Siły Zbrojne Ukrainy zestrzeliły rosyjski śmigłowiec FPV-dronem: dlaczego to ważne

Zestrzelony ukraińskim FPV-dronem rosyjski śmigłowiec Mi-8 to bardzo bolesna strata dla okupantów nie tylko ze względu na koszt maszyny, lecz także z powodu zagrożenia dla rosyjskiego lotnictwa powtórzeniem podobnych przypadków w przyszłości.
O tym opowiedział oficer prasowy 59. Samodzielnej Brygady Szturmowej Systemów Bezzałogowych, Taras Myszak, na antenie telewizji Suspilne.
„To wcale nie było proste. Była to dość skomplikowana i długo planowana operacja, dzięki skoordynowanym działaniom wywiadu oraz umiejętności pilota. Na rosyjskich lotników czekaliśmy kilka dni” – zaznaczył Myszak.
Wojskowy wyraził nadzieję, że doświadczenie udanego zestrzelenia rosyjskiego śmigłowca Mi-8 uda się powielać, a takie trafienia staną się codziennością i zmuszą rosjan, by „w ogóle przestali latać”.
Jak wyjaśnił rzecznik, śmigłowce Mi-8 u najeźdźców wykonują zadania logistyczne i transportowe. Czasami rosjanie używają ich do ewakuacji rannych. Według niego okupanci aktywnie stosują różne środki lotnicze – śmigłowce i samoloty – lecz starają się nie zbliżać do linii starcia bojowego.
„Działają z pewnym odsunięciem, dlatego nie tak łatwo dosięgnąć ich naszą obroną przeciwlotniczą. Ale teraz mamy jeden taki udany przypadek. I myślę, że będzie ich tylko więcej” – dodał Myszak.
Przypomnijmy, że żołnierze 59. Samodzielnej Brygady Szturmowej Systemów Bezzałogowych im. Jakowa Handziuka zestrzelili śmigłowiec okupantów przy pomocy FPV-drona w rejonie miejscowości Kotliariwka w obwodzie donieckim.
Przypomnijmy też, że co najmniej pięć dronów trafiło w kluczową podstację Kolei rosyjskich w Kraju Krasnodarskim.
Ponadto dron uderzył w rosyjską wojskową ciężarówkę na stacji paliw w Siewierodoniecku.
