
Pytania otwarte: 5 dni przed inwazją 2022. Monachijska Konferencja i broń nuklearna Zelenskyyego
18 lutego 2025 13:45
19 lutego 2022 r. Pozostało 5 dni do pełnej inwazji rosji na Ukrainę. Ten dzień miał ogromne znaczenie, a z perspektywy czasu ma jeszcze większe. Był to dzień, w którym prezydent Volodymyr Zelenskyy przybył na Monachijską Konferencję Bezpieczeństwa, gdzie wygłosił swoje historyczne przemówienie, pełne alarmu i ciągłych apeli do prawa międzynarodowego - które, niestety, nie zostały wysłuchane ani przez agresora, ani, co jeszcze bardziej godne ubolewania, przez naszych zachodnich partnerów.
W szczególności podczas tego przemówienia ukraiński przywódca zasugerował - tylko zasugerował - że Ukraina może powrócić do kwestii przywrócenia swojego statusu nuklearnego, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo. Nie była to brutalna groźba ani konkretny plan działania, a raczej emocjonalna reakcja. Ale to właśnie te słowa Kreml wykorzystał jako tarczę dla swojej propagandy. W ciągu kilku dni putin usprawiedliwiał wybuch wojny między innymi „nuklearnym zagrożeniem” ze strony Kijowa.
UA.News kontynuuje publikację artykułów w ramach naszego wyjątkowego projektu specjalnego „Pytania otwarte z 24 lutego”. Chcemy zrekonstruować niektóre dni przed inwazją, aby lepiej zrozumieć, co działo się w naszym kraju i za granicą.
Jak wyglądała sobota 19 lutego 2022 roku? Jak przebiegała konferencja monachijska, co powiedział Zelenskyy i czy można było uniknąć wielkiej wojny? Przeczytaj więcej w naszym artykule.
58. Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa: jak to wyglądało?
W 2022 r. Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa odbyła się w dniach 18-20 lutego w prestiżowym hotelu Bayerischer Hof. Ze względu na pandemię Covid-19 liczba uczestników została zmniejszona. Niemniej jednak przywódcy nadal gromadzili się offline.
Wśród uczestników byli kanclerz Niemiec Olaf Scholz, prezydent Ukrainy Volodymyr Zelenskyy, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von ler Leyen, wiceprezydent USA Kamala Harris, premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson, prezydent Francji Emmanuel Macron, sekretarz generalny ONZ António Guterres i inni. W sumie przywódcy i przedstawiciele kilkudziesięciu krajów. Głównym tematem spotkania była możliwa agresja rosji na pełną skalę - choć oczywiście omówiono również inne kwestie bezpieczeństwa regionalnego i globalnego.
Prezydent Ukrainy dołączył do delegatów i uczestników 19 lutego. Około 16:30 czasu kijowskiego prezydent rozpoczął swoje historyczne przemówienie, które było pełne emocji i wyrzutów pod adresem Zachodu za brak wsparcia. Wrócimy do słów Zelenskyyego i przeanalizujemy jego przemówienie później.
Znamienne i wymowne jest to, że bardzo trudno jest przypomnieć sobie cokolwiek ciekawego ze strony zachodnich partnerów Ukrainy. W rzeczywistości były to tylko protokoły mówiące o potrzebie pokoju, obietnice wsparcia, wezwania do deeskalacji i tak dalej. Nic nowego - to samo, co wtedy.
Warto jednak zwrócić uwagę na przemówienie chińskiego ministra spraw zagranicznych Wang Yi. Przedstawiciel Chin poparł integralność terytorialną i niezależność Ukrainy. Jednocześnie stwierdził, że Ukraina nie powinna być linią podziału i polem bitwy między wielkimi mocarstwami. Wręcz przeciwnie, nasz kraj powinien stać się „mostem” łączącym Wschód z Zachodem. Ten ogólnie dobry pomysł pozostał jednak tylko chińskim stanowiskiem.
Prezydent rosji vladimir putin również został zaproszony na konferencję. rosja jednak zignorowała zaproszenie. Przywódca Kremla nie chciał uczestniczyć w wydarzeniu, na którym obecna była Ukraina. W ten sposób Moskwa po raz kolejny zademonstrowała swoje stanowisko.

Odrzucenie statusu kraju wolnego od broni jądrowej i brak wsparcia: co powiedział Zelenskyy?
Na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta znajduje się pełna transkrypcja przemówienia Zelenskyyego. Można je opisać w dwóch słowach: emocjonalne i nerwowe.
I było to zauważalne we wszystkim, w tym w jego wyglądzie i mowie ciała. Ukraiński prezydent zachowywał się nerwowo, czasem wykonywał gwałtowne ruchy, a jego mimika zdradzała napięcie. Ponadto, zawsze schludny, tym razem Zelenskyy pojawił się w garniturze, który nie był w pełni wyprasowany, a jego krawat był lekko odsunięty na bok. Takie drobiazgi, choć o niczym bezpośrednio nie świadczą, dopełniają całości obrazu i budują poczucie niepewności, zdenerwowania i braku wsparcia.

Wróćmy jednak do samego przemówienia. Szef państwa powiedział, że niedawno przybył z linii kontaktowej w Donbasie. Były tam już oznaki „odwilży”: ciągłe naruszenia zawieszenia broni i ruchy wojsk. Zelenskyy mówił o dzieciach z Donbasu, które z pierwszej ręki wiedzą, czym jest wojna. Wyciągnął również wiele historycznych paraleli.
„Niektórzy ludzie mają historię. A kiedy na szkolnym podwórku pojawia się lej po bombie, dzieci zadają sobie pytanie: czy świat zapomniał o błędach XX wieku? Do czego prowadzą próby pacyfikacji? Jak pytanie „Po co umierać za Gdańsk?” przerodziło się w konieczność umierania za Dunkierkę i dziesiątki innych miast w Europie i na świecie? Kosztem dziesiątek milionów istnień ludzkich. To straszne lekcje historii... Jak to się stało, że w XXI wieku Europa znów jest w stanie wojny, a ludzie umierają? Dla mnie, jako prezydenta kraju, który stracił część swojego terytorium, tysiące ludzi i ma 150 000 rosyjskich żołnierzy, sprzęt i ciężką broń na swoich granicach, odpowiedź jest dla mnie oczywista” - powiedział wówczas Zelenskyy.
Prezydent Ukrainy skrytykował Zachód i ogólnie globalną architekturę bezpieczeństwa. Powiedział, że wszystko wymaga aktualizacji. Że wszystkie zasady nie działają już od dłuższego czasu. Zelenskyy porównał obecne ograniczenia do syropu na kaszel, podczas gdy pacjent potrzebuje szczepionki na koronawirusa. Ponadto głowa państwa ogólnie skrytykowała Zachód za jego powolność, obojętność i nieodpowiedzialność.
Zarówno wtedy, jak i trzy lata później, Zelenskyy powiedział, że Monachium było bardzo symbolicznym miejscem. Wspomniał o spisku monachijskim i powiedział, że ktoś nie uczy się lekcji historii. Zelenskyy skrytykował również ONZ, zauważając, że wojna w Ukrainie jest dla wielu obca, ale „nie ma obcych wojen”.
„Będziemy bronić naszej ziemi, ze wsparciem lub bez wsparcia naszych partnerów. Niezależnie od tego, czy dostarczą nam setki sztuk nowoczesnej broni, czy pięć tysięcy hełmów. Doceniamy każdą pomoc, ale każdy powinien zrozumieć, że nie są to datki charytatywne, o które Ukraina powinna prosić lub przypominać. To nie są szlachetne gesty, przed którymi Ukraina powinna się nisko kłaniać. To jest wasz wkład w bezpieczeństwo Europy i świata. Ukraina przez osiem lat była niezawodną tarczą. I przez osiem lat powstrzymywała jedną z największych armii świata. Która stoi wzdłuż naszej granicy, a nie granic krajów UE” - powiedział.
Całe przemówienie było w podobnym stylu. Ale najciekawsza jest szczerze emocjonalna reakcja (i, jak pokazała praktyka, niezbyt udana) na całkowity brak gwarancji bezpieczeństwa - zarówno wtedy, jak i teraz. Komentując ten fakt, Zelenskyy przypomniał Memorandum Budapesztańskie, które szczerze mówiąc nie zadziałało i okazało się „fałszywym listem zaufania”.
W tym kontekście prezydent zauważył, że jeśli Ukraina zrezygnowała ze swojego statusu nuklearnego, nie otrzymując niczego w zamian, Kijów może mieć powody, by sądzić, że od tej pory żadne postanowienia Memorandum Budapesztańskiego nie będą działać. Dla pełniejszego zrozumienia warto przeczytać cały cytat.
„W zamian za rezygnację z trzeciego co do wielkości potencjału nuklearnego na świecie, Ukraina otrzymała gwarancje bezpieczeństwa. Nie mamy tej broni. Nie mamy też bezpieczeństwa. Nie mamy części terytorium naszego kraju, która byłaby większa niż Szwajcaria, Holandia czy Belgia. A co najważniejsze, nie mamy milionów ukraińskich obywateli. Nie mamy tego wszystkiego. Mamy więc coś. Tym prawem jest prawo do żądania przejścia od polityki ustępstw do zapewnienia gwarancji bezpieczeństwa i pokoju... Rozpoczynam konsultacje w ramach Memorandum Budapesztańskiego.... Jeśli nie odbędą się one ponownie lub jeśli ich wyniki nie zapewnią gwarancji bezpieczeństwa dla naszego państwa, Ukraina będzie miała pełne prawo sądzić, że Memorandum Budapesztańskie nie działa, a wszystkie decyzje pakietu z 1994 roku są wątpliwe” - powiedział prezydent.
W rzeczywistości nie wspomniał bezpośrednio o przywróceniu statusu nuklearnego ani o niczym podobnym. Ukraina nikomu nie groziła i nie powiedziała wprost niczego zakazanego. Słowa prezydenta były gestem desperacji, emocjonalną reakcją, mówiąc wprost - „próbą blefu”.
Tak jakbyśmy zrezygnowali z naszego bezpieczeństwa, nie otrzymując nic w zamian, a teraz mamy prawo myśleć o przywróceniu naszego bezpieczeństwa w inny sposób. Można to interpretować jako chęć ponownego stworzenia broni nuklearnej. Jednak w rzeczywistości jasne jest, że nic takiego nie wchodziło w grę.
Jednak rosja natychmiast wykorzystała to zdanie. Kremlowscy propagandyści przedstawili to w taki sposób, że Ukraina rzekomo przygotowuje się do przywrócenia swojego statusu nuklearnego. Stało się to później jednym z formalnych pretekstów do inwazji: Moskwa rzekomo chciała zagwarantować sobie bezpieczeństwo, aby uniemożliwić Ukrainie rozwój własnej broni jądrowej. Jest to jednak tak absurdalna teza, a dla całego świata tak oczywiste jest, że Kijów nie mógł i nie planował stworzenia takiej broni, że nie wiadomo, o czym mówić.

Czy można było uniknąć wojny bez tego przemówienia: opinia eksperta
Zapytaliśmy Ruslana Bortnika, znanego politologa i dyrektora Ukraińskiego Instytutu Polityki, jak z perspektywy czasu ocenia przemówienie Zelenskyyego w Monachium 19 lutego 2022 roku. Czy można było uniknąć wojny, gdyby prezydent powiedział coś innego i zachował się inaczej?
Ruslan Bortnik jest przekonany, że nie było zagrożenia nuklearnego ze strony Kijowa i nie mogło być. To czysto propagandowy moment ze strony federacji rosyjskiej. Jednak Ukraina może nadal wpływać na niektóre czynniki, które doprowadziły do wybuchu wojny na pełną skalę.
„Groźba stworzenia broni jądrowej przez Ukrainę nie wchodziła w rachubę, ponieważ stworzenie nawet prymitywnej broni jądrowej czy „brudnej” bomby wymaga znacznych zasobów i czasu. Ukraina nie miała tych zasobów. Ani pieniędzy, ani technologii. Była to absolutnie nierealistyczna groźba. A zagrożenie to było po prostu wykorzystywane propagandowo, ponieważ w rzeczywistości nie istniało.
Jednocześnie kilka czynników doprowadziło do tej wojny. Niektóre z nich zależały od Ukrainy. Na przykład negocjacje w ramach porozumień mińskich, faktyczne ich odrzucenie i zamknięcie niektórych mediów, które w rosji uważano za przyjazne. Były to dwa czynniki wewnętrzne, które rozwiały złudzenia Moskwy, że kurs Ukrainy można zmienić od wewnątrz. Innym ważnym czynnikiem był fakt, że Nord Stream 2 został zablokowany, a rosja zdała sobie sprawę, że jej próby zwiększenia wpływów w Europie również zostaną zignorowane” - mówi Bortnik.
Pan Bortnik Wspomina również o faktycznym ignorowaniu „listów” z Moskwy do Waszyngtonu. Wszystko to, z punktu widzenia Kremla, uczyniło wojnę nieuniknioną.
„W tym czasie Moskwa miała tylko wojskowy instrument wpływu na Ukrainę i Zachód po utracie narzędzi gospodarczych, politycznych i informacyjnych. Dlatego, rozumiejąc tę sytuację, musimy zaakceptować fakt, że Ukraina tylko częściowo wpłynęła na czynnik przygotowań do wojny, chociaż uważam, że kontynuacja dialogu w ramach porozumień mińskich lub kontynuacja wewnętrznej rywalizacji politycznej może przynajmniej odroczyć wojnę na wiele lat, aż do następnych wyborów prezydenckich w Ukrainie. Ale maksymalna eskalacja tej konfrontacji uczyniła tę wojnę nieuniknioną z rosyjskiego punktu widzenia, choć nie mniej nielegalną” - podsumował Ruslan Bortnik.

Zamiast wniosków: czy można było zapobiec inwazji?
Wszystkiemu, co jeszcze się nie wydarzyło, można zapobiec. Nawet na minutę przed wydaniem rozkazu putin mógł zmienić zdanie. Oznacza to, że nic nie jest absolutnie nieuniknione, dopóki się nie wydarzy. Jeśli jednak zadamy pytanie w ten sposób - „czy Zelenskyy mógł powiedzieć coś innego podczas swojego przemówienia, aby powstrzymać putina przed atakiem” - odpowiedź brzmi jednoznacznie i wyłącznie „nie”.
Z pewnością prezydent Ukrainy (a w szczególności jego autorzy przemówień) powinni byli być bardziej ostrożni podczas pisania swoich przemówień. Jak widać, Moskwa zinterpretowała nawet tak drobną wskazówkę na swój sposób i zaczęła krzyczeć o „zagrożeniu nuklearnym” ze strony Kijowa. Nie jest jednak jasne, czy coś mogło się zasadniczo zmienić od czasu monachijskiego przemówienia Zelenskyyego.
Do tego czasu rosyjskie wojska od dawna były w pogotowiu. Kremlowskie „ćwiczenia” wokół naszych granic trwały już od roku. Grupa okupacyjna przygotowywała się do otrzymania zbrodniczego rozkazu, od którego wszystko się zaczęło.
Oznacza to, że decyzja na Kremlu została już podjęta w 100% lub w najlepszym przypadku w 99%. I żadna retoryka prezydenta Ukrainy nie zmieniłaby tego faktu. Gdyby nie wspomniał o broni jądrowej, propaganda wymyśliłaby coś innego. To kwestia politycznej celowości, a nie prawdziwych faktów. W propagandzie zwykle nie ma żadnych podstaw faktycznych, co odróżnia ją od dziennikarstwa czy analityki.
Dlatego można wyciągnąć jeden wniosek: na 5 dni przed inwazją żadne słowa Zelenskyyego nie mogły niczego zmienić. A jego przemówienie na konferencji w Monachium było tylko kolejnym pretekstem dla wroga do legitymizacji jego agresywnych planów.
Mykyta Trachuk