Kreml próbuje powstrzymać USA przed dostarczaniem Ukrainie rakiet Tomahawk

Eksperci z Instytutu Badań nad Wojną (ISW) doszli do wniosku, że Kreml próbuje powstrzymać Stany Zjednoczone przed dostawą rakiet Tomahawk na Ukrainę, analizując wypowiedzi rosyjskich urzędników.

Tak, rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow 29 września oświadczył, że rosja musi wiedzieć, kto dokładnie będzie wystrzeliwał rakiety Tomahawk na terytorium Rosji — czy będą to ukraińskie, czy amerykańskie wojska, a także kto będzie kierował tymi atakami i jakie siły zostaną zaangażowane.

Według ISW Pieskow próbował w ten sposób umniejszyć znaczenie potencjalnych uderzeń, twierdząc, że rakiety nie zmienią dynamiki pola walki.

Pierwszy zastępca przewodniczącego Komisji Obrony Dumy Państwowej fr, Aleksiej Żurawłow, stwierdził, że dostawy Tomahawk na Ukrainę będą nowym etapem wojny, w której USA staną się bezpośrednim uczestnikiem. Zagroził, że Rosja może przenieść swoje balistyczne rakiety „Oriesznik” bliżej terytorium USA, być może do Wenezueli.

Przewodniczący Komisji Rady Federacji ds. ustawodawstwa konstytucyjnego i budowy państwa, Aleksiej Puszkov, nazwał możliwe dostarczenie rakiet USA Ukrainie „niebezpieczną prowokacją” i ostrzegł, że bezpośrednio wciągnie to Stany Zjednoczone w wojnę.

Analitycy ISW podkreślają, że Kreml dąży do przedstawienia dostaw amerykańskich rakiet Tomahawk do Ukrainy jako niebezpiecznej eskalacji, powtarzając taktykę nacisku, którą wcześniej stosowano przy dyskusjach o dostawach ukraińskiej armii taktycznych rakiet ATACMS, systemów HIMARS, myśliwców F-16 oraz czołgów Abrams.

W ten sposób rosja próbuje zmusić Zachód do podejmowania decyzji, które w rzeczywistości są korzystne dla niej.

Przypomnijmy, że specjalny przedstawiciel prezydenta USA, Keith Kellogg, oświadczył, że miał w Białym Domu dyskusję na temat „pierwszeństwa” rosyjskich żołnierzy.

Ponadto Keith Kellogg, specjalny przedstawiciel Donalda Trumpa, zapewnił, że Ukraina nie powtórzy „wietnamskiego scenariusza” i będzie w stanie zachować swoją niepodległość.