$ 41.46 € 47.26 zł 11.02
+31° Kijów +22° Warszawa +21° Waszyngton
Nacisk na balistykę i „szahedy”: Mychajło Samuś o tym, jak rosja zmieni ostrzały po operacji „Pajęczyna”

Nacisk na balistykę i „szahedy”: Mychajło Samuś o tym, jak rosja zmieni ostrzały po operacji „Pajęczyna”

06 czerwca 2025 21:45

Jak rosjanie zmienią taktykę ostrzałów po utracie części strategicznego lotnictwa? Dlaczego nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że „front może się załamać”, i dlaczego takie wypowiedzi przypominają te z maja 2024 roku? Co dzieje się na kierunkach sumskim i pokrowskim oraz czy w ciągu trzech lat zmieniła się koncepcja rosyjskiej ofensywy? O tych i innych ważnych aspektach wojny dla UA.News opowiada Mychajło Samuś, ekspert wojskowy, dyrektor New Geopolitics Research Network.

O masowym ataku rakietowo-dronowym na Ukrainę 6 czerwca

rosja atakuje nieustannie. Uderzenia są zawsze złożone, nieustannie zmieniają się ich elementy: więcej rakiet balistycznych, więcej „szahedów”, więcej pocisków manewrujących – z powietrza, z morza, i tak dalej. Nie widzę w tym nic szczególnie nowego.

Rzeczywiście, można zauważyć, że użyto mniej samolotów Tu-95, ale to logiczne – jest ich po prostu mniej, bo zostały zniszczone. Poza tym stosowana jest ta sama taktyka – próba przeciążenia naszej obrony przeciwlotniczej.

Kiedy media mówią o jakiejś „zemście”, grają według scenariusza narzuconego przez rosję. Bo Donald Trump mówił o „zemście” słowami putina.

Zwróćcie uwagę, że 11 marca zaproponowaliśmy zawieszenie ognia. Gdyby rosjanie się na to zgodzili, zachowaliby 41 swoich samolotów strategicznych. Ale odmówili – więc stracili samoloty, filar Mostu Krymskiego i jeszcze wiele więcej. I to jest logiczna konsekwencja.

O operacji „Pajęczyna” i asymetrycznych uderzeniach na wroga

Walka zbrojna to sztuka. W każdej chwili strony konfliktu próbują opracowywać nowe metody niszczenia przeciwnika. Jednocześnie każda ze stron stara się dostosować do decyzji podejmowanych przez drugą stronę. My staramy się uderzać asymetrycznie, rosjanie — masowo. Robimy to nieprzerwanie od 2014 roku. To wojna asymetryczna, wojna nowej generacji, oparta na nowoczesnych technologiach.

Dlatego specjalna operacja „Pajęczyna” nie jest żadnym nowym etapem, lecz kontynuacją agresywnej wojny rosji przeciwko Ukrainie. I tyle. To po prostu kolejna metoda, kolejne podejście.

Podobnie było z operacją kurską — to przykład całkowicie asymetrycznego działania ukraińskiej armii i Sił Obronnych w konfrontacji z rosją. Nie możemy z nimi konkurować symetrycznie pod względem liczby żołnierzy ani zasobów. Oni uderzają w cywilów, rzucają swoich żołnierzy na mięso, bo mają ich pod dostatkiem. My działamy asymetrycznie.

Nasze służby specjalne przeprowadziły operację, w wyniku której zniszczono 41 samolotów strategicznego lotnictwa bombowego. Czegoś takiego wcześniej nigdy nie było. Przypomnę tylko, że od chwili ich powstania nie zniszczono ani jednej takiej maszyny. Jedyny przypadek miał miejsce w 2008 roku, kiedy ukraińska obrona powietrzna zestrzeliła w Gruzji Tu-22M3. To był pierwszy taki przypadek — również z udziałem Ukraińców. Drugi to operacja „Pajęczyna”.

Tak masowej likwidacji jeszcze nie było. Na przykład Amerykanie nigdy nie zestrzelili żadnego strategicznego bombowca. rosjanie zresztą też — nigdy. A my zniszczyliśmy. To nie jest nowy etap — to po prostu dowód na to, że Ukraina nieustannie wdraża nowe podejścia.

O niszczeniu wrogiego lotnictwa i perspektywach ochrony ukraińskiego nieba

rosja przeprowadza zmasowane ataki nie tylko z powietrza. Rakiety balistyczne i „szahedy” (drony kamikadze) to nie lotnictwo. „Kalibry” to komponent morski. Jeśli mówimy o działaniach lotniczych, to dotyczą one głównie rakiet Ch-101. Moim zdaniem, ich użycie będzie teraz rzadsze.

Obecnie większy nacisk będzie kładziony na broń balistyczną i „szahedy”. Czasem także na „Kalibry”, choć na morzu rosjanie również mają ograniczone pole manewru — mogą bowiem dostać w burtę morskiego drona. Dlatego z użyciem „Kalibrów” też się nie spieszą.

Jeśli chodzi o przeciwdziałanie — czyli o obronę przestrzeni powietrznej — sprawa jest jasna: rozbudowujemy systemy obrony przeciwlotniczej (PPO) i przeciwrakietowej (PRO) z pomocą naszych partnerów, samodzielnie oraz w różnych formatach współpracy. Nie ma innego wyjścia. Europa także musi rozwijać swój system PPO i PRO razem z nami.

W kontekście obrony przed „szahedami” bardzo obiecującym kierunkiem jest tworzenie i produkcja dronów przechwytujących. Już teraz posiadamy drony, które eliminują rosyjskie bezzałogowce rozpoznawcze, a także drony przechwytujące, które niszczą „szahedy”. To kierunek o dużym potencjale. Oczywiście jednak, obrona przed „szahedami” musi być kompleksowa: mobilne grupy, rakiety, artyleria i inne środki.

To samo dotyczy balistyki. Wiemy, że Ukraina już posiada rakiety balistyczne. Oficjalnie ogłoszono, że programy te są przyspieszane. Konieczne jest, aby produkcja rakiet balistycznych została zwiększona do takiego poziomu, by rosyjskie „Iskandery” nie mogły zbliżać się na mniej niż 300 km od naszej granicy — zamiast bezczelnie podchodzić nawet na 40 km.

Wyrzutnie, które zostały zniszczone 5 czerwca w obwodzie briańskim, znajdowały się właśnie zaledwie 40 km od granicy z Ukrainą. Dlatego należało je unieszkodliwić. Gdybyśmy zaczęli masowo wykorzystywać nasze rakiety balistyczne o zasięgu np. 500 km, możliwe byłoby stworzenie swoistej strefy zakazu dla „Iskanderów” — oddalonej od naszej granicy o co najmniej 300 km. W takim przypadku zagrożenie rzeczywiście by się zmniejszyło.

Jeśli rosjanie nie będą mogli skutecznie wykorzystywać swoich rakiet balistycznych i rakiet powietrznopochodnych — bo ich zasoby kurczą się w związku z utratą 41 samolotów — oraz nie będą mieli swobody użycia komponentu morskiego (z powodu ukraińskich dronów i rakiet trzymających Flotę Czarnomorską pod ogniem), to zostaną im tylko „szahedy”. A z nimi również można skutecznie walczyć. I rzeczywiście — w takiej sytuacji uda się istotnie zminimalizować zagrożenia, którymi rosja próbuje terroryzować Ukrainę.

O sytuacji na froncie i rosyjskiej ofensywie

Atmosfera wokół sytuacji na froncie jest zbyt mocno podgrzewana informacyjnie. rosjanie intensywnie inwestują w działania informacyjno-psychologiczne. Przykładem może być ciągły ostrzał Sum, który ma na celu stworzenie iluzji, że rosyjskie wojska lada chwila wkroczą do miasta i rozpoczną walki uliczne. W rzeczywistości nic takiego nie ma miejsca.

Nie widać też żadnej dynamiki, która uzasadniałaby stwierdzenia typu „front się załamuje” czy „sytuacja jest dramatyczna”. Warto zauważyć, że dokładnie takie same publikacje pojawiały się rok temu – mówiono wtedy, że Charków jest już okupowany, Pokrowsk upadł. Przypomnę: to był maj 2024 roku, kiedy podobna operacja miała miejsce w rejonie Wovczańska (obwód charkowski).

Wówczas wróg również wkroczył na 7–8 kilometrów w głąb terytorium, a nastroje były przygnębiające – jakby front się sypał. Uważam, że na kierunku sumskim mamy do czynienia z analogiczną sytuacją. rosjanie weszli, ale już napotykają opór. Ukraińskie siły obronne praktycznie ich zatrzymały.

Nacisk z ich strony jeszcze się utrzymuje, ale moim zdaniem w najbliższych dniach działania wroga będą coraz bardziej wyhamowywane. rosjanie utkną w swego rodzaju „kieszeni”, do której sami weszli. Mówimy o 7–8, może 10 kilometrach w głąb terytorium. Tam ich postęp zatrzyma się i ugrzęźnie.

Jeśli chodzi o kierunek pokrowski, to tam rzeczywiście rosjanie skoncentrowali większe siły i mają najbardziej zdecydowane zamiary. Jeśli mówimy o letniej kampanii, to pełna okupacja obwodu donieckiego jest głównym celem rosyjskich sił zbrojnych. Nie chodzi tu o obwód sumski ani zaporoski – tam nie są w stanie osiągnąć niczego poważnego. Ale próbę przełamania frontu – to właśnie planowali już w 2024 roku, gdy przez cały rok prowadzili ataki, które jednak nie przyniosły żadnego przełomu. Teraz wróg robi dokładnie to samo.

W rzeczywistości, z punktu widzenia koncepcji i doktryny, rosjanie niczego nie zmienili od ubiegłego roku. Poza tym, że być może dysponują teraz lepszej jakości dronami, zwłaszcza opartymi na technologii światłowodowej. Daje im to pewne przewagi w wywieraniu presji na naszą logistykę, drugi rzut wojsk itd.

Zatem pod względem doktrynalnym i koncepcyjnym rosjanie działają tak jak wcześniej. Ich główną metodą pozostają masowe ataki małymi grupami – „mięsem armatnim”, praktycznie bez wsparcia pancernego – próbując na siłę przebić się przez naszą obronę.

Z naszej strony spodziewam się pozytywnego efektu, zwłaszcza w związku z nowymi nominacjami w dowództwie. Generał Mychajło Drapaty teraz całkowicie poświęci się działaniom na froncie – będzie kierował operacją obronną. Przypomnę, że trwa właśnie formowanie nowych korpusów. Drapaty będzie odpowiadał również za ich wprowadzanie na front, co ma ogromne znaczenie.

Podobne nadzieje wiążę z „Madiarem” (Robertem Browdim), który został dowódcą Sił Systemów Bezzałogowych. On również będzie w stanie zintegrować tzw. „linię dronów” z działaniami całych Sił Bezzałogowych, i odwrotnie – te siły będą działać szerzej, także na poziomie operacyjno-taktycznym, a nie tylko w ramach tzw. „deep strikes”. Krótko mówiąc – nie widzę dziś żadnych realnych szans, by rosja mogła przełamać front.

Czytaj również:

„Szahedy” nie są sterowane przez internet ani sieć komórkową, ale trudniej je zestrzelić – ekspert lotniczy Kostiantyn Krywolap