
Kyrylo Turniew — weteran, obrońca Mariupola i jeden z ambasadorów projektu „Serce Azowstali”. Po ciężkich walkach w Mariupolu przeżył koszmar rosyjskiej niewoli: pobicia i tortury. Jak pozostali jego towarzysze broni, wrócił z niewoli z ranami i poważnymi konsekwencjami dla zdrowia: pojawiły się poważne problemy z nogą, stracił 20 kilogramów wagi, pogorszył się wzrok.
Jednak Kyrylo znalazł w sobie siły na rehabilitację. Dzięki projektowi „Serce Azowstali” przeszedł program zdrowotny: przeszedł operację nogi, odzyskał wzrok, otrzymał wsparcie psychologiczne.
O potrzebie przygotowania społeczeństwa do akceptacji weteranów, praktyce „równy— równemu” oraz trudnej drodze rehabilitacji Kyrylo Turniew opowiedział UA.News podczas HR Wisdom Summit w Kijowie, gdzie uczestniczył w panelu dyskusyjnym o tym, jak rynek pracy może stać się przyjazny dla weteranów.
O głównych problemach na początku zatrudnienia
W Ukrainie wciąż niezbyt chętnie zatrudnia się weteranów. W sensie moralnym nie wszyscy są gotowi pracować z weteranami, wielu się ich obawia. Rozumieją, że osoba, która wróciła z wojny i niewoli, ma swoje problemy: fizyczne i emocjonalne. Ale nie trzeba się nas bać. Jesteśmy zwykłymi ludźmi: tak, mamy pewne doświadczenie — wykonywaliśmy pracę, aby my i nasi rodacy mogli żyć spokojnie.
Społeczeństwo musi już przygotować się na to, że po zakończeniu wojny armia będzie redukowana. Państwo nie będzie mogło finansować takiej liczby żołnierzy jak teraz. Trzeba zdawać sobie sprawę, że będzie bardzo dużo weteranów, których trzeba będzie zapewnić miejscami pracy. Jeśli państwo nie zacznie się do tego przygotowywać już teraz, może nas czekać negatywna praktyka, która miała miejsce kiedyś w Stanach Zjednoczonych. Nie byli gotowi, gdy wielu chłopaków zaczęło wracać z Iraku, Afganistanu, a wcześniej z Wietnamu.
O praktyce «równy — równemu»
Trudno jest, gdy żołnierze wracają z frontu i nie mają podstawowego wsparcia, choćby niewielkiej pomocy w próbie przystosowania się do życia społecznego, a społeczeństwo po prostu się od nich odsuwa. W takich warunkach weterani zaczynają się denerwować, że społeczeństwo ich nie akceptuje. A społeczeństwo denerwuje się, bo weteran jest zdenerwowany. I zaczynają się konflikty.
Dlatego powinna być rozpowszechniona praktyka współpracy „równy — równemu”. Wtedy będzie dużo łatwiej zarówno dla społeczeństwa, jak i dla weteranów oraz całego państwa. Ludzie, którzy przeszli działania wojenne, zostali zwolnieni i stali się weteranami, są bardzo zmotywowani. To trzeba traktować jako podstawę, bo oni chcą dla kraju jak najlepiej.
Należy ich angażować maksymalnie. To właśnie ci ludzie potrafią i umieją pracować. Są wytrzymali, przeszli wiele i zachowują tę wytrzymałość. Nawet jeśli weteran ma jakieś problemy zdrowotne, zrobi wszystko, by udowodnić, że „on potrafi”.
To będą najlepsi pracownicy. Może czegoś nie umieją, ale szybko się uczą. Obecnie każdy żołnierz potrafi obsługiwać wiele rodzajów nowoczesnej techniki. Takie umiejętności zdobywają w bardzo krótkim czasie.
Pracodawcy nie powinni bać się zatrudniać weteranów. Wystarczy okazać im choćby niewielkie wsparcie, na przykład jeśli weteran potrzebuje rehabilitacji — pozwólcie mu na nią pójść. On wróci i będzie wdzięczny za to, że daliście mu możliwość poprawić swoje zdrowie. To pozytywnie wpłynie na jego wydajność w pracy.

Zdjęcie: Kyrylo Tiurniew na prezentacji znaczka pocztowego poświęconego obrońcom Mariupola
O doświadczeniu w adaptacji umiejętności wojskowych i rozwiązań antykryzysowych w zarządzaniu
Popularne są historie byłych żołnierzy, którzy, biorąc na siebie pełną odpowiedzialność, osiągali szczyty zarówno w doświadczeniu bojowym, jak i w życiu cywilnym, skutecznie zarządzając projektami. Wynika to z faktu, że wojskowi są zazwyczaj zgrani, zdyscyplinowani i profesjonalni. Zwykle wiedzą, czego chcą, są zdeterminowani, mają wysoką motywację i stale dążą do celu, aż go osiągną. O tym napisano wiele książek, również w dziedzinie zarządzania biznesem.
Opowiem na własnym przykładzie. Wcześniej, oprócz służby wojskowej państwa, przez całe życie rozmawiałem wyłącznie po rosyjsku. Kiedy wróciłem z niewoli, powiedziałem sobie: „Chcę mówić po ukraińsku”. Pierwszy miesiąc było trudno, popełniałem wiele błędów, ale nie zwracałem na to uwagi. Już po 2-3 miesiącach zacząłem mówić po ukraińsku coraz lepiej i lepiej.
Czyli najważniejsze dla żołnierza to wyznaczyć sobie cel. Potem go osiągasz i od razu przechodzisz do następnego. Weterani z takimi umiejętnościami mogą kierować każdą jednostką zarządzania i być efektywni w różnych dziedzinach.

Zdjęcie: Kyrylo Tiurniew podczas HR Wisdom Summit w Kijowie
O emocjonalnym wypaleniu żołnierzy i co z tym robić
Emocjonalne wypalenie wśród żołnierzy to bardzo powszechny problem. Dużo zależy od tego, jak komu poszczęściło się z jednostką. Jeśli nie miał szczęścia, żołnierz po prostu czuje się niepotrzebny. Niestety, w naszym kraju po zwolnieniu z wojska armia zwykle natychmiast o nich zapomina. Pamiętają o nich tylko towarzysze broni, z którymi stale się komunikowali i przyjaźnili. Potem w życiu cywilnym zaczynają się problemy emocjonalne. Choć większość myśli, że po zwolnieniu będzie łatwiej, to nie do końca tak jest.
Po zakończeniu służby wojskowej bardzo frustruje właśnie biurokracja. Chociaż nasz kraj zmierza ku cyfryzacji, papierów wciąż jest bardzo dużo. Aby uzyskać świadczenia, trzeba zebrać 10-20-30 różnych zaświadczeń, wyciągów lub innych dokumentów. Tymczasem żołnierz jest przyzwyczajony, że na służbie wystarczy napisać raport. W życiu cywilnym natomiast trzeba samemu zdobywać ogromną ilość zaświadczeń z różnych instytucji.
Jeśli od razu nie spotka się swoich towarzyszy broni lub grupy, która dobrze przyjmie i wesprze, byłym żołnierzom czasem bywa psychicznie trudno. Nie mówię tu o wszystkich wojskowych. Przy okazji, zespoły pourazowe dotykają także cywilów. Na przykład, jednymi z pierwszych, którzy doświadczają emocjonalnego wyczerpania, są właśnie psychologowie.
Ogólnie istnieje wiele programów wsparcia psychologicznego. Ważne jest, aby pracować z psychologiem, dużo czytać i poznawać ten temat — rozwijać się. Osobiście polecam rozmawiać, nie zamykać się w sobie, nie bać się, że jest źle i ciężko. Rozmawiajcie z dobrymi znajomymi, z ludźmi, którym w miarę dobrze się w życiu układa — i będzie wam łatwiej. Najważniejsze, jak to mówią, nie milczcie. Jeśli boli — płacz, krzycz. Z doświadczenia w niewoli powiem tak: ci chłopcy, którzy się zamykali w sobie, po prostu „tracili zmysły”.

Zdjęcie: Kyryło Tiurniew podczas walki boksera Ołeksandra Usyka w Londynie
O planowaniu w życiu i rozwoju osobistym
Z własnego doświadczenia powiem, że planowanie jest bardzo ważne i lepiej zapisywać, co się zaplanowało. Bo pamięć, po tym co przeżyłem w niewoli, zwykle jest słaba. Dlatego lepiej notować. Wtedy łatwiej się zorientować, co się zrobiło, a czego nie. Mam już pewien rozwój zarówno w stanie psychicznym, jak i moralnym oraz fizycznym. Wiem, czego chcę, ale nie będę o tym mówić. Bo, jak to się mówi, szczęście potrzebuje ciszy.
Ogólnie korzystam z pewnych metod i rad, które wcześniej otrzymałem od mojego psychologa. Znajduję w sobie punkty spokoju. Ciągle z tego korzystam i opowiadam o tym swoim towarzyszom broni, siostrom oraz bliskim. Bo problemy psychologiczne związane z wojną dotyczą nie tylko żołnierzy, ale także cywilów. Cywile też cierpią.

Zdjęcie: Kyrylo Tiurniew podczas nagrywania podcastu w ramach projektu „Serce Azowstali”
O poszukiwaniu skutecznych rozwiązań dla integracji weteranów w życie cywilne
Trzeba przyspieszać w tej kwestii, bo już straciliśmy co najmniej rok, a pracy jest bardzo dużo. Chociaż są już pewne osiągnięcia, przejmujemy doświadczenia między innymi ze Stanów Zjednoczonych, uczymy się na błędach Amerykanów, aby ich nie powtarzać. To znacznie ułatwia pracę nad projektami i praktykami dla weteranów. Ale stracony czas trzeba nadrobić. Niestety, pracy jest bardzo dużo.
Dotyczy to również zatrudnienia i działalności zawodowej. Na Ukrainie zaczynają powstawać, a nawet już działają ośrodki rehabilitacyjne, gdzie jest praktyka zawodowa. Do programów rehabilitacji oprócz ćwiczeń fizycznych i opieki medycznej włączone są także inne zajęcia i pewne rodzaje działalności. I to pomaga. Daje taki „magiczny kopniak”, samomotywację, by coś zacząć robić. Kiedy przekonujesz się, że coś potrafisz i możesz, daje to dodatkową pewność siebie. I to jest korzystne nie tylko dla wojskowych, ale także dla cywilów, którzy przeżyli jakieś tragedie lub stracili pracę i nie wiedzą, co dalej robić.
Społeczeństwo stopniowo zaczyna się przygotowywać: jest wiele hubów weteranów, programów rehabilitacyjnych i innej pomocy. Ale niestety, bardzo trudno jest z finansowaniem, a państwo samo tego nie „udźwignie”.
Weterani bardzo często spotykają się z problemem „nie jestem nikomu potrzebny”. Dlatego dziękuję wielu ludziom w Ukrainie i za granicą, którzy pomagają nam w rehabilitacji, leczeniu i zapewniają podstawowe wsparcie. Nie wszyscy, ale wielu ludzi pokazuje własnym przykładem, że na nas czekają i będą nas wspierać. I od tego staje się trochę łatwiej.
Czytaj także:
Pod presją długotrwałego stresu: Liliia Dubas o nowościach w programach wsparcia zdrowia psychicznego