
Kilka dni temu, w artykule opublikowanym przez The Telegraph, były Naczelny Dowódca Sił Sojuszniczych w Europie, admirał James Stavridis, ostrzegł, że Sojusz Północnoatlantycki może „przeżywać swoje ostatnie dni”. Powodem, według oficera wojskowego, jest to, że Stany Zjednoczone ery Trumpa wykazały całkowicie niestabilne zaangażowanie w partnerstwo transatlantyckie.
Według admirała, świat może być świadkiem „zachodu słońca NATO”. Biorąc pod uwagę rosnącą globalną niestabilność, napięcia między USA a UE, zbliżenie administracji amerykańskiej z rosją, ciągłą agresję rosji na Ukrainę i wycofanie amerykańskiej pomocy, pytanie to staje się szczególnie istotne.
Czy NATO rzeczywiście znajduje się na skraju rozpadu? Na ile jest to realne? Jaka jest alternatywa i jakie stanowisko powinna zająć Ukraina? Mykyta Trachuk, komentator polityczny UA.News, wraz z ekspertami przyjrzał się tej kwestii.
Czy NATO już nie to samo?
Należy pamiętać, że NATO powstało jako sojusz wojskowo-polityczny, którego główną ideą była zbiorowa obrona w przypadku ataku ze strony ZSRR. Jednak w ostatnich latach mechanizmy bezpieczeństwa uległy znacznemu osłabieniu. Głównym wskaźnikiem stopniowej degradacji Sojuszu była niechęć większości państw członkowskich do przestrzegania nawet podstawowych zasad, takich jak przeznaczanie minimum 2% PKB na obronę.
W czasie inwazji rosji na Ukrainę na pełną skalę, tylko około jedna trzecia członków NATO wypełniała to zobowiązanie. Reszta państw zaniedbała je, co świadczyło o słabej woli wspierania zdolności wojskowych Sojuszu. W rzeczywistości NATO coraz mniej przypominało potężny sojusz wojskowy, a bardziej klub polityczny.
Przypadek przystąpienia Czarnogóry do NATO w 2017 roku był szczególnie obrazowy. Jest to bardzo mały kraj bałkański o powierzchni 2,5 razy mniejszej niż obwód kijowski, z 600 000 mieszkańców i zaledwie kilkoma tysiącami żołnierzy w armii. Oczywiście jego akcesja w żaden sposób nie wzmocniła zdolności obronnych Sojuszu.
Zamiast tego, takie członkostwo było raczej projektem politycznym, który przyniósł korzyści ekonomiczne i wizerunkowe, a nie wzmocnienie zdolności wojskowych bloku. I jest to prawda, ponieważ po oficjalnym przystąpieniu do bloku Podgorica poprawiła swoją reputację biznesową i była w stanie zapewnić finansowanie szeregu programów modernizacyjnych.
Warto również zauważyć, że gdyby Czarnogóra była w poważnym niebezpieczeństwie, jest mało prawdopodobne, aby NATO rozpoczęło wojnę w jej obronie. Nawiasem mówiąc, w 2018 roku prezydent USA Donald Trump powiedział to wprost. Po raz kolejny dowodzi to, że koncepcja zbiorowego bezpieczeństwa nie działa już zgodnie z założeniami.
Po 2022 r. Sojusz ma okazję udowodnić swoją skuteczność, zwłaszcza w kontekście inwazji rosyjskiej na pełną skalę. Jednak pomimo rozszerzenia o Finlandię i Szwecję, blok nadal ma poważne problemy z zapewnieniem rzeczywistej zdolności obronnej.
Wprawdzie państwa NATO udzielają Ukrainie pomocy wojskowej, ale procesowi temu towarzyszą ciągłe spory i problemy polityczne, a dostawy są niewystarczające do prowadzenia wojny o takim natężeniu. Sytuacja, w której największy sojusz wojskowy w historii nie jest w stanie na czas zapewnić pełnego wsparcia swojemu najważniejszemu partnerowi geopolitycznemu, świadczy o jego wewnętrznym kryzysie.
Stany Zjednoczone nie chcą już finansować bezpieczeństwa Europy
Jednym z głównych problemów NATO jest jego całkowita zależność od Stanów Zjednoczonych. Waszyngton faktycznie utrzymuje Sojusz, inwestując około 70% jego budżetu obronnego. Amerykańska obecność wojskowa w Europie jest głównym czynnikiem odstraszającym zagrożenia.
Polityka USA wobec NATO ulega jednak znaczącym zmianom. Donald Trump po raz kolejny otwarcie kwestionuje potrzebę istnienia Sojuszu. Ponadto Waszyngton nie może być już uważany za tak wiarygodnego partnera jak kiedyś. Rankiem 4 marca pojawiły się liczne doniesienia medialne, że Ameryka zawiesza lub przynajmniej poważnie ogranicza pomoc wojskową dla Ukrainy. Zostało to później potwierdzone przez Biały Dom. Podobna sytuacja może przydarzyć się każdemu w dowolnym momencie.
Trump domaga się teraz, aby kraje europejskie nie tylko wypełniły swoje zobowiązania w wysokości 2% PKB, ale także zwiększyły wydatki na obronę do 5%. Dla większości państw członkowskich NATO, które już teraz nie są w stanie wydać nawet 2%, takie żądania są wygórowane. Dla porównania, Ukraina wydaje ponad 26% PKB na obronność, więcej niż jakikolwiek inny kraj na świecie z wyjątkiem Korei Północnej. Tylko w tym kontekście członkostwo Kijowa w Sojuszu wydaje się być logiczną decyzją.
Jeśli Stany Zjednoczone ostatecznie stracą zainteresowanie NATO, będzie to oznaczać koniec bloku w jego obecnej formie. Wycofanie się USA z NATO lub znaczące ograniczenie ich udziału zmusiłoby Europę do samodzielnego zbudowania kolektywnego systemu obrony. Ale czy kraje UE są na to gotowe? Doświadczenie pokazuje, że bez amerykańskiego przywództwa wiele państw europejskich nie jest w stanie wziąć prawdziwej odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo.
Ukraina i nowy format bezpieczeństwa
Jednym z największych strategicznych błędów poprzedniego kierownictwa Ukrainy było zapisanie w konstytucji kursu kraju na członkostwo w NATO. W rzeczywistości perspektywy członkostwa pozostają iluzoryczne, a przyszłość Sojuszu stoi pod znakiem zapytania.
Jeśli Stany Zjednoczone zdystansują się od NATO, a Europa nie zdoła zrekompensować swojej roli, Ukraina będzie musiała szukać alternatywnych gwarancji bezpieczeństwa. Dołączenie do bloku, który również słabnie, staje się coraz bardziej nierealnym scenariuszem.
Jedną z możliwych opcji byłoby stworzenie nowej struktury obronnej, takiej jak Europejska Organizacja Obrony lub coś podobnego: sojusz skupiony wyłącznie na bezpieczeństwie kontynentu europejskiego bez udziału USA. Podobne pomysły zostały już wyrażone przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który zaproponował utworzenie jednej europejskiej armii. Podobne komentarze wygłosił admirał Stavridis.
Ukraina, z najsilniejszą armią w Europie, liczącą około miliona żołnierzy, mogłaby odegrać kluczową rolę w kształtowaniu takiej nowej architektury bezpieczeństwa. Wymaga to jednak wyraźnej woli politycznej i zdolności do strategicznego myślenia. To, czy mamy to wszystko dzisiaj, jest poważnym pytaniem.
Opinie ekspertów
Ekspert wojskowy i emerytowany kapitan marynarki wojennej USA Gary Tabach uważa, że Ukraina powinna zawsze szukać innych gwarancji bezpieczeństwa poza NATO. Tabach jest pewien, że i tak nie zostaniemy przyjęci do Sojuszu. Przynajmniej nie stanie się to w najbliższej przyszłości.
„Admirał Stavridis, pod którego dowództwem miałem zaszczyt służyć, powiedział coś innego. Istnieją opcje, że jeśli tak dalej pójdzie, NATO może nie przetrwać zbyt długo. Tak więc interpretacja może nie być całkowicie dokładna. Po drugie, są rozmowy. Administracja Trumpa nie mówi tego bez powodu, że NATO nie jest potrzebne i że USA z niego wychodzą. Mówią coś innego: jeśli Europa próbuje stworzyć równoległą organizację, a w NATO i tak nie płaci swojej części, to jaki jest sens istnienia NATO? My, USA, w pełni finansujemy NATO. Europejczycy nadal z niego korzystają, a płacimy my. Po co nam to? Taka jest logika.” - wyjaśnia Tabach.
Według wojskowego wszystko zależy teraz od Europy. Jeśli Europejczycy stworzą jakąś organizację równoległą do NATO, to Sojusz rzeczywiście straci na znaczeniu. W każdym razie nasz rozmówca jest pewny siebie: Ukraina nie zostanie przyjęta do NATO.
„W 2008 roku, kiedy byłem w Bukareszcie na szczycie, Ukraina nie została przyjęta... Ale nadal upiera się, że wejdzie do NATO. Ukraina ma do tego pełne prawo. Ale jakim sposobem, jakim mechanizmem? Tego nie rozumiem. Po pierwsze, NATO musiałoby zmienić wszystkie swoje statuty. Po drugie, Ukraina musi współpracować z sąsiadami. W Ukrainie uważa się, że wstąpienie do NATO zależy od prezydenta USA. Ale tak nie jest. To zależy od wszystkich 32 członków NATO. Owszem, Ameryka może "wykręcić ręce" niektórym krajom, ale nie wszystkim 32. I to jest zadanie dla waszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych” - mówi ekspert.
Tabach jest pewien, że przystąpienie do NATO jest obecnie nierealne. Ale to nie koniec świata. Ukraina wcale nie musi przystępować do Sojuszu. Istnieją inne formaty zapewnienia gwarancji bezpieczeństwa.
„Ukraina nie musi koniecznie wstępować do NATO. Istnieje wiele krajów, które nie należą do NATO i są bardzo dobrze rozwinięte. Japonia nie jest w NATO. Korea Południowa nie jest w NATO. Izrael walczy od prawie stu lat i także nie jest w NATO. A mimo to wszystkie te kraje mają silną obronę i są chronione przed wrogami.
Uważam, że Ukraina powinna skupić się na realistycznych podejściach do problemu, a nie rozwlekać kwestie, które są nierealne. Ponieważ w najbliższej przyszłości Ukraina nie wejdzie do NATO, niezależnie od swoich starań. Najpierw musimy zaprzestać walk. Następnie musimy zakończyć wojnę. Następnie musimy odbudować gospodarkę. Stworzyć wysoko opłacaną, gotową do walki armię, tak jak zrobiły to inne kraje. I to będzie gwarancją bezpieczeństwa” - podsumował Gary Tabach.
Serhii Dzherdzh, przewodniczący Ligi Obywatelskiej Ukraina-NATO, uważa inaczej. Jego zdaniem Kijów powinien zarówno aspirować do członkostwa w Sojuszu, jak i jednocześnie szukać innych formatów.
„Konieczne jest zarówno aspirowanie do NATO, jak i szukanie alternatyw. Poziom, który reprezentuje NATO, jest dla nas istotny. W ten sposób podnosimy jakość naszych sił zbrojnych. A wszelkie wypowiedzi Trumpa nie oznaczają rozpadu NATO. Trump za cztery lata odejdzie ze stanowiska. To tylko opinie, a wszystko zależy od wielu czynników. Kiedyś Biden i Kongres podjęli decyzję, że bez zgody amerykańskiego parlamentu nie mogą być podejmowane żadne decyzje dotyczące NATO. Sam Trump nie może o tym decydować jednoosobowo... W ramach NATO Stany Zjednoczone są dwukrotnie silniejsze. A bez NATO – dwukrotnie słabsze. NATO opiera się na dwóch filarach: Ameryce Północnej i Europie. I nawet jeśli Trump twierdzi, że ich głównym problemem jest Chiny, to jak Stany Zjednoczone zamierzają im przeciwdziałać? Samodzielnie czy jednak we współpracy z Europą? Lepiej działać razem. Wydaje mi się, że wszystkie te wypowiedzi dotyczące NATO są „wstępne”. Jak na razie nie widzimy, aby którykolwiek kraj opuszczał Sojusz.
Jeśli chodzi o nowe sojusze – możemy ich szukać i je wspierać... Dla nas każda umowa z NATO jest pozytywna. To lepsze niż nic. Ale oczywiste jest, że żadna umowa nie zastąpi członkostwa w Sojuszu. NATO funkcjonuje. Natomiast wszelkie nowe sojusze czy organizacje to wciąż tylko teoria, marzenia” - mówi Dzherdzh.
Ekspert podsumowuje, że w tej chwili nie ma potrzeby podejmowania żadnych drastycznych ruchów. Kurs na UE i NATO pozostaje niezmieniony. Jednak Ukraina musi również uczestniczyć w formatach paneuropejskich, jeśli takie istnieją.
Andrii Zolotariov, politolog i szef centrum „Trzeci Sektor”, jest przekonany, że kwestia euroatlantyckiej przyszłości Ukrainy stała się obecnie czymś w rodzaju religii, „ślepą wiarą”. A wszyscy ci, którzy kwestionują ją z uzasadnionymi wątpliwościami, są nazywani „wrogami ludu”.
„Rzeczywiście, zapraszają nas dziś do „euroatlantyckiego jutra”. Które jednak może okazać się dniem wczorajszym. Może się zdarzyć, że kiedy podejdziemy do drzwi NATO, okaże się, że NATO już nie istnieje. Uważam, że NATO znalazło się w głębokim kryzysie. Stany Zjednoczone stanowią 70% budżetu Sojuszu. Podstawą militarnej potęgi NATO jest amerykańska armia. Tak, w 2022 roku wszyscy zjednoczyli się wokół USA w konfrontacji z rosją, mieliśmy moment konsolidacji. Ale przez te trzy lata wiele się radykalnie zmieniło. Podejście zwolenników Trumpa jest zupełnie inne. Już w 1987 roku Trump opublikował artykuł, w którym rozwijał myśl, że sojusznicy powinni płacić USA za bezpieczeństwo, a Ameryka nie powinna utrzymywać „darmozjadów”. Wtedy brzmiało to jak szaleństwo. Ale jak widać, Trump nie zrezygnował z tej idei.
Tymczasem Europa pogrążona jest w kryzysie gospodarczym. Nie jest gotowa na radykalne zmiany ani na zwiększenie wydatków na obronność... Mówi się u nas, że poradzimy sobie bez amerykańskiej pomocy wojskowej. Ale to iluzja. W Londynie jasno nam dano do zrozumienia, że trzeba będzie dogadywać się z Trumpem. Europa pomoże, ale bez USA nie będzie poważnego wsparcia” - powiedział Zolotariov.
Ekspert twierdzi, że dziś przyszłość NATO stoi pod dużym znakiem zapytania. „Post Elona Muska na temat NATO i ONZ to jasny sygnał: albo Trump postawi bardzo twarde warunki, albo USA mogą po prostu ponownie przemyśleć swoje członkostwo w Sojuszu. Nowe formaty sojuszy są możliwe, ale na to potrzeba czasu. A czasu jest mało.
„Najlepszą gwarancją bezpieczeństwa jest bycie silnym” - podsumował Andrii Zolotariov.
Podsumowując, możemy stwierdzić, że NATO przeżywa obecnie poważny kryzys. Czas pokaże, czy będzie on transformacyjny, czy ostateczny. Jest jednak jasne, że Sojusz nie spełnia już swojej pierwotnej misji jako sojusz wojskowy. Niska gotowość państw członkowskich do finansowania obrony, niezdolność do szybkiego reagowania na wyzwania współczesnego świata i możliwe wycofanie się Stanów Zjednoczonych sprawiają, że jego przyszłość jest niepewna.
Ukraina musi zdać sobie sprawę, że bezpieczeństwo kraju nie może zależeć od nikogo poza nami samymi. Sojusz albo się przekształci, albo przestanie istnieć w obecnej formie. W tych okolicznościach Kijów powinien rozważyć alternatywne opcje: albo utworzenie nowych sojuszy obronnych, albo radykalne wzmocnienie własnych zdolności obronnych.
Mykyta Trachuk