniej jednak to właśnie jakość obsługi często odgrywa kluczową rolę.

Ukraińskie banki dość szybko rozwiązują problemy — nawet jeśli napisze się do obsługi klienta w nocy, starają się natychmiast zareagować. Z tego, co wiem, w Europie nie należy oczekiwać takiej szybkości…

Galyna Kheylo: Moja córka miała kiedyś sytuację w Polsce: chciała wypłacić pieniądze z bankomatu, transakcja została zatwierdzona, ale gotówka się nie pojawiła. Od razu poszła do oddziału banku, który mieścił się w tym samym budynku. Tam usłyszała, że musi złożyć reklamację drogą mailową, i dopiero wtedy sprawa zostanie rozpatrzona. Ostatecznie pieniądze zostały zwrócone, ale cała procedura trwała miesiąc!

Na szczęście była to niewielka kwota i wszystko zakończyło się pomyślnie. Ale proszę sobie wyobrazić, że byłyby to czyjeś ostatnie pieniądze i trzeba by było czekać na nie cały miesiąc. To oczywiście sytuacja niedopuszczalna.

Jakie możliwości pozyskania inwestycji mają ukraińskie firmy fintechowe w Europie? Czy mogą korzystać ze środków z budżetów państw europejskich? Czy istnieją jakieś programy wsparcia?

Galyna Kheylo: Tak, regularnie pojawiają się różne programy i granty. Dzieje się to cały czas i warto śledzić aktualności w każdym kraju z osobna. Istnieją również granty przyznawane na poziomie Unii Europejskiej – przez Komisję Europejską. Wszystkie informacje na ich temat można znaleźć na stronie internetowej Komisji Europejskiej.

Generalnie – pozyskiwanie środków jest możliwe. Struktury państwowe często potrzebują unowocześnienia technologicznego i właśnie tutaj ukraińskie firmy fintechowe mogą okazać się niezastąpione.

Jednak udział w przetargach czy pozyskanie grantów wymaga od ukraińskich firm pełnej zgodności z europejskimi standardami oraz posiadania kompletnej dokumentacji.

Jak już wspominałam wcześniej – na przykład w kontekście programu antykorupcyjnego. Tego typu programów musi być wiele i może to być coś nowego, nietypowego dla ukraińskiego biznesu. Dlatego jeśli ukraińska firma chce otrzymać grant lub wziąć udział w przetargu w Europie, musi najpierw dostosować swoją dokumentację do wymogów prawa unijnego.

Czy firmom z europejską rejestracją rzeczywiście łatwiej jest pozyskiwać inwestycje biznesowe niż firmom zarejestrowanym w Ukrainie?

Galyna Kheylo: Tak, to prawda. Uważa się, że rating kraju i samych firm w Europie jest bardziej wiarygodny.

Ale moim zdaniem firmy technologiczne i fintechowe powinny szukać inwestycji raczej w Stanach Zjednoczonych niż w Europie. USA to kraj, który aktywnie wspiera tego typu projekty.

Czy ukraińskie neobanki mają szansę na rozwój na rynku europejskim, biorąc pod uwagę negatywne doświadczenia monobanku?

Galyna Kheylo: Perspektywy z pewnością istnieją. Ale jak już wcześniej wspominałam, optymalnym rozwiązaniem będzie stworzenie nowej firmy fintechowej bezpośrednio na terenie Europy. Może to być firma świadcząca usługi płatnicze lub inne usługi finansowe – niekoniecznie pełnoprawny bank. Tego typu podejście, moim zdaniem, znacznie ułatwia wejście na europejski rynek.



 

O kryptowalutach, Open Bankingu i sztucznej inteligencji w fintechu


UE aktywnie reguluje rynek kryptowalut, przyjmując rozporządzenie MiCA, które określa wymagania wobec dostawców usług związanych z aktywami wirtualnymi. Firma musi uzyskać licencję, posiadać zarejestrowane biuro na terenie UE, spełniać wymogi organizacyjne, mieć ubezpieczenie oraz minimalny kapitał zakładowy. Jak trudne będzie dla ukraińskich firm spełnienie tych wymogów? I jakie jest ogólne nastawienie do kryptowalut w Europie?

Galyna Kheylo: Powiedzmy to wprost: spełnienie wymagań będzie trudne, bo rzeczywiście jest ich bardzo dużo.

A jakie jest ogólne nastawienie do kryptowalut? Powiedziałabym – skomplikowane.

Już wspominałam, że trzy lata temu patrzono na mnie z niedowierzaniem, gdy mówiłam o naszej ekspertyzie w zakresie kryptowalut. Podkreślałam wtedy, że chodzi mi przede wszystkim o bezpieczeństwo, analizę legalności transakcji. Ale moi europejscy rozmówcy wtedy tego nie rozumieli. Europa tak naprawdę dopiero zaczyna poznawać kryptowaluty.

Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że kryptowaluty to wygodne narzędzie. Ale też otwierają one możliwości do nadużyć i łamania procedur AML. Dlatego regulacje są potrzebne. Niemniej jednak uważam, że ukraińscy specjaliści, zahartowani w pracy z wymagającym Narodowym Bankiem Ukrainy, poradzą sobie z każdym wyzwaniem.

Jak aktywnie przeciętni Europejczycy korzystają z kryptowalut?

Galyna Kheylo: Wydaje mi się, że nie korzystają z kryptowalut zbyt aktywnie. Oczywiście wiedzą o istnieniu takich mechanizmów, ale nie stosują ich powszechnie. W Polsce z kryptowalut częściej korzystają osoby pochodzące z Ukrainy i innych krajów byłego Związku Radzieckiego.

Jakie możliwości otwiera Open Banking dla ukraińskich firm w Europie?

Galyna Kheylo: Open Banking otwiera ogromne możliwości. Wymiana baz klientów, integracja – nasze firmy już bez otwartych API potrafiły dokonywać cudów w branży fintech. A z dostępem do API możliwości staną się naprawdę nieograniczone.

Oczywiście, trzeba spełniać określone wymagania. Ale po przejściu procedur compliance, KYC i innych, perspektywy są olbrzymie – nasze firmy są bardziej zaawansowane technologicznie i bardziej zorientowane na klienta niż wiele europejskich.

Temat sztucznej inteligencji jest dziś na ustach wszystkich. Wiele firm finansowych, w tym fintechy, wykorzystuje AI do udzielania kredytów, zarządzania ryzykiem, walki z oszustwami i obsługi klienta. W jakim kierunku powinny iść ukraińskie firmy fintechowe korzystające z AI przy wejściu na rynek europejski? I jak aktywnie fintechy i banki w Europie wykorzystują AI w swojej działalności?

Galyna Kheylo: To bardzo szerokie pytanie. Jeśli chodzi o wykorzystanie AI – jeszcze dwa lata temu, gdy pojawił się ChatGPT, wydawało się to czymś magicznym. Ale eksperci już wtedy mówili, że wkrótce pojawi się ogromna liczba aplikacji opartych na sztucznej inteligencji. I firmy, które nie wdrożą AI, zostaną w tyle. I rzeczywiście – tak się stało.

Dziś istnieje mnóstwo programów opartych na AI – zarówno ogólnodostępnych, jak i tworzonych przez same firmy do konkretnych zastosowań, takich jak identyfikacja, scoring itp.

Nie wyobrażam sobie nowoczesnej firmy w Ukrainie bez wykorzystania sztucznej inteligencji. Natomiast w Europie sytuacja wygląda nieco inaczej. Mam wrażenie, że dla wielu Europejczyków szczytem entuzjazmu dla AI był właśnie ChatGPT. Dlatego możliwości rozwoju projektów opartych na sztucznej inteligencji w Europie są ogromne.

Oczywiście Unia Europejska, rozumiejąc związane z tym ryzyka, pracuje nad ograniczeniami i normami etyczno-prawnymi. Ukraińskie firmy muszą wiedzieć, w jakim kierunku to zmierza – co UE chce regulować, a co nie.

Wiem, że w sektorze finansowym AI może być używana np. do tworzenia deepfake’ów, co stwarza duże zagrożenie dla zdalnej weryfikacji tożsamości.

Galyna Kheylo: Ryzyko oczywiście istnieje. Ale trzeba pamiętać, że weryfikacja nie może opierać się tylko na jednym etapie. To proces wielopoziomowy – i należy zadbać, by wszystkie etapy zostały poprawnie przeprowadzone, a nie tylko obraz czy głos.

Dlatego mimo że ryzyko istnieje, nie powiedziałabym, że jest ono przytłaczające czy nie do opanowania.

Temat inkluzji finansowej jest bardzo aktualny zarówno w Ukrainie, jak i w UE. Jak ukraińskie firmy fintechowe mogą wspierać inkluzję finansową w Europie?

Galyna Kheylo: Mogą ją wspierać, jeśli wejdą na rynek z nowoczesnymi rozwiązaniami. Jeszcze raz podam przykład Niemiec, gdzie wciąż bardzo popularne są Sparkasse, do których wiele osób chodzi osobiście.

Ale dla tych, którzy cenią sobie czas lub nie mogą odwiedzać oddziałów, trzeba tworzyć programy umożliwiające zdalny dostęp do usług bankowych.

Jakie są Pani prognozy dotyczące rozwoju ukraińskich firm fintechowych w Europie w najbliższych latach?

Galyna Kheylo: Uważam, że jeśli Ukraina w pełni wdroży europejskie regulacje i uruchomi pełnoprawny open banking, to przed ukraińskimi firmami otworzy się znacznie więcej możliwości.

Rynek ukraiński jest już dość dobrze zbadany, a większość nisz jest na nim zajęta. Natomiast w Europie wiele z tych nisz wciąż pozostaje wolnych. To można nazwać niezagospodarowanym polem do działania.

Jestem przekonana, że ukraińskie firmy – nawet bez Open Bankingu i API – potrafią tworzyć innowacyjne rozwiązania i budować współpracę na poziomie, który przewyższa europejskie odpowiedniki. Dlatego bardzo wysoko oceniam ukraiński fintech i jego specjalistów. Uważam, że ukraiński sektor fintechowy ma ogromne perspektywy rozwoju w Europie.

Jak Pani uważa, czy ukraińskie firmy mogą zagospodarować w Europie niszę bankomatów, terminali i urządzeń płatniczych? Czy istnieją trudności z uzyskaniem zezwoleń?

Galyna Kheylo: Tak, oczywiście, to możliwe. Jednak w Europie podejście do korzystania z gotówki jest inne – gotówka jest praktycznie zbędna.

W codziennym życiu, na przykład podczas zakupów, preferuje się kasy samoobsługowe, aby uniknąć kolejek. Liczba takich kas stale rośnie. W związku z tym zapotrzebowanie na gotówkę maleje. Dlatego nie widzę dużej potrzeby instalowania bankomatów.

Z drugiej strony, Ukraińcy, którzy osiągają dochody zarówno w Ukrainie, jak i za granicą, potrzebują wygodnych sposobów konwersji i przesyłania środków, a także doładowywania kart bankowych. Moim zdaniem wciąż brakuje terminali do doładowań kart, które obecnie znajdują się głównie w oddziałach banków.

Uważam, że tę niszę można byłoby z powodzeniem zagospodarować – biorąc pod uwagę ograniczenia w płatnościach gotówkowych oraz fakt, że wielu Ukraińców posiada oszczędności i dochody w gotówce, uzyskane za granicą.

Proszę opowiedzieć o udanych przykładach wejścia ukraińskich firm finansowych lub fintechowych na rynek europejski. Które projekty lub biznesy mogłaby Pani wyróżnić?

Galyna Kheylo: Jeśli mówimy konkretnie o fintechu, to trudno podać wiele wyraźnych przykładów udanego wejścia ukraińskich firm na rynek europejski. Słyszałam o SettlePay, która podobno weszła na jakiś rynek, ale poza tym nie mogę wskazać innych szczególnie jaskrawych przypadków.

Natomiast istnieje wiele udanych historii ukraińców, którzy założyli własne firmy działające w sektorze finansowym i stworzyli systemy płatności. Takich przykładów naprawdę jest sporo. Wspominałam już o firmie SENDS i chcę jeszcze raz podkreślić, że mimo stosunkowo krótkiego okresu działalności, SENDS bardzo dynamicznie zdobywa rynek. Już znalazła się w czołówce pod względem przelewów i płatności, zajmując wysokie pozycje. To właśnie ich sukces szczególnie bym wyróżniła.