
Pomimo wszystkich pokojowych wysiłków prezydenta USA Donalda Trumpa wojna w Ukrainie trwa, a pokoju nie widać na horyzoncie. Co więcej – działania zbrojne jedynie się nasilają, a ostrzał ukraińskich miast staje się coraz bardziej intensywny i śmiercionośny.
W tym kontekście pojawia się pytanie o przyszłość dostaw uzbrojenia dla Sił Zbrojnych Ukrainy. Głównym donatorem przez wszystkie te lata były Stany Zjednoczone, ale pakiety przyjęte jeszcze za czasów administracji Bidena wygasną w najbliższych tygodniach. Nowa administracja USA wielokrotnie dała do zrozumienia, że dostawy bezpłatnej broni już się nie powtórzą.
Jednocześnie jednak Trump, rozczarowany putinem, zadeklarował, że jest gotów sprzedawać Ukrainie uzbrojenie. Mowa była m.in. o systemach obrony powietrznej Patriot – choć nie tylko. Zachodnie media informują, że USA mogą zaoferować sprzedaż rakiet krótkiego i średniego zasięgu, pocisków artyleryjskich, sprzętu wojskowego i innego uzbrojenia.
Problem w tym, że Ukraina nie jest w stanie samodzielnie sfinansować większości takiego uzbrojenia ze względu na brak środków. Dodatkowo prezydent USA nie chce naruszać swoich obietnic wyborczych ani bezpośrednio angażować się w wojnę między Kijowem a Moskwą. Nie ukrywa też, że nie zamierza psuć relacji z rosyjskim dyktatorem.
Schemat wygląda więc następująco: państwa UE i NATO kupują nową broń od USA, a następnie przekazują ją Ukrainie lub zatrzymują dla siebie, przekazując ukraińskiej armii starsze modele ze swoich zasobów. Na papierze wygląda to na sensowne rozwiązanie, jednak w praktyce już pojawiły się problemy – typowe dla zachodnich demokracji przeszkody biurokratyczne i finansowe.
W jaki sposób europejscy partnerzy Ukrainy „hamują” nowy plan zakupu broni i dlaczego tak się dzieje? Sprawie przyjrzał się komentator polityczny UA.News, Mykyta Traczuk.
Stanowisko USA
Jeszcze przed zwycięstwem w wyborach Donald Trump oskarżał Joe Bidena i jego administrację o rozdawanie amerykańskiej broni oraz pieniędzy podatników „za darmo”. Sam Trump obiecywał szybkie zakończenie wojny (co zupełnie mu się nie udało) oraz zaprzestanie finansowania konfliktu między Ukrainą a rosją ze środków USA. Był to jeden z kluczowych punktów jego kampanii wyborczej.
Ostatnio jednak prezydent USA dał do zrozumienia, że jest głęboko rozczarowany władimirem putinem i jego ciągłym terroryzowaniem ukraińskich miast. „Ci ludzie potrzebują ochrony” – stwierdził Trump, mając na myśli obronę Ukrainy przed atakami z powietrza. Dlatego zapowiedział sprzedaż (nie przekazanie!) systemów obrony powietrznej Patriot – i być może również innych rodzajów uzbrojenia.
Kijów oczywiście liczy na dostawy rakiet dalekiego zasięgu, takich jak JASSM czy Tomahawk. Jednak amerykański prezydent już zadeklarował, że nie ma na to zgody.
Problem polega na tym, że Trump nie chce nawet bezpośrednio sprzedawać broni Ukrainie – ponieważ zobowiązał się wobec swojego elektoratu, że nie będzie angażował się w wojnę. Dlatego chce sprzedawać produkty amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego europejskim partnerom, a co z tą bronią zrobią dalej – to, jak twierdzi, „nie jego sprawa”. Co więcej, Stany Zjednoczone mają na tym jeszcze zarobić – zaznacza Trump. W końcu jeden zestaw systemu Patriot kosztuje około miliarda dolarów.
Ukraina zgadza się na taki model – mówił o tym wielokrotnie prezydent Wołodymyr Zełenski. Poparcie dla tego schematu wyraziło również NATO, o czym wspominał sekretarz generalny Sojuszu, Mark Rutte. Jednak w praktyce sytuacja okazuje się znacznie trudniejsza – i już teraz pojawiają się sygnały poważnych problemów z realizacją tego planu.

Stanowisko Europejczyków
Na dziś już kilkanaście krajów europejskich – z których większość to kluczowi lub przynajmniej istotni dostawcy uzbrojenia dla Sił Zbrojnych Ukrainy – wydało oświadczenia dotyczące zakupu broni w USA i jej ewentualnego przekazania Ukrainie. Większość z tych deklaracji na razie nie brzmi zbyt optymistycznie.
Berlin jest jednym z głównych partnerów Kijowa w Europie. Jednak niemiecki minister obrony Boris Pistorius kilka dni temu dał do zrozumienia, że w najbliższym czasie Ukraina nie otrzyma nowych systemów Patriot. Powodem jest ich niewielka liczba w magazynach Bundeswehry.
„W Niemczech zostało nam tylko sześć systemów Patriot… Dwa inne zostały przekazane Polsce, a co najmniej jeden jest zawsze wyłączony z użycia z powodu konserwacji lub szkoleń. To naprawdę zbyt mało, zwłaszcza biorąc pod uwagę cele NATO dotyczące naszych zdolności obronnych. Z całą pewnością nie możemy przekazać (Ukrainie – red.) więcej” – powiedział szef niemieckiego resortu obrony w niedawnym wywiadzie.
Później jednak pojawiły się informacje, że Niemcy są gotowe zakupić dla Ukrainy co najmniej jeden, a być może nawet dwa systemy Patriot wraz z odpowiednimi rakietami. Najpierw jednak trzeba uzgodnić cenę z Donaldem Trumpem, ponieważ po przekazaniu własnego systemu Berlin musi zastąpić go nowym – dla potrzeb Bundeswehry. Ten proces może potrwać dość długo.
Wielka Brytania również pozostaje ważnym partnerem Ukrainy. Londyn jest gotów zakupić od USA myśliwce F-35, zdolne do przenoszenia m.in. taktycznych ładunków jądrowych. Brytyjczycy traktują to jako gwarancję skutecznego odstraszania rosji.
Warto jednak zaznaczyć, że Wielka Brytania chce kupić te samoloty dla siebie, a nie dla Ukrainy. Brytyjski przemysł obronny jest bowiem zainteresowany samodzielną produkcją uzbrojenia, a nie tylko jego zakupem w USA i przekazywaniem innym. Niedawno Londyn i Kijów podpisały jednak umowę na dostawę 5000 rakiet dla ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.
„Pozwala to na dostarczenie ponad 5000 rakiet obrony przeciwlotniczej od brytyjskiej firmy Thales, co nie tylko znacząco wzmocni potencjał obronny Wielkiej Brytanii, ale także umożliwi Ukrainie kontynuowanie walki, wzmacniając jej zdolności obronne wobec nielegalnej, pełnoskalowej inwazji rosji” – czytamy w oficjalnym komunikacie.
Wartość umowy to 2,5 miliarda funtów szterlingów. Sam kontrakt został jednak rozłożony na… 19 lat. W praktyce oznacza to zaledwie 263 rakiety rocznie. Dla zobrazowania skali: już dziś w ciągu jednej nocy na Ukrainę może zostać wystrzelonych ponad 500–600 celów powietrznych. Eksperci twierdzą, że wkrótce rosja będzie w stanie wypuszczać nawet do 1000 dronów „Shahed” w ramach jednej operacji.
Kolejnym kluczowym europejskim partnerem Ukrainy jest Francja. Jednak Paryż również skrytykował inicjatywę zakupu amerykańskiej broni dla Ukrainy. Powodem jest brak dodatkowych środków w krajowym budżecie. Te dostępne fundusze Francuzi chcą przeznaczać wyłącznie na rozwój własnej produkcji zbrojeniowej.
Prezydent Francji Emmanuel Macron od dawna apeluje, by Europejczycy rozwijali własny przemysł obronny. Co więcej, Francja – jeszcze od czasów generała de Gaulle’a – utrzymuje szczególne, bardziej niezależne relacje ze Stanami Zjednoczonymi i NATO. Kraj ten skupia się przede wszystkim na własnym rozwoju strategicznym, a dopiero w drugiej kolejności – na współpracy w ramach Sojuszu.
„Według dwóch francuskich urzędników zaznajomionych z tą sprawą, Paryż nie przystąpi do inicjatywy zakupu amerykańskiej broni właśnie z tego powodu. Francuski rząd stara się także zwiększyć krajowe wydatki na obronność, próbując jednocześnie ograniczyć budżet i zmniejszyć deficyt” – piszą dziennikarze Politico.
Podobny problem dotyczy Włoch. Rzym nie planuje zakupu broni od Stanów Zjednoczonych ani przekazania jej Ukrainie – informują media.
La Stampa twierdzi, że jedną z przyczyn jest to, że włoskie systemy uzbrojenia, które zostały już przekazane Kijowowi lub mogą zostać przekazane w przyszłości, opierają się na innych konfiguracjach technologicznych i nie będą kompatybilne z amerykańskim sprzętem. Jeszcze istotniejszym powodem jest jednak brak środków finansowych.
Jedynym planowanym zakupem amerykańskiej broni są wcześniej zapowiedziane samoloty F-35. Jedyne, na co obecnie są gotowi Włosi, to zapewnienie logistyki dostaw amerykańskiego uzbrojenia do Ukrainy – kwestia ta jest obecnie omawiana w tamtejszym Ministerstwie Obrony. I na tym koniec.
Nawet Czechy, będące bardzo ważnym i niezawodnym partnerem Ukrainy, odmówiły udziału w inicjatywie zakupu broni w USA. Premier Petr Fiala oświadczył, że Praga nie przyłączy się do tego programu.
„Republika Czeska koncentruje się na innych projektach i formach pomocy Ukrainie – na przykład poprzez inicjatywę dotyczącą amunicji. Dlatego obecnie nie rozważamy możliwości przystąpienia do tego przedsięwzięcia” – powiedział Fiala.
Podobne oświadczenia wydały również sąsiadujące z Ukrainą Słowacja i Węgry. Zresztą nikt nie spodziewał się innego stanowiska ze strony Bratysławy i Budapesztu, biorąc pod uwagę powszechnie znane antyukraińskie nastawienie Roberta Ficy i Viktora Orbána.
Są jednak także pozytywne sygnały ze strony innych partnerów Kijowa. Dania i Szwecja zadeklarowały gotowość zakupu w USA rakiet do systemów Patriot i przekazania ich Ukrainie. Zarówno Kopenhaga, jak i Sztokholm wydały już w tej sprawie odpowiednie oświadczenia w mediach.

Dlaczego Europa nie chce kupować broni od USA
Trudno zaprzeczyć, że europejscy partnerzy wykazują powściągliwość w kwestii finansowania zakupów broni od Stanów Zjednoczonych dla Ukrainy. Proces ten ma całkowicie racjonalne przyczyny.
Po pierwsze, możliwości finansowe wielu państw UE są na wyczerpaniu: w obliczu inflacji, wysokich wydatków socjalnych oraz groźby recesji w gospodarkach czołowych krajów – zwłaszcza Niemiec, Francji i Włoch – dalsze zwiększanie pomocy dla Ukrainy postrzegane jest jako obciążenie. Państwa Europy Zachodniej już od ponad trzech lat wspierają Ukrainę finansowo, humanitarnie i militarnie, przeznaczając na ten cel miliardy euro. Dotychczas główny ciężar finansowy spoczywał jednak na USA. Teraz, gdy Stany Zjednoczone oczekują od Europy przejęcia części kosztów zakupu amerykańskiej broni, Europejczycy odbierają to jako przeniesienie ciężaru z jednego ramienia na drugie – bez uwzględnienia ich i tak ograniczonych możliwości.
Po drugie, istotnym powodem jest strategiczne dążenie niektórych państw europejskich do zmniejszenia swojej zależności militarnej od USA. Od początku pełnoskalowej wojny europejscy producenci uzbrojenia coraz aktywniej rozwijają własny przemysł obronny, inwestując w krajową produkcję oraz współpracę w ramach UE. Europejscy przywódcy coraz częściej podkreślają potrzebę budowy „europejskiej autonomii obronnej”, obawiając się, że całkowita zależność od USA w zakresie bezpieczeństwa i zbrojeń pozbawi ich politycznej podmiotowości oraz uczyni podatnymi na zmiany w polityce zagranicznej Waszyngtonu.
Wreszcie, po trzecie — nie należy ignorować politycznej „frondy” wewnątrz Unii Europejskiej, która otwarcie sprzeciwia się kontynuowaniu wsparcia dla Ukrainy. Jaskrawymi przykładami są Węgry, które konsekwentnie blokują lub opóźniają decyzje o finansowaniu pomocy dla Kijowa, a także Słowacja, gdzie po dojściu do władzy Roberta Ficy rozpoczęto podobną politykę.
Częściowo do tej linii dołączają również niektóre ugrupowania polityczne w Holandii, Austrii, Włoszech i innych krajach. W cieniu tego frontu znajdują się także niektóre konserwatywne elity w Niemczech, które – choć nie występują publicznie – sprzeciwiają się nadmiernemu zaangażowaniu Berlina w wojnę. Opór ten często wynika z pragmatycznych kalkulacji: chęci zachowania kontaktów energetycznych, gospodarczych lub politycznych z rosją w przyszłości.
Ponadto dla części państw europejskich obecny poziom wsparcia dla Ukrainy stał się już granicą możliwości z powodu tzw. zmęczenia politycznego społeczeństw. Spadają wskaźniki zaufania do rządów, a w wyborach coraz częściej zwyciężają siły populistyczne i nacjonalistyczne, domagające się skoncentrowania na problemach wewnętrznych.
Wszystko to tworzy sytuację, w której nawet najbardziej proukraińskie rządy zmuszone są balansować między zobowiązaniami wobec sojuszników a presją własnego elektoratu — nie chcąc dalej przeznaczać środków na zakup zagranicznej broni w warunkach trudności budżetowych. To jedno z kluczowych wyzwań dla ukraińskiej obrony.