Historia współczesnej polityki ukraińskiej jest nierozerwalnie związana z praktyką tajnych nagrań, przecieków i „taśm”, które regularnie wywoływały medialne skandale, niszczyły kariery polityczne, a niekiedy nawet zmieniały kierunek rozwoju kraju. Tego rodzaju ujawnienia tradycyjnie służyły nie tyle jako narzędzie sprawiedliwości, ile jako broń w walce wewnątrzpolitycznej. Niedawne opublikowanie tzw. „taśm Mindicza” przez NABU i SAP, czyli, jak je niektórzy określają — „sprawy Midasa”, stało się najnowszym przypomnieniem tej długiej ukraińskiej tradycji.
W obliczu tego nowego wyzwania dla systemu UA.News postanowiło przypomnieć najbardziej głośne przypadki z najnowszej historii Ukrainy, gdy masowa korupcja, a nawet zdrada stanu, wychodziły na jaw dzięki podsłuchom prowadzonym przez służby lub przynajmniej za sprawą głośnych przecieków do mediów.
„Taśmy Melnyczenki”, czyli „skandal kasetowy” (2000)
„Skandal kasetowy” stał się klasycznym przykładem wydarzenia, które zapoczątkowało erę politycznych przecieków w Ukrainie. W 2000 roku major Służby Ochrony Państwa Mykoła Melnyczenko ujawnił tajne nagrania audio, rzekomo wykonane w gabinecie ówczesnego prezydenta Leonida Kuczmy. Nagrania te stały się katalizatorem jednego z najpoważniejszych kryzysów politycznych w historii niepodległej Ukrainy, ponieważ zawierały treści łączące najwyższe kierownictwo państwa ze zleceniem porwania i brutalnego zabójstwa dziennikarza Heorhija Gongadzego (zamordowanego przez odcięcie głowy).
Oprócz tragedii Gongadzego, „taśmy Melnyczenki” ujawniły istotę polityczno-gospodarczych układów w państwie. Pokazywały, że najwyższe kierownictwo kraju było co najmniej świadome korupcyjnych machinacji, a najprawdopodobniej nawet je bezpośrednio organizowało. W szczególności dyskutowano, że „brudne” pieniądze, uzyskiwane w wyniku różnego rodzaju schematów finansowych, mogły trafiać do funduszu wyborczego prezydenta Kuczmy.
Konsekwencje skandalu były ogromne. Na płaszczyźnie politycznej doprowadził on do masowych protestów pod hasłem „Ukraina bez Kuczmy” oraz do międzynarodowej izolacji prezydenta, co w rezultacie skłoniło go do rezygnacji z planów ubiegania się o trzecią kadencję. Na płaszczyźnie prawnej ujawniła się systemowa niezdolność organów ścigania do prowadzenia dochodzeń w sprawie przestępstw popełnianych przez ich politycznych protektorów.
Choć generał Ołeksij Pukacz został ostatecznie skazany jako bezpośredni sprawca zabójstwa dziennikarza, polityczni zleceniodawcy uniknęli odpowiedzialności. Nieudane śledztwo było naznaczone serią podejrzanych zgonów: w ciągu kilku tygodni w areszcie śledczym zmarł Iwan Gonczarow, który opisywał udział milicji w porwaniu Gongadzego. W tym samym roku, choć nieco później, zmarli kolejni kluczowi świadkowie związani z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych. Kulminacją było „samobójstwo” ministra spraw wewnętrznych Jurija Krawczenki, który — według oficjalnej wersji — zdołał dwukrotnie (!) strzelić sobie w głowę. W rezultacie „sprawa Gongadzego” do dziś uznawana jest za nierozwiązaną.

Pośrednicy gazowi i „RosUkrEnergo” (2005–2009)
Choć ta sprawa nie była klasycznym „skandalem taśmowym”, stała się głośnym przykładem systemowej, miliardowej korupcji, w którą zaangażowane były najwyższe szczeble władzy. Po Pomarańczowej Rewolucji uwaga opinii publicznej skupiła się na nieprzejrzystych umowach gazowych. Istota problemu polegała na wykorzystaniu szwajcarskiego pośrednika RosUkrEnergo (RUE) do importu rosyjskiego gazu do Ukrainy.
Schemat RUE pozwalał prywatnym podmiotom wyprowadzać miliardy dolarów z państwowego Naftogazu poprzez zawyżone ceny i operacje w szarej strefie. Ówczesna premier Julia Tymoszenko była jedną z głównych postaci politycznych sprzeciwiających się pośrednikom, argumentując, że pieniądze Naftogazu były wyprowadzane właśnie przez te schematy. W 2008 roku Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy (RNBO) zatwierdziła decyzję o przejściu na bezpośrednie dostawy gazu i rezygnacji z usług RUE, a także zleciła organom ścigania przeprowadzenie dochodzenia w sprawie możliwych nadużyć przy podpisywaniu kontraktów.
W wyniku tych działań w 2009 roku rozwiązano RUE jako pośrednika, a Ukraina przeszła na bezpośrednie umowy z Gazpromem. Jednak później, w okresie prezydentury Wiktora Janukowycza, ten sam proces stał się podstawą politycznie motywowanego śledztwa i uwięzienia Julii Tymoszenko. Ważnym wnioskiem płynącym z przypadku RUE jest zrozumienie, że korupcja w sektorze energetycznym w Ukrainie nie była zwykłym oszustwem, lecz strategicznym mechanizmem wpływu. Pozwalała ona Rosji i powiązanym z nią oligarchicznym strukturom kontrolować cały ukraiński sektor energetyczny i wyprowadzać środki publiczne, przekształcając wewnętrzną korupcję w problem bezpieczeństwa narodowego i narzędzie zewnętrznej presji.

„Rodzina” Janukowycza i „wieże Bojki” (2010–2013)
Okres prezydentury Wiktora Janukowycza charakteryzował się inną formą korupcji — bezpośrednim państwowym wymuszeniem, znanym jako działalność tzw. „Rodziny”. Nie dominowały tu już „taśmy”, lecz jawne, choć ukryte za siecią spółek offshore, schematy rozkradania środków publicznych, ujawnione dzięki licznym dziennikarskim śledztwom.
Klasycznym przykładem była sprawa „wież Bojki” — nazwana od imienia ówczesnego ministra energetyki, a później jednego z liderów prorosyjskiej partii OPZZh (Opozycyjna Platforma – Za Życie), Jurija Bojki. Schemat polegał na zakupie platform wiertniczych dla państwowego przedsiębiorstwa Czornomornaftohaz po cenach zawyżonych o setki milionów dolarów. Zakupu dokonano za pośrednictwem fikcyjnych spółek offshore, bezpośrednio powiązanych z otoczeniem Janukowycza. Był to rażący przykład wykorzystania państwa do osobistego wzbogacenia się wąskiej grupy ludzi, co doprowadziło do ogromnych strat finansowych.
Konsekwencje tej kleptokratycznej działalności miały fundamentalny wpływ na historię Ukrainy. Zorganizowana przestępczość polityczna tzw. Rodziny, która otwarcie rozkradała zasoby państwowe, stała się jednym z głównych katalizatorów Rewolucji Godności (drugiego Majdanu). Choć po zwycięstwie protestów wszczęto dochodzenia, niemal wszyscy kluczowi uczestnicy uciekli do rosji, a ci, którzy pozostali, uniknęli realnej odpowiedzialności. Postępowania sądowe i próby odzyskania aktywów utrudniał systemowy charakter grabieży oraz dobrze zorganizowana ochrona polityczna, która działała przez wiele lat. Pomimo licznych zmian politycznych, prawne rozliczenie tej korupcji do dziś nie nastąpiło.

Sprawa Swynarczuków–Hładkowskich i „korupcja na krwi” (2019)
Kolejna fala skandali, która wstrząsnęła Ukrainą, była już związana z korupcją w warunkach trwającej (choć w tamtym czasie bardzo ograniczonej i mało intensywnej) wojny. W 2019 roku dziennikarskie śledztwo ujawniło schematy zakupów przemycanych i niskiej jakości części zamiennych dla Sił Zbrojnych Ukrainy, które realizowano po znacznie zawyżonych cenach. Głównymi bohaterami afery byli Ołeh Hładkowski (wcześniej noszący nazwisko Swynarczuk), pełniący wówczas funkcję pierwszego zastępcy sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, oraz jego syn Ihor. Kluczowe „nitki” śledztwa prowadziły bezpośrednio do Administracji Prezydenta i samego ówczesnego prezydenta Petra Poroszenki.
Publikacja tych materiałów wywołała ogromny oddźwięk społeczny, ponieważ chodziło o zbijanie majątku na krwi ukraińskich żołnierzy. Choć sam skandal nie opierał się na „taśmach” urzędników, jego siła medialna była porównywalna z najgłośniejszymi przeciekami. Rozpoczęły się protesty, podczas których uczestnicy otwarcie oskarżali ukraińską elitę o „maruderstwo”, czyli żerowanie na wojnie.
Konsekwencje polityczne były poważne i dalekosiężne. „Swynarczuk-gate” stał się jednym z kluczowych czynników, które doprowadziły do porażki wyborczej Petra Poroszenki i zwycięstwa obecnego prezydenta. Na poziomie prawnym NABU wszczęło dochodzenie, jednak procesy sądowe trwają do dziś, a główni podejrzani — Swynarczukowie–Hładkowscy — według dziennikarzy w 2022 roku w niejasnych okolicznościach opuścili Ukrainę. Poroszenko i kluczowi członkowie jego ekipy również pozostają na wolności, prowadząc aktywną działalność polityczną i biznesową.

„Taśmy Honczaruka” (2020)
W styczniu 2020 roku w sieci pojawiły się nagrania audio, które szybko zyskały nazwę „taśm Honczaruka”. Był to przykład wewnętrznego sabotażu na najwyższych szczeblach nowej władzy. Nagrania zawierały fragmenty zamkniętego posiedzenia Rady Ministrów, podczas którego głosy przypominające premiera Ołeksija Honczaruka, minister finansów Oksanę Markarową oraz przedstawicieli Narodowego Banku Ukrainy (NBU) omawiały sytuację gospodarczą w kraju. Największe poruszenie wywołał fragment, w którym premier miał rzekomo krytykować prezydenta Wołodymyra Zełenskiego za jego „prymitywne” i „zbyt proste” rozumienie procesów ekonomicznych.
Skandal ten nie miał na celu ujawnienia korupcji, lecz podważenie zaufania i wywołanie kryzysu wewnątrz obozu władzy. Konsekwencje polityczne były natychmiastowe — premier Honczaruk złożył dymisję, a jego gabinet stał się jednym z najkrócej funkcjonujących rządów w historii niepodległej Ukrainy.
Na poziomie prawnym wszczęto postępowania karne w sprawie nielegalnego podsłuchiwania. Śledztwo skupiło się na poszukiwaniu źródła przecieku – przeprowadzono przeszukania u dziennikarzy, którzy mieli być zaangażowani w ujawnienie nagrań. Sprawa ta jasno pokazała, że władze bardziej obawiały się wewnętrznego sabotażu i problemów z bezpieczeństwem, niż samej treści ujawnionych rozmów. Ostatecznie śledztwo nie doprowadziło do ukarania organizatorów podsłuchu.

„Taśmy Derkacza” (2020)
Duże poruszenie — zarówno w Ukrainie, jak i poza jej granicami — wywołała sprawa związana z byłym deputowanym, a obecnie rosyjskim senatorem Andrijem Derkaczem. W 2020 roku opublikował on serię nagrań audio, które, jak twierdził, zawierały rozmowy między prezydentem Petrem Poroszenką a ówczesnym wiceprezydentem USA Joe Bidenem.
Celem tej operacji było oczywiście osłabienie strategicznego partnerstwa Ukrainy ze Stanami Zjednoczonymi, skompromitowanie ówczesnych władz oraz ingerencja w politykę wewnętrzną USA. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) poinformowała później, że działalność Derkacza była częścią szeroko zakrojonej rosyjskiej operacji specjalnej, a sam Derkacz usłyszał zarzuty zdrady stanu. Co ciekawe, Derkacz pojawia się również na „taśmach Mindicza” już w 2025 roku.
Konsekwencje tej sprawy były poważne: Stany Zjednoczone nałożyły sankcje na Derkacza i jego współpracowników. W Ukrainie śledztwo przeciwko niemu zostało zakończone, a sąd ogłosił wyrok – co prawda zaoczny. Kulminacja tej historii nastąpiła w 2024 roku, kiedy były deputowany–zdrajca stał się rosyjskim politykiem i urzędnikiem państwowym. Ten finałowy akt dobitnie potwierdził związek między korupcyjnymi przeciekami, które organizował, a jego współpracą z rosyjskimi służbami specjalnymi.

Podsumowując, wszystkie, lub niemal wszystkie, przecieki, nagrania i „taśmy” z ostatnich 25 lat były nie tylko incydentami medialnymi, ale również symptomem kruchości ukraińskiej państwowości i niedojrzałości systemu prawnego. Pojawiały się one jako spontaniczne akty demaskatorskie lub przejawy wewnętrznej walki politycznej, właśnie dlatego, że instytucje prawne nie działały skutecznie lub pozostawały pod kontrolą elity władzy.
Skandale te zawsze prowadziły do dymisji, zmian rządów, kryzysów politycznych czy masowych protestów, lecz bardzo rzadko, do rzeczywistych wyroków wobec osób stojących za poważnymi przestępstwami, od wielkoskalowej korupcji po zabójstwa. Najprawdopodobniej nic się nie zmieni — ani w obecnych sprawach, o których dziś dyskutuje społeczeństwo, ani w przyszłych aferach, które z pewnością pojawią się w kolejnych cyklach politycznych — już z nowymi elitami u władzy.