16 listopada polscy przewoźnicy zablokowali ruch ciężarówek na trzech głównych przejściach granicznych z Ukrainą - w Jagodzinie, Rawie Ruskiej i Krakowcu. W tym czasie strona polska wysunęła żądania, w tym przywrócenia poprzedniego systemu zezwoleń dla przedstawicieli Ukrainy.
Żądanie to nigdy nie zostało spełnione. Społeczność europejska zauważyła, że nie ma podstaw prawnych do przywrócenia zezwoleń dla ukraińskich przewoźników. A zasada ta będzie obowiązywać co najmniej do czerwca 2024 roku.
Przeczytaj więcej o protestach polskich przewoźników, blokadach na granicach z innymi krajami i konsekwencjach tych wydarzeń dla ukraińskiej gospodarki.
Strajki trwają, kolejki sięgają dziesiątek kilometrów
Po tym, jak oficjalny przedstawiciel Komisji Europejskiej, Adalbert Janz, oświadczył, że niemożliwe jest spełnienie żądań polskich przewoźników, ci ostatni postanowili naciskać i promować swoje pomysły.
Protesty zostały zarejestrowane przez polskich przewoźników u lokalnych władz i mają jasno określone terminy. Tomasz Borkowski, współprzewodniczący blokady i organizator protestu w pobliżu przejścia granicznego Korczowa-Krakowiec, powiedział, że ich protest został zarejestrowany do 3 stycznia 2024 roku.
Trzy dni po rozpoczęciu aktywnej fazy blokady 19 listopada, kolejki ukraińskich ciężarówek były niezwykle długie, rozciągając się na ponad 20 kilometrów do wschodniej granicy Polski.
W rozmowie z BBC Paweł Ozygała, lider strajku w Dorohusku, powiedział, że blokada ukraińskich przewoźników była ostatecznością, aby «chronić swój kawałek chleba».
«Myślę, że UE chciała pomóc Ukrainie i to dobrze. Ale tak naprawdę nie sądziła, że Ukraina przejmie nasze rynki», - powiedział BBC Paweł Ozygała, szef komitetu strajkowego w Dorohusku.
Ozygała wspomniał również o stratach swojej firmy z powodu anulowania zezwoleń dla ukraińskich przewoźników: około 100 tysięcy euro od początku inwazji na pełną skalę.
Obecnie polscy przewoźnicy umieścili na granicy ciężarówki z transparentami z żądaniami protestujących, a także hasłami takimi jak «Pomóżmy Ukraińcom - nie oligarchom» i «Chcemy zwrotu zezwoleń dla firm transportowych z Ukrainy».
Inna grupa «ofiar wojny w Ukrainie» - polscy rolnicy - również chcą przyłączyć się do protestów. 21 listopada okazało się, że około 100 rolników ze stowarzyszenia «Oszukana wieś» planuje zorganizować trzydniowy protest na przejściu granicznym Szehyni-Medyka. Protest ma rozpocząć się 23 listopada.
«Rolnicy byli pierwszą grupą, która ucierpiała. Teraz są firmy transportowe, pytanie kto będzie następny», - powiedział Łukasz Martyn, współorganizator protestu.
Jednocześnie protestujący z «Oszukanej Wsi» nie przedstawili jeszcze żadnych jasnych żądań ani aspiracji. Dlatego trudno powiedzieć, czego chcą i za czym będą się opowiadać.
Fala protestów rozprzestrzeniła się nie tylko na Polskę. Słowacja również podjęła pomysł zwrotu zezwoleń na wjazd dla ukraińskich przewoźników. 21 listopada około godziny 13:30 słowaccy przewoźnicy zablokowali granicę z Ukrainą na przejściu granicznym Vysne Nemecke.
Później okazało się, że protest był inicjatywą indywidualną. Pomimo faktu, że pojazd z emblematem Związku Słowackich Przewoźników wziął udział w blokadzie, UNAS zaprzeczył jakiemukolwiek zaangażowaniu.
«UNAS zaprzecza jakiejkolwiek odpowiedzialności za indywidualny strajk na wschodniej granicy. Strajk ten nie został zatwierdzony przez przewodniczącego UNAS ani Zgromadzenie Ogólne UNAS. Jak już oświadczyliśmy, UNAS będzie czekać na negocjacje między Ukrainą, Polską i Słowacją po porozumieniu z ambasadorem Ukrainy w Republice Słowackiej», - powiedzieli przedstawiciele Unii.
22 listopada słowaccy przewoźnicy tymczasowo znieśli blokadę ruchu dla ciężarówek na punkcie kontrolnym Vyšné Nemecké.
«Przyjacielski ogień» ze strony ukraińskich przewoźników
Po tygodniu aktywnego blokowania ich pracy, ukraińscy przewoźnicy postanowili odpowiedzieć swoim polskim kolegom. Zorganizowali wiec na przejściu granicznym Krakowiec-Korczowa, aby zablokować przekraczanie granicy przez ciężarówki z Polski do Ukrainy.
Wiec został zorganizowany przez członków organizacji pozarządowej Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Ukrainy. Przewoźnicy i kierowcy dołączyli do rajdu wraz ze swoimi pojazdami. W sumie na polską granicę przyjechało ponad 30 ciężarówek.
Szef organizacji, Volodymyr Mykhalevych, powiedział, że była to «akcja ostrzegawcza».
«Jesteśmy oburzeni działaniami naszych polskich kolegów, ponieważ w tym trudnym czasie, zamiast wspierać Ukrainę, tworzą przeszkody», - powiedział Michalewicz.
Reakcja ukraińskich przewoźników jest zrozumiała. Przez ponad tydzień kierowcy spali w swoich taksówkach, brakowało im pieniędzy, jedzenia i paliwa.
Ich prędkość podróżna wynosiła czasami około 1 kilometra na godzinę. W tym tempie ukraińscy kierowcy będą mogli przekroczyć granicę za dwa tygodnie.
Obecnie ukraińscy protestujący nie planują blokowania ruchu ani zakłócania działania punktu kontrolnego. Jeśli jednak ich polscy odpowiednicy nie pójdą na kompromis, Ukraińcy zapowiadają powtórzenie takich wieców. Tylko żądania nie będą już ostrzegawcze.
Podczas gdy kierowcy na miejscu próbują przeciwdziałać blokadzie ciężarówek, ukraiński rząd działa na arenie międzynarodowej.
Według agencji Reuters, powołującej się na Tarasa Kachkę, wiceministra gospodarki i przedstawiciela handlowego Ukrainy, Ukraina ma nadzieję na przeprowadzenie trójstronnych rozmów z Polską i Komisją Europejską w celu odblokowania punktów kontrolnych na granicy polsko-ukraińskiej.
Kachka zauważa, że polskie strajki mogą wpłynąć na bezpieczeństwo energetyczne Ukrainy w obliczu ciągłych ataków ze strony rosji. Nazwał to «sytuacją przedkryzysową».
Co Ukraina traci na protestach na granicy?
Europejskie Stowarzyszenie Biznesu przeprowadziło szybką ankietę wśród 55 firm członkowskich, których działalność została dotknięta strajkiem na polsko-ukraińskich przejściach granicznych. Według szacunków, średnio jeden dzień przestoju kosztuje jedną firmę około 1 mln UAH strat.
Jednocześnie szacowane łączne straty od początku przestoju wynoszą prawie 306 mln UAH.
«Łączna szacunkowa kwota strat poniesionych przez badane firmy od początku przestoju wynosi co najmniej 305 880 000 UAH. Jednocześnie zarówno importerzy, jak i eksporterzy są w równym stopniu dotknięci, ponieważ 49% firm importuje produkty na Ukrainę. Jednocześnie 25% towarów trafia do Polski, 15% - do Niemiec, a także do innych krajów bałtyckich, Europy Zachodniej, USA, Kanady, Azji i Afryki».
Dyrektor wykonawczy EBA Anna Derevyanko podkreśla również, że blokada na granicy ukraińsko-polskiej może również sparaliżować działalność ukraińskich firm.
W wyniku blokady zmieniły się również ceny. W szczególności cena skroplonego gazu. Dyrektor grupy konsultingowej A95 Serhii Kuyun powiedział, że blokada granicy z Polską doprowadziła do 30% wzrostu cen gazu skroplonego.
«Granica z Polską jest zablokowana, a 30% importu gazu skroplonego odbywa się przez polski odcinek granicy. Doprowadziło to do niedoboru produktu na rynku krajowym. Z powodu niedoboru ceny wzrosły z 27 do 35 UAH za litr w ciągu ostatniego miesiąca. To znaczy o prawie 30%", powiedział Kuyun.
Zmienia się również struktura ukraińskiego importu i eksportu. Narodowy Bank Ukrainy zauważył, że blokada jest prawdopodobnie głównym tego powodem.
«Zakładając opóźnienia w transporcie na obecnym poziomie, maksymalna miesięczna redukcja szacowana jest na 160 mln USD w przypadku eksportu i 240 mln USD w przypadku importu. Biorąc pod uwagę, że blokada granic przez Polskę rozpoczęła się 7 listopada, spadek eksportu i importu w listopadzie będzie mniejszy niż te szacunki».
Autorka: Dasha Sherstyuk