Status Donalda Trumpa jako republikańskiego kandydata na prezydenta nie budzi już wątpliwości, przynajmniej wśród amerykańskich analityków. Na prawie rok przed wyborami prezydenckimi wyprzedza on o 51% swojego najbliższego republikańskiego rywala, Rona DeSantisa, pod względem popularności. Biorąc pod uwagę niekwestionowane przywództwo Trumpa, debaty między republikańskimi kandydatami są często określane jako mało znaczący spektakl. Jednak dla Ukraińców mogą one być interesujące z punktu widzenia stosunku amerykańskich polityków i ich wyborców do Ukrainy. Ponadto analitycy piszą o szeregu ważnych czynników, które mogą radykalnie zmienić przebieg wyborów prezydenckich w USA. Czytaj więcej w przeglądzie zachodnich mediów.
Debata między zdesperowanymi republikańskimi kandydatami
Czwarta runda debat między republikańskimi kandydatami na prezydenta odbyła się w Alabamie. Debatowało czterech kandydatów: gubernator Florydy Ron DeSantis, była ambasador ONZ Nikki Haley, przedsiębiorca Vivek Ramaswamy i były gubernator New Jersey Chris Christie. Faworyt, Donald Trump, po raz kolejny zignorował debaty partyjne i nie wziął w nich udziału.
Podczas dyskusji temat Ukrainy pojawiał się sporadycznie. W szczególności Vivek Ramaswamy, odrażający populista i zwolennik Trumpa, został potępiony za wspieranie ustępstw wobec rosji i prezydenta putina. Podczas ostatniej debaty otwarcie sprzeciwił się Ukrainie, przemawiając w duchu rosyjskich narracji. Wówczas doszło do ostrego sporu o Ukrainę między Ramaswamy i Nikki Haley. Tym razem spór był kontynuowany. The Hill zwrócił na to uwagę.
Omawiając wojnę między Ukrainą a rosją, Ramaswamy powiedział, że Haley, podobnie jak prezydent Biden, nie potrafi wymienić trzech regionów Ukrainy.
«Żadne z nich nie może nawet powiedzieć o trzech regionach wschodniej Ukrainy, do których chcą wysłać nasze wojska», - powiedział, według The Hill.
Jednocześnie amerykańskie media donoszą, że nie doszło do konstruktywnej debaty na temat wszystkich pytań zadanych kandydatom. Zamiast tego debata była naznaczona wieloma osobistymi obelgami, podczas gdy prawie nie było krytyki głównego kandydata Republikanów, Donalda Trumpa.
«Republikanie starający się odebrać nominację prezydencką swojej partii Donaldowi Trumpowi rozpoczęli debatę ponad trzy miesiące temu w duchu nadziei. Od tego czasu pogrążyli się w panice. Zdesperowani», - tak The New York Times opisał republikańską debatę.
Republikanie milczeli na temat autorytarnych ambicji Trumpa
Tylko były gubernator New Jersey Chris Christie, który również skrytykował swoich rywali za milczenie w debacie, wypowiedział się przeciwko Trumpowi.
«Powiedział, że jego trzej sparingpartnerzy 'zachowywali się tak, jakby wyścig odbywał się między naszą czwórką'. «Boją się obrazić», powiedział, donosi NYT. Dodając, że polityk ma rację, a «ten strach może doprowadzić partię do nominowania seryjnego kłamcy, który staje się coraz bardziej szczery w jednej kwestii: swoich autorytarnych ambicji».
Odnosi się to do wypowiedzi Trumpa, lub jak piszą obserwatorzy, «prowokacji», podczas wywiadu dla Fox News, kiedy domniemany kandydat Republikanów został zapytany, czy ma «jakieś plany nadużycia władzy, jeśli zostanie ponownie wybrany na prezydenta? Łamać prawo? Wykorzystywać rząd do prześladowania ludzi?». Na co Trump odpowiedział: «Z wyjątkiem pierwszego dnia».
«Jakie były uwagi Trumpa? Żartem? Groźbą? Obietnicą? Nawet jeśli Trump się uśmiechał... jego wypowiedź oznaczała punkt zwrotny w wyścigu, ponieważ on i ci, którzy prawdopodobnie będą częścią jego administracji w drugiej kadencji, budzą obawy, że kładą podwaliny pod bardziej autorytarny styl rządzenia», - napisał POLITICO.
To właśnie przejawy autorytaryzmu, którym uczestnicy debaty się nie sprzeciwiali, podkreślili obserwatorzy NYT: «Ci kandydaci na prezydenta spędzili już cztery rundy debat kłócąc się ze sobą... omijając nieobecnego przywódcę stada i pozwalając mu ujść na sucho. Co za tchórzliwa gra. Co za przewrotnie służalcza strategia: zapewnić sobie drugie miejsce w sercach republikańskich wyborców w prawyborach i mieć nadzieję, że Trump przekroczy jakąś granicę, której jeszcze nie przekroczył, albo w jakiś sposób... zniknie».
Chęć zdobycia części elektoratu Trumpa jest głównym powodem, dla którego nie był on krytykowany podczas debat, według amerykańskich analityków politycznych.
«To była jedna z najbardziej nieciekawych debat prawyborczych, jakie pamiętam. W dużej mierze dlatego, że nie brała w niej udziału osoba, która jest faworytem. Mam na myśli Donalda Trumpa. Możemy oczywiście analizować interakcje między tymi kandydatami, ale wszystkie one zależą od czegoś, co jest poza ich kontrolą, a mianowicie od tego, że potrzebują, aby Donald Trump spadł w sondażach, aby mogli odziedziczyć znaczną część jego elektoratu. A jak na razie nic nie wskazuje na to, by Trump zamierzał to zrobić... Potrzebują kogoś, kto zacznie faktycznie przeciągać część elektoratu Trumpa na swoją stronę. Ale trudno to zrobić, gdy samego Trumpa nie ma na debatach. Ponieważ debaty mogą czasami wpływać na liczby. I myślę, że dlatego Trump nie bierze w nich udziału, ponieważ wie, że w zasadzie nic dobrego nie wyniknie z jego udziału», - powiedział Głosowi Ameryki Kyle Kondik, dyrektor ds. komunikacji w Centrum Studiów Politycznych Uniwersytetu Wirginii.
Analitycy omawiają drugą kadencję Trumpa na urzędzie
Donald Trump przez cały rok znacznie wyprzedzał swoich republikańskich przeciwników, a jego przewaga stale rosła. Jeśli uzyska prawo do reprezentowania partii w wyborach prezydenckich, Trump będzie miał duże szanse na powrót do Białego Domu. Analitycy w kraju i za granicą słusznie zaczynają się zastanawiać, co może oznaczać druga kadencja Trumpa, pisze The Economist.
Zwycięstwo Trumpa w wyścigu prezydenckim w 2024 r. wydaje się tak przekonujące, że bukmacherzy już stawiają na niego wysokie zakłady.
«Jednak, podobnie jak w wyścigu konnym, lider może się potknąć lub zostać zdezorientowany przez wyborców w Iowa i New Hampshire. W przypadku Trumpa, jego problemy z prawem, w tym cztery procesy karne i 91 zarzutów popełnienia przestępstwa, mogą zacząć wyglądać jak zagrożenie w wyborach powszechnych», - uważają analitycy The Economist.
Zwracają też uwagę na wiek Donalda Trumpa, który jest zaledwie 4 lata młodszy od obecnego prezydenta i głównego rywala Joe Bidena. To również budzi obawy o zdolność Republikanina do utrzymania się w wyborach.
«Bardziej energicznie wyglądający Trump jest tylko cztery lata młodszy i nie można wykluczyć, że obawy o zdrowie dotkną tak zapalonego miłośnika hamburgerów. Pęd w polityce może się zmienić, a jego pewność siebie może nagle zacząć tracić na znaczeniu», - pisze The Economist.
Według publikacji, walka o miano głównego rywala Trumpa toczy się obecnie pomiędzy dwoma wiarygodnymi kandydatami: Ronem DeSantisem i Nikki Haley. I choć debata między kandydatami wygląda na mało znaczący spektakl bez Trumpa, sytuacja może się diametralnie zmienić.
«Jeśli on (Trump - red.) zawiedzie, republikańskie prawybory nie będą jedynymi, które nagle staną się atrakcyjne. Podczas zbiórki pieniędzy w tym tygodniu Biden skomentował: «Gdyby Trump nie startował, nie jestem pewien, czy ja bym startował». Rzadko kiedy wybory prezydenckie są jednocześnie tak jasne i tak niepewne», stwierdza The Economist.