
Cały wczorajszy dzień w Dżiddzie, w Arabii Saudyjskiej, trwały negocjacje między delegacjami Ukrainy i Stanów Zjednoczonych. Dotyczyły one procesu pokojowego oraz ogólnych perspektyw rozwiązania wojny. Można powiedzieć, że była to ostateczna próba Kijowa nawiązania relacji ze Stanami Zjednoczonymi, które w ostatnich tygodniach znajdowały się w głębokim kryzysie i nieporozumieniu.
Należy przyznać, że spotkanie zakończyło się sukcesem. Wyniki dla Ukrainy na razie wydają się być zwycięskie, a główne cele – osiągnięte. Obie strony skomentowały rozmowy bardzo grzecznie i komplementarnie, a komunikaty prasowe dają podstawy do ostrożnego optymizmu.
Oprócz optymizmu, końcowe oświadczenia stron pełne są sensacji. Na przykład, gotowość Ukrainy do 30-dniowego pełnego zawarcia rozejmu z możliwością przedłużenia. A także przywrócenie dostaw amerykańskiej pomocy i wymiany informacji wywiadowczych. Najważniejsze jest jednak to, że Ukraina w ten sposób łamie narrację o swojej niechęci do zakończenia wojny.
W czym udało się osiągnąć porozumienie w Arabii Saudyjskiej, jaka jest wielka waga i sukces tych negocjacji oraz czy upragniony pokój w naszym kraju stał się bliższy? Komentator polityczny UA.News Mykyta Traczuk razem z ekspertami analizował tę kwestię.
Ukraina gotowa do zawarcia rozejmu: podsumowanie spotkania w Dżiddzie
Główną sensacją dziewięciogodzinnych negocjacji była gotowość Kijowa do zawarcia rozejmu. Co więcej, nie w półśrodkowej formie, jak proponował prezydent Francji Macron, ale w pełnej wersji: na morzu, na lądzie, w powietrzu itd. Taka retoryka padła po raz pierwszy od ponad trzech lat wojny i wyraźnie kontrastuje ze wszystkimi wcześniejszymi deklaracjami. A co więcej, dosłownie rano przed negocjacjami ukazał się artykuł przewodniczącego Biura Prezydenta Andrija Jermaka w gazecie The Guardian, w którym pisał, że Kijów nie zgodzi się na rozejm bez odpowiednich warunków.
"Ukraina wyraziła gotowość do przyjęcia propozycji USA dotyczącej natychmiastowego wprowadzenia tymczasowego, 30-dniowego zawarcia rozejmu, który może zostać przedłużony za obopólną zgodą stron, pod warunkiem, że zostanie przyjęty i jednocześnie wykonany przez Federację Rosyjską. Stany Zjednoczone przekażą Rosji, że wzajemność ze strony Rosji jest kluczem do osiągnięcia pokoju” – podano w końcowym komunikacie prasowym Biura Prezydenta po zakończeniu negocjacji.
Później potwierdził to i poparł prezydent Wołodymyr Zełenski.
„Dziś była propozycja ze strony USA, by przez 30 dni spróbować ustanowić pełne zawarcie rozejmu, nie tylko w odniesieniu do rakiet, dronów i bomb, nie tylko na Morzu Czarnym, ale także wzdłuż całej linii frontu. Jesteśmy gotowi podjąć taki krok” – oświadczył prezydent .
Przypomnijmy, że to właśnie kwestia zawarcia rozejmu była „ kość niezgody” w negocjacjach z USA i w relacjach z Donaldem Trumpem. Amerykański lider nalegał na realizację swojego planu: najpierw rozejm, a potem wszystko inne. W Kijowie nie zgadzano się na to i domagano się gwarancji bezpieczeństwa. Jednak, jak widzimy, Amerykanie zdołali wywrzeć presję na zgodę na plan Trumpa.
Biuro Prezydenta także oświadczyło, że nadszedł czas, by rozpocząć dialog na temat ustanowienia pełnego pokoju na Ukrainie. Prezydent Trump i Zełenski zgodzili się także, by jak "najszybciej" podpisać umowę o surowcach naturalnych . Później prezydent USA powiedział, że ponownie czeka na Zełenskiego w Białym Domu.
W zamian za wszystkie te ustępstwa Amerykanie również poszli na rękę. Waszyngton natychmiast wznowił pomoc dla Ukrainy i zaczął dzielić się danymi wywiadowczymi.
Wszystkie te rzeczy wydawały się niewiarygodne jeszcze zaledwie dzień temu. Po 9 godzinach negocjacji Amerykanie osiągnęli całkowitą zmianę retoryki Kijowa ostatnich lat. Należy jednak zrozumieć, że chodzi tutaj o retorykę i grę dyplomatyczną, a nie o konkretne działania. Ostatnich jeszcze nie było.
Oświadczenia Bankowej – w każdym razie dyplomatyczny przełom. Ukraina tym samym zdejmuje z siebie oskarżenia o brak woli do pokoju i przeciąganie wojny. To skuteczny ruch z technologicznego punktu widzenia: Kijów zgadza się na pełne zawarcie rozejmu wszędzie, gdzie to możliwe, bez żadnych warunków wstępnych. Teraz wszystko zależy od Rosji.
„Piłka jest teraz po stronie Rosji” – trafnie oświadczył sekretarz stanu USA Marco Rubio.
I rzeczywiście tak jest. Na razie trudno powiedzieć, czy Moskwa zgodzi się na zaprezentowane propozycje. Prawdopodobnie Rosjanie przedstawią własne wzajemne żądania. Możliwe jest również, że będą chcieli omówić, co się stanie, jeśli porozumienia zostaną zerwane. Jednak ostatecznie Putin może się zgodzić – są na to wszystkie szanse. A jeśli się zgodzi, to na Ukrainie po raz pierwszy od ponad trzech lat przestaną masowo ginąć ludzie: zarówno wojskowi, jak i cywile. I to już będzie wielki sukces i wielkie zwycięstwo.

Sukces dla Ukrainy
Jak już wspomniano powyżej, oczekiwania wobec spotkania w Dżuddzie były ogromne. Dla Ukrainy była to niemal ostatnia szansa na porozumienie z Ameryką, odbudowanie relacji z Białym Domem i samym prezydentem Trumpem po skandalach ostatnich tygodni. Można stwierdzić, że Kijowowi udało się to osiągnąć.
Dlaczego to, co wydarzyło się wczoraj, jest znaczącym sukcesem dla państwa ukraińskiego i jego obywateli? Jest kilka powodów.
- Ukraina zgodziła się na wszystkie kluczowe wymagania USA, w tym na zawieszenie broni. W ten sposób Kijów nie tylko słowami, ale i czynami przeprosił amerykańskiego prezydenta za konflikt w Białym Domu – a wiemy, że dla Trumpa było to istotne. Teraz jest on ponownie gotowy do współpracy.
- Ukraina otrzyma teraz amerykańską pomoc oraz dane wywiadowcze. Jest to niezwykle ważne dla stabilności i zdolności obronnych kraju.
- Każde zawieszenie broni przyniesie korzyści zarówno państwu, jak i armii. Pozwoli ono „złapać oddech”, ocenić straty, zebrać siły, przygotować rezerwy, przegrupować wojska, zatrzymać ciągłe wycofywanie się z pozycji i utratę terytoriów, naprawić uszkodzony sprzęt, lepiej zabezpieczyć infrastrukturę energetyczną – lista korzyści jest bardzo długa.
- Rozejm będzie korzystny dla każdego mieszkańca Ukrainy bez wyjątku – ponieważ każdy dzień, w którym nikt nie zginie ani nie zostanie okaleczony w wyniku ostrzału, oraz każda noc, w której Ukraińcy będą mogli spokojnie spać we własnych domach, nie słysząc eksplozji i brzęczenia „Szahedów” – to już wielkie zwycięstwo i szczęście.
Jednak ważne jest, by nie ulegać złudzeniom i nie świętować pokoju, ponieważ żaden pokój jeszcze się nie wydarzył. Kreml nie wyraził swojej zasadniczej zgody – ani w słowach, ani w czynach. Nawet jeśli to zrobi, konieczne będzie uzgodnienie wszystkich szczegółów, wypracowanie wspólnych stanowisk itd. Ogólnie rzecz biorąc, sytuacja nadal rozwija się na torze skomplikowanej gry dyplomatycznej, a nie rzeczywistych kroków w stronę pokoju. Mimo to jest to już znaczący przełom, który daje pewną nadzieję.

Opinia ekspertów
Znany ukraiński politolog, dyrektor Centrum Badań Politycznych „Penta” Wołodymyr Fesenko również pozytywnie ocenia wyniki spotkania. Co więcej, według eksperta, przeszły one nawet najbardziej optymistyczne oczekiwania.
"Przede wszystkim chodzi o decyzję dotyczącą dostaw pomocy i wymiany danych wywiadowczych. No i o to, że udało się znaleźć porozumienie ze stroną amerykańską, wypracować wspólne stanowisko w sprawie zawieszenia broni – to bardzo ważne. Bo posiadanie wspólnego stanowiska to już problem dla Rosji. Piłka jest po ich stronie, jak powiedział sekretarz stanu Rubio. Musieliśmy dojść do porozumienia z USA i obalić stereotyp, że Ukraina sprzeciwia się zawieszeniu broni. Udało się to osiągnąć, co jest pozytywem. Kolejnym plusem jest to, że nie potwierdziły się obawy, że USA będą naciskać na pokój na warunkach rosyjskich. Mam na myśli ustępstwa terytorialne. W wspólnym oświadczeniu nie ma mowy o żadnych koncesjach terytorialnych, nie ma takich sformułowań. W sumie to bez wątpienia pozytywne rezultaty "– podkreśla Fesenko.
Jednak w kwestii perspektyw zakończenia wojny politolog nie jest już tak optymistyczny. Nie ma pewności, czy Władimir Putin zaakceptuje propozycje Ukrainy i USA.
"Nie chodzi o to, czy chce wojny, czy nie. Oczywiście, że chce – chce przejąć Ukrainę, zniszczyć ją. Ale dla Putina pojawia się inny problem: on także jest bardzo zainteresowany porozumieniem z Trumpem. Nie tylko w sprawie Ukrainy, ale ogólnie. I teraz Putin ma wybór: albo utrzymać perspektywę porozumienia z Trumpem – a wtedy musi zgodzić się na zawieszenie broni i stracić możliwość wywarcia większej presji na USA i Ukrainę w celu ich kapitulacji. Albo kontynuować wojnę i nacisk na Ukrainę, ale wtedy niszczy perspektywę porozumienia z Trumpem.
Trump zdecydowanie chce szybkiego zakończenia wojny. A to jest możliwe wyłącznie poprzez zawieszenie broni. Dlatego Trump będzie naciskał na Putina. Ale Rosja, jak sądzę, nie udzieli bezpośredniej odpowiedzi. Może zgodzić się na negocjacje, ale będzie stawiać własne warunki. Zobaczymy… Myślę, że aby nie zniszczyć toru negocjacyjnego z Trumpem, mogą się zgodzić. I teraz zobaczymy gwałtowne przyspieszenie procesu negocjacyjnego", – podsumował Wołodymyr Fesenko.
Ekspertka ds. międzynarodowych Julia Osmolowska uważa, że dla Rosjan obecna sytuacja stała się bardzo trudna. Ukraina jasno określiła swoje stanowisko: jesteśmy gotowi na pełne zawieszenie broni. Jednocześnie w oficjalnych komentarzach strona ukraińska nie wspomniała o żadnych warunkach wstępnych. Oficjalne stanowisko Kremla nie zostało jeszcze ogłoszone, choć niektórzy eksperci i media sugerują, że Rosji trudno będzie się na to zgodzić.
"Z punktu widzenia oficjalnych negocjacji w stylu Rosji, Moskwa znalazła się w trudnej sytuacji. Jedną kwestią jest Ukraina, a inną – interakcja z Amerykanami. Inicjatywa zawieszenia broni pochodzi bezpośrednio od USA. A dla Rosji to ważny partner o wysokim statusie, który ma na nią duże wpływy. W takich sytuacjach, gdy Rosja nie ma przewagi w negocjacjach, stosuje strategię manewrowania. To znaczy, będzie przedstawiać swoje żądania i testować, na ile mogą one zostać uwzględnione.
Jednak w tej sytuacji Rosjanie będą starali się uzyskać jak najwięcej korzyści dla siebie. Jeden z ich argumentów przeciwko zawieszeniu broni to konieczność zapewnienia sobie gwarancji bezpieczeństwa. Na przykład obecność wojsk europejskich na terytorium Ukrainy jest dla nich czerwoną linią. Druga kwestia trudna dla Rosji to bezpośrednie zaangażowanie prezydenta USA i jego osobista reputacja. Trump wyraźnie zaznaczył, że zależy mu na natychmiastowym rozejmie. I uważa, że jest to możliwe, ponieważ Rosjanie wielokrotnie podkreślali w rozmowach z Amerykanami, że są gotowi rozważyć polityczno-dyplomatyczną ścieżkę do zawieszenia broni ",– wyjaśnia ekspertka.
Według Osmolowskiej, tutaj dla Rosji pojawia się pułapka. Jeśli Moskwa zacznie się teraz opierać, będzie to oznaczać jawne pokazanie, że w ogóle nie dąży do pokoju.
„To będzie znak, że są zainteresowani dalszym prowadzeniem wojny, ponieważ uważają, że mają przewagę. I co najważniejsze – w ten sposób faktycznie dyskredytują i lekceważą stanowisko lidera USA. Ponieważ on osobiście się pod tym podpisał, to jego pragnienie – osiągnięcie szybkiego zawieszenia broni… Teraz więc stawką jest reputacja USA i ich prezydenta. Trump już powiedział: jeśli Rosjanie mówią «nie», to kontynuujemy wojnę. Tak więc konfiguracja negocjacyjna dla Rosjan jest teraz bardzo trudna. Jednak ostateczne wnioski co do tego, jak Rosja będzie dalej postępować, będzie można wyciągnąć dopiero wtedy, gdy usłyszymy oficjalne stanowisko Kremla” – podsumowała Julia Osmolowska.

Podsumowując, można stwierdzić, że negocjacje w Arabii Saudyjskiej okazały się dla Ukrainy poważnym i w pewnym sensie nieoczekiwanym sukcesem. Po raz pierwszy od początku wojny Kijów jest gotów na realne kroki w kierunku pokoju – nawet jeśli pod silną presją Waszyngtonu, to najważniejszy jest efekt. Ponadto udało się szybko odbudować relacje z kluczowym partnerem, jakim są Stany Zjednoczone, co samo w sobie jest ogromnie istotne i korzystne.
Teraz wszystko naprawdę zależy od Rosji. Jeśli agresor zdecyduje się na kompromis, jeśli Trump zdoła wywrzeć wystarczającą presję na Putina, jeśli lider Kremla otrzyma coś w zamian od Amerykanów – nawet na jakiś czas w Ukrainie może zapanować cisza, co samo w sobie będzie dużym osiągnięciem. Jednak wciąż jest zbyt wiele „jeśli” w tej sytuacji.
Nie należy więc oczekiwać, że pokój nastanie już jutro. Ale pojawiła się, choć bardzo krucha, nadzieja. Lesia Ukrainka pisała o konieczności „ spodziewać się bez nadziei” – a wygląda na to, że my właśnie taką nadzieję otrzymaliśmy. I to bez wątpienia jest pozytywne podsumowanie tych negocjacji.
Mykyta Traczuk