Wojna w Ukrainie trwa i nieustannie się nasila. W ostatnich miesiącach obserwowano wyraźne „ochłodzenie” procesu pokojowego — stało się jasne, że w najbliższym czasie nie ma żadnych szans na pokój.
Jednak w ubiegłym tygodniu proces ten niespodziewanie się odblokował: prezydent USA Donald Trump odbył długą rozmowę z rosyjskim dyktatorem władimirem putinem, po czym zapowiedział spotkanie przywódców Stanów Zjednoczonych i rosji w stolicy Węgier – Budapeszcie. Następnego dnia gospodarz Białego Domu spotkał się z prezydentem Zełenskim.
Wszystko to dawało nadzieję na choćby częściowy przełom w procesie pokojowym. Jednak warunki stawiane przez Moskwę pozostały niezmiennie twarde: putin nie zamierza iść na żadne kompromisy, a jako warunek rozpoczęcia rozmów domaga się przekazania mu ukraińskiego Donbasu. W tej sytuacji rozczarowany Trump ogłosił odwołanie szczytu w Budapeszcie i wprowadził nowe sankcje wobec rosji.
Twardość, upór i bezkompromisowość putina są powszechnie znane. Ale pojawia się pytanie: dlaczego rosyjska machina wojskowo-polityczna tak mocno uparła się właśnie na Donbas? Dlaczego stało się to „kwestią zasadniczą” i dlaczego Kreml tak bardzo potrzebuje tego ukraińskiego regionu?
Odpowiedź należy szukać w czterech nierozerwalnie powiązanych wymiarach, które wykraczają daleko poza ideologiczne hasła o „obronie naszych ludzi”: zasobowym, wojskowym, (geo)politycznym i symbolicznym.
Koniec z Budapesztem: Trump rozczarowany putinem
Równo tydzień temu, w czwartek 16 października, amerykański przywódca przeprowadził długą rozmowę telefoniczną ze swoim rosyjskim odpowiednikiem. Inicjatorem rozmowy była Moskwa. W tym czasie trwały intensywne rozmowy na temat przekazania Ukrainie rakiet Tomahawk. Ewidentnie wzbudziło to niepokój putina, dlatego postanowił porozmawiać z Trumpem.
Po rozmowie prezydent USA napisał obszerny post o „wspaniałych negocjacjach” i zapowiedział pokojowy szczyt w Budapeszcie. Następnego dnia, podczas spotkania z Zełenskim, mocno naciskał na Ukrainę, żądając – według doniesień – przekazania rosji Donbasu, zgodnie z życzeniem putina. Od tego czasu ukraiński przywódca wielokrotnie podkreślał, że nie zamierza oddawać terytoriów.
Jednak dla putina ta kwestia pozostaje kluczowa. rosja rzekomo jest gotowa zawiesić ogień – ale tylko w zamian za cały Donbas.
To rozwścieczyło Trumpa, który po raz kolejny poczuł się oszukany, wierząc kremlowskim zapewnieniom o rzekomym dążeniu rosji do pokoju. Dlatego 22 października prezydent USA ogłosił, że spotkanie w Budapeszcie zostaje na razie odwołane, a Stany Zjednoczone wprowadzają nowe sankcje wobec rosji.
„Odwołałem spotkanie z putinem... Odbędzie się ono w przyszłości. Być może, zobaczymy... Czułem, że nadszedł czas, by wprowadzić sankcje wobec rosji... Wszystkie rozmowy z putinem przebiegają świetnie, ale nie prowadzą do niczego. Mam nadzieję, że sankcje sprawią, że putin stanie się bardziej rozsądny” – powiedział Trump dziennikarzom, nie ukrywając rozczarowania.

Donbas – po co putinowi?
Donbas stał się epicentrum i iskrą zapalną wojny rosyjsko-ukraińskiej już w 2014 roku. Ten piękny region, wyjątkowy pod względem przemysłowym, kulturowym i gospodarczym, przekształcił się w arenę militarnego i politycznego konfliktu, który trwa już drugą dekadę. Sytuacja wokół tego regionu staje się coraz bardziej napięta, ponieważ Kreml wciąż stawia całkowite przekazanie ukraińskiego Donbasu jako kluczowy warunek hipotetycznego (!) zawieszenia broni i rozpoczęcia rozmów pokojowych.
Pierwszy powód, dla którego rosja tak bardzo potrzebuje Donbasu, ma charakter surowcowy. Kontrola nad tym obszarem daje Moskwie nie tylko dostęp do zniszczonych, ale wciąż strategicznie ważnych mocy przemysłowych, lecz także do ogromnych rezerw surowców naturalnych, które mają kluczowe znaczenie dla przyszłych projektów technologicznych i energetycznych. Mimo znacznych zniszczeń spowodowanych działaniami wojennymi, ziemia Donbasu pozostaje jednym z najbogatszych w zasoby mineralne obszarów w Europie.
Według szacunków zachodnich ekspertów, potencjalna łączna wartość zasobów mineralnych znajdujących się na terytoriach Donbasu wynosi około 12 bilionów dolarów. To ogromna kwota dla każdego, nawet najbogatszego państwa. Choć w ciągu ośmiu lat okupacji części Donbasu przed pełnoskalową inwazją rosja przekształciła te ziemie w zdegradowane szare strefy, wydobycie węgla i innych surowców pozostaje dla Moskwy ważne – zarówno dla zaspokojenia własnych potrzeb, jak i dla utrzymania geopolitycznej kontroli nad rynkami energetycznymi.
Strategiczne znaczenie Donbasu wynika nie tylko z zasobów węgla, lecz także z obecności kluczowych minerałów krytycznych, niezbędnych dla współczesnych technologii. Zasoby te – w szczególności lit, tytan, tantal, cez i stront – są niezastąpione dla sektorów energetycznego i obronnego. Jednym z najbardziej strategicznych aktywów pozostaje lit: złoże Szewczenkowskie w obwodzie donieckim należy do największych w Europie. Ponadto pod kontrolą lub w bezpośrednim zagrożeniu okupacją znajdują się znaczne zasoby tytanu i pierwiastków ziem rzadkich.
Kontrola nad tymi minerałami krytycznymi pozwoliłaby rosji nie tylko zaopatrywać własny przemysł, lecz także oferować te surowce na sprzedaż sojusznikom. W ten sposób Moskwa wzmacnia swój status globalnego gracza surowcowego i wykorzystuje Donbas jako ekonomiczno-surowcowe zaplecze dla własnych potrzeb.
Drugim czynnikiem decydującym o znaczeniu Donbasu jest jego wymiar wojskowy. Terytorium to stanowi klucz do operacyjnej swobody działania agresora na całym wschodnim froncie. Zajęcie tego regionu jest kluczowe dla realizacji długofalowych planów ekspansji Moskwy.
Od 2014 roku Ukraina budowała w obwodzie donieckim swój najpotężniejszy system obronny – tak zwany „pas forteczny”. To głęboko rozbudowana sieć okopów, bunkrów i umocnionych pozycji w miastach, które razem tworzą złożone aglomeracje przemysłowe. Utrzymanie tego pasa stanowi podstawę obrony wschodniego kierunku. rosjanie od lat, ponosząc ogromne straty, mozolnie przebijają się przez te umocnienia.

Wydaje się, że między innymi z powodu niedopuszczalnie wysokiej ceny frontalnego szturmu putin domaga się całkowitego wycofania Ukrainy z obwodu donieckiego jako warunku zawieszenia broni. Krok ten jest kalkulacją wojskową: Kreml próbuje uzyskać strategicznie ważne terytoria przy stole negocjacyjnym, co pozwoli uniknąć krytycznych strat w zasobach ludzkich i sprzęcie wojskowym, które byłyby nieuniknione w kolejnych latach szturmów. Otrzymując Donbas bez walki, rosja osiągnęłaby kluczowy cel militarny, zachowując jednocześnie zasoby na wypadek przyszłej eskalacji, jeśli zdecyduje się kontynuować ofensywę w głąb Ukrainy.
W przypadku wycofania się Ukrainy z dobrze ufortyfikowanych pozycji w obwodzie donieckim rosja uzyskałaby strategiczny przyczółek — swoisty „klin”, który znacznie skróciłby odległość do innych dużych ośrodków regionalnych. To potencjalnie umożliwiłoby rosyjskim siłom dalsze ataki, kierujące się na wschodnie części obwodów dniepro i zaporoskiego, a także na południowe rejony obwodu charkowskiego. Wspomniane regiony są znacznie słabiej ufortyfikowane niż obecny „pas forteczny” Donbasu.
Trzecia przyczyna znaczenia regionu donieckiego dla federacji rosyjskiej ma charakter polityczno-symboliczny. Terytorium to stało się ideologiczną podstawą wojny i zbyt kosztowną inwestycją polityczną, by można było z niego zrezygnować.
Wojna w Ukrainie w istocie rozpoczęła się właśnie w Donbasie w 2014 roku. „Rosyjska wiosna” na bagnetach Igora Girkin–Striełkowa rozpoczęła się w Słowiańsku, a dopiero później dotarła do Doniecka i innych miast regionu. Ostatecznie to właśnie hasła o „obronie naszego Donbasu” stały się jednym z formalnych uzasadnień pełnoskalowej agresji FR w 2022 roku.

putin zainwestował zbyt wiele własnego kapitału politycznego i przelał niezliczone ilości krwi – zarówno swoich, jak i cudzych żołnierzy, nie wspominając o ludności cywilnej – by teraz po prostu się wycofać. Jeśli w wyniku tzw. „specjalnej operacji wojskowej” rosja nie uzyska Donbasu, może to poważnie podważyć wewnętrzną stabilność reżimu.
Właśnie dlatego Donbas jest kwestią zasadniczą we wszelkich żądaniach negocjacyjnych Kremla: to już głęboko symboliczna i irracjonalna kwestia wizerunku, poczucia własnej godności i postrzegania rosji w oczach świata. Jednocześnie Ukraina, jeśli będzie zmuszona oddać to terytorium, natychmiast pogrąży się w głębokim kryzysie politycznym, co jedynie podkreśla znaczenie regionu.
Czwartą – i najbardziej dalekosiężną – konsekwencją oddania Donbasu byłoby jednak nie tylko terytorialne osłabienie Ukrainy, lecz także ustanowienie międzynarodowego precedensu zbrojnej zmiany granic. Można tu przywołać przykład Krymu i innych podobnych przypadków, jednak niemal bezkrwawa aneksja jest w oczach społeczności międzynarodowej postrzegana inaczej niż ciężka i krwawa wojna tocząca się już prawie cztery lata.
Przekazanie rosji dużego i dobrze ufortyfikowanego terytorium wraz z setkami tysięcy ludzi mogłoby zostać odebrane jako „nagroda” dla Kremla. To niebezpieczny precedens i zły przykład dla innych autorytarnych reżimów. Konsekwencje takiej zbrojnej zmiany granic dla ładu międzynarodowego mogą być niezwykle destrukcyjne.

Podsumowując, Donbas to nie tylko terytorialne trofeum dla rosji. To wielofunkcyjna, wielowarstwowa i kluczowa dźwignia putina, pozwalająca mu realizować cele obejmujące gospodarkę, politykę, wojnę, a nawet sferę symboliczną.
Donbas jest dziś dla Moskwy kwestią życia i śmierci – regionem, z którym wiąże się zbyt wiele, by tak po prostu się od niego odciąć. W tym właśnie tkwi tragedia Donbasu – w istocie po prostu nie miał szczęścia, że znalazł się w geopolitycznym potrzasku.
Mimo złożoności sytuacji nadal należy wciąż poszukiwać możliwości pokojowego rozwiązania i kompromisu w kwestiach terytorialnych oraz innych spornych zagadnieniach. Z żalem jednak trzeba przyznać, że jesienią 2025 roku na horyzoncie nie widać nawet cienia pokoju, a wszelkie próby zmuszenia Ukrainy i rosji do porozumienia kończą się impasem wzajemnej nieufności, nienawiści i przekonania obu stron, że na polu bitwy uda im się osiągnąć więcej niż przy stole dyplomatycznym.