$ 41.38 € 44.8 zł 10.71
+10° Kijów +13° Warszawa +19° Waszyngton
Polska i kraje bałtyckie: kolejne ofiary rosji?

Polska i kraje bałtyckie: kolejne ofiary rosji?

28 marca 2025 17:48

W obliczu rosnących napięć geopolitycznych w Europie Wschodniej oraz agresywnej polityki i retoryki federacji rosyjskiej kwestia bezpieczeństwa Polski i krajów bałtyckich ponownie nabiera szczególnego znaczenia. Wielu ekspertów uważa, że po Ukrainie to właśnie te państwa mogą stać się kolejnymi ofiarami Kremla.


Choć końca wojny w Ukrainie wciąż nie widać, doświadczenia historyczne, współczesne wyzwania oraz przygotowania do możliwych scenariuszy agresji ze strony Moskwy wymagają dogłębnej analizy tu i teraz. W końcu już Rzymianie mówili: Si vis pacem, para bellum – „Jeśli chcesz pokoju, przygotuj się do wojny”.


W rzeczywistości wszystkie wymienione kraje już się przygotowują. Polska prowadzi obecnie intensywne działania w zakresie obronności. Podobne procesy zachodzą również w państwach bałtyckich.


Dlaczego Polska i kraje bałtyckie od wieków pozostają w konflikcie z rosją? Jakie mogą być kolejne kroki Moskwy? W jaki sposób potencjalne ofiary agresji przygotowują się do obrony? Nad tymi kwestiami pochylił się Mykyta Traczuk, komentator polityczny UA.News.



Historyczny kontekst konfliktów


Relacje między Polską, Litwą, Łotwą, Estonią a rosją od stuleci charakteryzowały się napięciem i częstymi konfliktami. Wynikały one z ambicji geopolitycznych oraz dążeń tych narodów do uniezależnienia się od Moskwy.


Stosunki polsko-rosyjskie sięgają średniowiecza. W XVI i XVII wieku Rzeczpospolita Obojga Narodów, obejmująca Polskę i Litwę, była jedną z najpotężniejszych europejskich monarchii, rywalizującą z Moskwą o wpływy w Europie Wschodniej. Wojna polsko-moskiewska zakończyła się podpisaniem rozejmu w Dywilinie, na mocy którego znaczne terytoria przeszły pod panowanie Rzeczypospolitej.


Jednak w XVIII wieku sytuacja diametralnie się zmieniła. Imperium Rosyjskie, wspólnie z Prusami i Austrią, dokonało trzech rozbiorów Rzeczypospolitej (w 1772, 1793 i 1795 roku), co doprowadziło do całkowitego wymazania Polski z mapy Europy na ponad sto lat.


rosja przejęła znaczną część ziem polskich, co wywołało falę powstań narodowowyzwoleńczych. Wszystkie zostały brutalnie stłumione, a uczestnicy poddani represjom.


Litwa, Łotwa i Estonia również miały skomplikowane relacje z rosją. Po Wielkiej Wojnie Północnej zostały wchłonięte przez Imperium Rosyjskie. Pomimo zachowania pewnych praw autonomicznych, rusyfikacja oraz ograniczanie narodowej tożsamości kulturowej stały się elementami imperialnej polityki Moskwy na długie lata.


Po I wojnie światowej i upadku europejskich imperiów kraje bałtyckie odzyskały niepodległość w 1918 roku. Jednak okres suwerenności nie trwał długo. W 1940 roku, na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow, Związek Radziecki zaanektował Litwę, Łotwę i Estonię. Towarzyszyły temu masowe deportacje, represje, przymusowa kolektywizacja oraz brutalne narzucenie ideologii komunistycznej.


Historia Polski i krajów bałtyckich to nieustanna walka o niepodległość i suwerenność w obliczu rosyjskiej ekspansji. Wszystkie zaangażowane strony mają powody, by żywić do siebie niechęć – narody, które były ofiarami rosyjskiego imperializmu, nie zapomniały o swojej przeszłości, podczas gdy rosja, jako klasyczne imperium, postrzega je jako „niewdzięczne” i „rusofobiczne”.




Możliwe scenariusze agresji


Obecna sytuacja geopolityczna w Europie, w szczególności trwająca agresja rosji na Ukrainę, zmusza Polskę i kraje bałtyckie do poważnej oceny potencjalnych zagrożeń ze strony rosji. Scenariusze mogą być różne.


rosja jest w pełni zdolna do stosowania taktyki wojny hybrydowej, obejmującej cyberataki, dezinformację, presję ekonomiczną oraz wspieranie prorosyjskich ruchów. Moskwa stosowała te metody w Ukrainie przez wiele lat i stosuje je również wobec krajów zachodnich.


Już w grudniu 2024 roku polski admirał Krzysztof Jaworski stwierdził, że rosja systematycznie narusza bezpieczeństwo na Morzu Bałtyckim, m.in. poprzez zakłócanie łączności komórkowej i danych o ruchu statków, co stanowi zagrożenie dla statków i dostaw energii. Działania te mają na celu sprawdzenie reakcji państw zachodnich i są częścią typowej wojny hybrydowej, łączącej tradycyjne metody wojskowe z działalnością wywrotową w sferze gospodarczej i politycznej.


Nie ustają pogłoski o możliwej bezpośredniej agresji. Niemniej jednak jednoznaczna wojskowa inwazja rosji na Polskę lub kraje bałtyckie jest obecnie mało prawdopodobna ze względu na ich członkostwo w NATO. Jednak „mało prawdopodobna” nie oznacza „niemożliwa”.


Zgodnie z doktryną wojskową rederacji rosyjskiej, Moskwa zastrzega sobie prawo do użycia siły wojskowej, gdy uważa, że istnieje zagrożenie dla jej interesów narodowych. Potencjalne powody inwazji mogą obejmować:




  • Ochrona ludności rosyjskojęzycznej. rosja już wykorzystywała ten argument podczas aneksji Krymu i inwazji na Donbas. Tak samo – „wyzwolenie naszych” – uzasadniało pełnoskalową inwazję w 2022 roku. Warto dodać, że w krajach bałtyckich, szczególnie w Łotwie i Estonii, duża część ludności jest rosyjskojęzyczna: około 25% w Łotwie i 30% w Estonii. Łącznie w krajach bałtyckich żyje około 900 tys. osób, które identyfikują się jako rosjanie. Może to zostać wykorzystane jako pretekst do uzasadnienia agresji.

  • Prowokacje na granicy. rosja może tworzyć sztuczne incydenty, oskarżając Polskę lub Litwę o „naruszenia bezpieczeństwa”. Na przykład mogłaby używać grup sabotażowych do ataków na obiekty infrastrukturalne lub do ataków na rosyjskich obywateli w tych krajach. Coś na wzór „prowokacji gliwickiej” w wersji rosyjskiej.

  • Blokada korytarza suwalskiego. To wąski odcinek granicy polsko-litewskiej o długości około 65 km, który oddziela rosyjską enklawę Kaliningrad od Białorusi. Zajęcie tego korytarza pozwoliłoby rosji odciąć kraje bałtyckie od reszty NATO, znacznie utrudniając ich obronę, pozostawiając jedynie szlaki morskie.

  • Wykorzystanie sojuszników. rosja mogłaby sprowokować konflikt na terytorium Białorusi, co znacząco skomplikowałoby pozycję strategiczną Polski i Litwy. Choć ta opcja wydaje się mało prawdopodobna z powodu stanowiska Aleksandra Łukaszenki, który zdecydowanie nie chce angażować się bezpośrednio w żadną dużą wojnę.


Ważnym aspektem jest fakt, że zgodnie z artykułem 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, atak na jedno z państw NATO uznawany jest za atak na cały Sojusz. Niemniej jednak czynniki polityczne mogą wpływać na rzeczywistą reakcję NATO.


Nikt nie ma wątpliwości, że główną rolę w Sojuszu odgrywają Stany Zjednoczone. Prezydent Donald Trump wielokrotnie krytykował NATO i poddawał w wątpliwość konieczność automatycznej pomocy krajom członkowskim. Odmowa aktywnej interwencji USA w konflikcie mogłaby spowodować opóźnienia w procesie podejmowania decyzji w NATO.


Nie zniknie również wewnętrzny podział. Niektóre państwa członkowskie Sojuszu, w tym Niemcy i Francja, mogą naciskać na dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu zamiast natychmiastowej reakcji militarnej. Ostatecznie, mimo że NATO dysponuje siłami szybkiego reagowania, trudności logistyczne i decyzje polityczne mogą spowodować opóźnienia, co da rosji strategiczną przewagę przynajmniej na początkowych etapach potencjalnej wojny.


Український експерт Іван Яковина: "РФ готується до захоплення країн Балтії, техніку розвантажують біля кордонів Литви" - LRT



Przezorny – zawsze uzbrojony


Świadome realnego zagrożenia, Polska i kraje bałtyckie aktywnie wzmacniają swoje zdolności obronne na miarę swoich możliwości i dostępnych zasobów. Polska inwestuje rekordowe środki w obronność, planując przeznaczyć na cele wojskowe ponad 4,7% PKB w 2025 roku. Ponadto Warszawa dąży do szybkiego wzmocnienia, przezbrojenia i uzupełnienia swoich sił zbrojnych, zwiększając ich liczebność do 300 tysięcy żołnierzy.


Wzdłuż granicy z rosją i Białorusią Polska buduje system umocnień obronnych – „Tarczę Wschodnią”. Obejmuje on umocnienia przeciwczołgowe, posterunki obserwacyjne oraz linie fortyfikacji. Polska aktywnie nabywa amerykańskie czołgi Abrams, systemy rakietowe HIMARS oraz myśliwce F-35. Kraj bierze również czynny udział w międzynarodowych manewrach wojskowych, takich jak Defender Europe 2024, szkoląc i przygotowując swoją armię.


Sytuacja Litwy, Łotwy i Estonii jest bardziej skomplikowana. To niewielkie państwa o bardzo małych siłach zbrojnych, które nie mają wystarczających sił ani nie stanowią realnego zagrożenia. Zdając sobie sprawę z własnej wrażliwości, kraje bałtyckie mimo wszystko starają się wzmacniać swoje zdolności obronne. Litwa wznosi betonowe umocnienia wzdłuż granicy z Białorusią.


Kraje te pokładają jednak największą nadzieję w zwiększonej obecności wojskowej NATO. Na ich terytoriach stacjonują międzynarodowe grupy bojowe NATO pod dowództwem Niemiec, Kanady i Wielkiej Brytanii.


Wszystkie trzy państwa rozwijają także obronę cybernetyczną w odpowiedzi na zagrożenie rosyjskimi atakami hakerskimi. Przygotowują również ludność do obrony. Litwa już zapowiedziała przywrócenie obowiązkowej służby wojskowej od 2026 roku, a Estonia i Łotwa aktywnie rozwijają jednostki obrony terytorialnej, wzorowane na ukraińskich.


Wszystko wskazuje na to, że kraje te przygotowują się na ewentualny konflikt. Podobną narrację powiela rosyjska propaganda. Nie można jednak mylić przyczyny ze skutkiem.


Wszystkie te działania są reakcją na agresywną politykę rosji putina. Dla wszystkich jest jasne, że nawet gdyby kraje bałtyckie się zjednoczyły, nie stanowiłyby realnego zagrożenia dla rosji. To jednak Moskwa ponosi główną odpowiedzialność za militaryzację regionu.


Литовский военный эксперт: Вступление Польши в НАТО имело большое значение для Литвы - Польское радио на русском



Opinia eksperta


Ekspert wojskowy, emerytowany pułkownik SBU Ołeh Starikow przyznaje, że teoretycznie rosja może zaatakować kraje bałtyckie, Polskę lub jakiekolwiek inne państwo. Jednak nasz rozmówca jest raczej sceptyczny co do realizmu takiego scenariusza, zwłaszcza w najbliższej przyszłości.


Po pierwsze – jeśli uznamy rosyjskie przywództwo za całkowicie niekompetentne i lekceważące własne zasoby, to dlaczego świat zachodni do tej pory nie doprowadził do strategicznej porażki rosji? To pytanie na przemyślenie. Po drugie – aby prowadzić wojnę, potrzebne są zasoby. Zgodnie z rosyjską doktryną wojskową ich siły zbrojne są zdolne do prowadzenia jednej dużej wojny i jednej mniejszej. Jednak ta duża wojna musi być powiązana z triadą rakietową, czyli bronią jądrową. rosja prowadzi działania wojenne ograniczonymi środkami, zdając sobie sprawę, że pełna mobilizacja personelu pozbawi ją możliwości prowadzenia dużej wojny. Nawet do zajęcia obwodów sumskiego czy charkowskiego rosja potrzebowałaby około 800 tysięcy żołnierzy. To oznacza dwa duże fronty. Można zmobilizować ludzi, ale przeciwnik nie dysponuje wystarczającą liczbą sprzętu, aby w pełni ich wyposażyć” - mówi Starikow.


Jego zdaniem wszystko, co dotyczy możliwego ataku na kraje bałtyckie czy Polskę, to elementy informacyjno-psychologiczne współczesności. Ekspert przyznaje, że atak na Ukrainę rzeczywiście miał miejsce, ale był motywowany kwestiami geopolitycznymi i pewnymi „zagrożeniami”.


„Jednak nie było żadnej reakcji na przystąpienie Finlandii i Szwecji do NATO. Dlaczego? Bo rosja nie postrzega tego jako zagrożenia – stacjonują tam jedynie wojska narodowe, a nie siły NATO. Czy istnieją zagrożenia ze strony krajów bałtyckich i Polski? Również nie. Wniosek jest taki, że każda wojna ma swój cel. Analizując strategiczne dokumenty federacji rosyjskiej, nie dostrzegam w nich planów podboju krajów bałtyckich czy Polski. Celem rosji jest odsunięcie wojsk NATO od swoich wschodnich granic. Ale można to osiągnąć środkami politycznymi. I właśnie tym rosja się obecnie zajmuje” - podsumował Ołeh Starikow.


Podsumowując, Polska i kraje bałtyckie stanowią kluczowe elementy wschodniej flanki NATO. Doświadczenie historyczne, obecna agresja rosji w Ukrainie oraz niepewność polityki USA czynią je głównymi potencjalnymi celami przyszłych destabilizacyjnych działań Kremla.


Jednak aktywne przygotowania i bliska współpraca z NATO znacznie zwiększają ich zdolności obronne, utrudniając realizację przez Moskwę agresywnych scenariuszy. A dozbrojenie i wzmocnienie własnych armii powinno wysłać rosjanom sygnał, że lepiej nie zaczynać żadnych działań.


W idealnym scenariuszu głównym sposobem rozwiązania kryzysu bezpieczeństwa powinna być dyplomacja oraz stopniowa demilitaryzacja w przyszłości. „Dylemat bezpieczeństwa” działa w obie strony, a słynne „czeskie działo” prędzej czy później wystrzeli. Zadaniem polityków jest nie dopuszczać do sytuacji ekstremalnych i zawsze starać się znaleźć sposób na porozumienie, przynajmniej w taki sposób, aby nieporozumienia nie przerodziły się w konfrontację militarną.


Mykyta Traczuk