
Obecny prezydent USA Donald Trump obiecywał „dogadać się” z rosyjskim dyktatorem władimirem putinem tak wiele razy, że wszyscy dawno już stracili rachubę. Była to jedna z jego kluczowych obietnic, które powtarzał przez lata.
Jednak w sierpniu 2025 roku nawet najwięksi optymiści musieli przyznać, że relacje między dwoma przywódcami są dalekie od „porozumienia” – tak dalekie, jak to tylko możliwe. Przede wszystkim ze względu na postawę Moskwy, która uparcie odmawia jakichkolwiek ustępstw i nie zamierza zakończyć swojej agresji wobec Ukrainy.
Z tego powodu, znany ze swojej impulsywności Trump, wielokrotnie wyrażał „głębokie rozczarowanie” putinem i twierdził, że nie dostrzega u niego chęci zakończenia wojny. Wydaje się, że kremlowski przywódca po prostu drwi z amerykańskiego odpowiednika i gra na zwłokę. W ostatnich dniach doszło wręcz do poważnej eskalacji między rosją a USA: po serii gróźb ze strony Moskwy, Trump rozkazał rozmieścić atomowe okręty podwodne w pobliżu rosyjskich granic, a rosja zapowiedziała nową falę rozmieszczania rakiet krótkiego i średniego zasięgu.
Wszystko to wskazuje na całkowity brak „porozumienia” między Białym Domem a Kremlem. Dlaczego więc tak się stało, skoro Trump przez wiele miesięcy zachowywał się wyjątkowo przyjaźnie wobec putina? Odpowiedzi na to pytanie można znaleźć w nowym artykule znanego rosyjskiego dziennikarza opozycyjnego Michaiła Zygara (od dawna przeciwnika wojny, który opuścił rosję), napisanym dla The New York Times.
O czym jest ten tekst? Jakie wnioski przynosi? Dlaczego putin wciąż nie ma najmniejszej chęci do autentycznego porozumienia z USA? Na te pytania szukał odpowiedzi komentator polityczny UA.News, Mykyta Traczuk.
Bezsensowny kompromis i daremne negocjacje USA z rosją
W artykule The New York Times, powołującym się na kremlowskich informatorów, napisano, że władimir putin doszedł do następującego wniosku: negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi nie mają sensu, a każdy kompromis jest bezcelowy. W związku z tym rosyjski dyktator zupełnie nie przejmuje się tym, że Donald Trump jest na niego zły czy rozczarowany. Dla putina nie ma to żadnego znaczenia.
„Trump nie przestraszył rosyjskiej elity. W zeszłym tygodniu ogłosił swoje ‘rozczarowanie’ putinem i wyznaczył krótszy termin zakończenia wojny w Ukrainie, grożąc surowymi sankcjami gospodarczymi… W Moskwie nikt nie potraktował tego poważnie. Po ponad trzech latach sankcji Kreml uważa, że poradzi sobie z każdym zagrożeniem — o ile Trump w ogóle dotrzyma swoich obietnic, w co wielu w Moskwie wątpi” — czytamy w artykule.
Gdy obecny przywódca USA ponownie objął urząd prezydenta, wielu w rosji naprawdę miało nadzieję, że uda się poprawić relacje z Ameryką. Jednak najprawdopodobniej putin nie należał do tej grupy i jako prezydent rosji nigdy tak naprawdę nie planował żadnego „porozumienia” ze Stanami Zjednoczonymi.
„Rosyjscy urzędnicy i przedsiębiorcy byli ostrożni, ale chcieli wierzyć, że pokój jest możliwy i że Trump zdoła przekonać putina do zakończenia wojny. Wydawało się, że marzenie o wznowieniu współpracy z USA może się spełnić. Szybko jednak okazało się, że było to jedynie życzeniowe myślenie. Teraz wszyscy rozumieją, że putin nie ma żadnej intencji zakończenia wojny” — podsumowuje NYT.

Wojna jako sens istnienia putina
Wojna przeciwko Ukrainie pozostaje dziś głównym narzędziem kremlowskiego dyktatora, którym posługuje się on, by utrzymać kontrolę zarówno nad elitami władzy, jak i nad całym rosyjskim społeczeństwem. Co więcej, wojna — jako proces — po prostu bardzo mu się podoba.
Nazywa ją „движуха” (czyli „ruch”, „akcja”) i za każdym razem z autentycznym entuzjazmem opowiada o nowych rakietach albo o zajęciu kolejnych ukraińskich miejscowości, które wcześniej zostały doszczętnie zniszczone. Podczas jednego ze spotkań z wdowami i matkami poległych rosyjskich żołnierzy stwierdził, że ich bliscy „żyli naprawdę”, bo „oddali życie za ojczyznę”, a w przeciwnym razie „mogliby umrzeć od wódki”.

W artykule The New York Times napisano, że putin całkowicie utracił wiarę w możliwość zawarcia jakichkolwiek strategicznych i długoterminowych porozumień ze Stanami Zjednoczonymi. Uważa on, że skoro każda amerykańska administracja jest tymczasowa, to wszelkie ustalenia zawierane z nią również nie mają żadnej wartości.
„Dziś Trump sprawuje władzę, ale za trzy lata może już go nie być. Relacje osobiste nie mają znaczenia. Dla putina budowanie roboczych relacji z Ameryką nie jest już możliwe” — czytamy w materiale.
Oznacza to, że rosyjski dyktator wykazuje całkowite i głębokie niezrozumienie oraz odrzucenie jednej z kluczowych zasad, na których opierają się zachodnie systemy polityczne: zasady rotacyjności władzy. putin rządzi rosją — w takiej czy innej formie — nieprzerwanie od 1999 roku i dla niego całkowicie naturalne jest, że władza zmienia się tylko „do przodu nogami”, czyli dopiero po fizycznej śmierci przywódcy. I wszystko wskazuje na to, że nie dopuszcza innej możliwości.
W takim przypadku każde porozumienie rzeczywiście traci dla niego sens, bo po prostu w nie nie wierzy.
Uważa zachodnie demokracje za słabe, ponieważ rządy nie sprawują tam władzy dożywotnio. Ale to właśnie ta zasada zapewnia stabilność tym systemom politycznym — przywódcy dochodzą do władzy i ją opuszczają, a państwo działa dalej w sposób niezakłócony.
putin nie rozumie, że na Zachodzie, choć nie zawsze wszystko działa idealnie, instytucje funkcjonują. I że nie wszystko zależy od osobistych ustaleń liderów. Bo jeśli się zastanowić, to właśnie takie „dżentelmeńskie porozumienia” są najbardziej kruche i nietrwałe — wraz z odejściem przywódcy znika też zawarte z nim porozumienie.
W artykule The New York Times czytamy również, że perspektywa sankcji i ceł — zarówno wobec rosji, jak i wobec jej partnerów handlowych — nie robi wrażenia na rosyjskiej elicie. Jej przedstawiciele po prostu nie wierzą, że Zachód się na to odważy.
Twierdzą, że każde realne ograniczenia doprowadzą do gwałtownego wzrostu cen ropy na światowych rynkach, a to automatycznie przełoży się na wyższe ceny benzyny w USA. Zdaniem Kremla Trump albo nie zaryzykuje takiego scenariusza, albo jako pierwszy poniesie za to polityczne konsekwencje.
„Moskwa jest przekonana, że mieszkańcy Zachodu znacznie bardziej boją się rosyjskich gróźb nuklearnych, niż rosjanie potencjalnych ataków wspieranych przez Zachód. Powód jest prosty: na Zachodzie opinia publiczna nigdy nie zaakceptuje ofiar wśród ludności cywilnej w wyniku ataku. W rosji opinia publiczna nie ma już znaczenia — w rzeczywistości od lat nie istnieje w żadnym realnym sensie. I... rosyjscy przywódcy kurczowo trzymają się przekonania, że nic nie może im zagrozić… Ale odurzeni propagandą i nieświadomi przyszłych zagrożeń, mogą wkrótce boleśnie się rozczarować” — podsumowuje The New York Times.

Podsumowując, można stwierdzić, że obecnie rosja i Stany Zjednoczone są tak daleko od jakiegokolwiek kompromisu, jak to tylko możliwe. Co więcej — w ostatnich dniach doszło do poważnej eskalacji, w tym także do bezpośrednich gróźb nuklearnych.
Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że ta eskalacja jest kontrolowana. I że wkrótce może dojść do odprężenia: właśnie 6–7 sierpnia spodziewana jest wizyta w Moskwie przedstawiciela Trumpa, Steve’a Witkoffa. Najprawdopodobniej ten „waszyngtoński emisariusz” spotka się osobiście z putinem, a strony spróbują uzgodnić tymczasowe złagodzenie napięć w relacjach dwustronnych.
Jednak jeśli uznać za wiarygodny artykuł Michaiła Zygara opublikowany w The New York Times, a także przypomnieć sobie wszystko, co wiadomo o putinie — prognozy wyglądają ponuro. Coraz bardziej oczywiste staje się, że rosyjski dyktator nigdy nie miał zamiaru z nikim się dogadywać. Po prostu dlatego, że nie chce tego i nie widzi w tym żadnego sensu.
W tym kontekście mogą być prawdziwe niepokojące przecieki, które pojawiają się już w niektórych mediach: że Trump również stracił wiarę w możliwość porozumienia. Uważa wizytę Witkoffa w stolicy kraju-agresora za „bezcelową” i nieskuteczną — taką, która nie przyniesie żadnych korzyści i nie doprowadzi do żadnego przełomu.
Jeśli tak rzeczywiście jest, to kolejna próba ożywienia procesu negocjacyjnego zakończy się bez rezultatów. Przepaść między stronami tylko się pogłębi, a wzajemna nieufność, pogarda i rozczarowanie jeszcze wzrosną. A kiedy nie ma postępu w rozmowach — zostaje tylko jedno: konflikt i konfrontacja.
I to właśnie Ukraina odczuje to najbardziej — jako kraj znajdujący się na samym ostrzu geopolitycznego konfliktu wielkich mocarstw i będący głównym celem rosyjskiej agresji. Bo nie ma żadnych szans na zakończenie rozlewu krwi, jeśli okupant robi to wyłącznie dla samego procesu — i nawet nie planuje wojny zakończyć.