
W piątek, 15 sierpnia, ma dojść do historycznego spotkania prezydenta USA Donalda Trumpa z rosyjskim dyktatorem władimirem putinem. Słowo „historyczne” nie jest tu dziennikarską przesadą, lecz trafnym opisem sytuacji.
Ostatni raz przywódca Kremla był w Stanach Zjednoczonych w 2015 roku, jednak wówczas była to wizyta przy okazji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Żeby prezydent rosji przyleciał do USA wyłącznie po to, by spotkać się z amerykańskim przywódcą — takiego wydarzenia nie było od 2001 roku.
Przez długi czas miejsce spotkania utrzymywano w tajemnicy. Najczęściej wskazywano na Zjednoczone Emiraty Arabskie jako najbardziej prawdopodobną lokalizację. Później jednak okazało się, że Trump i putin spotkają się… na Alasce.
Na pierwszy rzut oka taki wybór może wydawać się co najmniej dziwny. To terytorium amerykańskie, do tego bardzo odległe. Stan położony niemal na krańcu świata, na północy, jest słabo zaludniony i rzadko pojawia się w nagłówkach wiadomości. A jednak, jeśli przyjrzeć się bliżej, Alaska jawi się jako niemal idealne miejsce na rozmowy przywódców USA i rosji — przede wszystkim ze względu na głęboki polityczny symbolizm.
Na czym polega ten symbolizm i dlaczego ostatecznie wybrano właśnie Alaskę? Polityczny komentator UA.News, Mykyta Traczuk, wraz z ekspertami przygląda się tej sprawie.
Co wiadomo o Alasce
Alaska to najbardziej na północ wysunięty stan USA. „Wielka Ziemia” nie ma nawet bezpośredniego połączenia lądowego z pozostałą częścią kraju — oddziela ją terytorium Kanady. Stan ten jest największy w USA pod względem powierzchni, a jednocześnie najsłabiej zaludniony. Mniej mieszkańców ma jedynie Wyoming, w którym żyje około pół miliona Amerykanów.
Jednak powierzchnia Wyoming jest niemal siedem razy mniejsza od Alaski. Sama Alaska ma obszar porównywalny z trzema Ukrainami. Na tym ogromnym, bardzo bogatym w zasoby naturalne terytorium mieszka zaledwie około 740 tysięcy osób — głównie z powodu surowego klimatu i trudnej logistyki.
Dla większości ludzi na świecie (a nawiasem mówiąc, także dla samych Amerykanów) Alaska jest swego rodzaju terra incognita: bardzo odległym i zimnym miejscem, o którym niewiele wiadomo. Właściwie niewiele się tam dzieje — to spokojny, cichy zakątek odcięty od reszty świata. I właśnie w tym tkwi jej ogromny atut w kontekście trudnych negocjacji.

Spotkanie Trumpa i putina na Alasce: symbolika polityczna
Symbolika tego miejsca zaczyna się już od oficjalnego motta stanu: „Na północ, w przyszłość!”. Takie hasło od razu wprowadza nutę optymizmu i zachęca do konstruktywnego myślenia. Jednak główny sens i znaczenie symboliczne Alaski leżą gdzie indziej.
Powszechnie uważa się, że Amerykę i rosję dzieli — jak lubi powtarzać Trump — „ogromny, piękny ocean”. W rzeczywistości jednak oba kraje oddziela jedynie 86 kilometrów Cieśniny Beringa, rozciągającej się między rosyjską Czukotką a amerykańską Alaską. Co więcej, między Wyspami Diomida odległość między rosją a USA wynosi zaledwie cztery kilometry. Zimą, gdy cieśnina zamarza, można teoretycznie przejść z jednego kraju do drugiego pieszo.

I właśnie w tym tkwi pierwszy, podstawowy wymiar symboliczny miejsca spotkania. Ameryka i rosja wydają się od siebie nieskończenie dalekie — w każdym znaczeniu tego słowa — a jednocześnie są zaskakująco bliskie.
Nie można też zapominać, że Alaska była niegdyś terytorium Imperium Rosyjskiego. Jednak utrzymanie tam kolonii i rozwijanie tych ziem było dla ówczesnej stolicy, Petersburga, zbyt trudne i kosztowne.
W związku z tym w 1867 roku Alaska została po prostu sprzedana Amerykanom — i to za kwotę śmieszną nawet jak na tamte czasy: 7,2 mln dolarów. W przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze to około 150 mln dolarów. Sam fakt, że putin przybędzie na ziemie USA, które kiedyś należały do rosji, nadaje sytuacji dodatkowego symbolizmu.
Kolejna istotna kwestia: Alaska została sprzedana nie sama w sobie, lecz wraz z całą miejscową ludnością. Wówczas mieszkało tam kilka tysięcy rosyjskich osadników oraz kilkadziesiąt tysięcy przedstawicieli ludów rdzennych — Inuitów, Aleutów, Ewenenów i innych.
Wszyscy oni w jednej chwili stali się obywatelami USA. Oczywiście nikt ich nie pytał, czy tego chcą ani czy wyrażają zgodę na sprzedaż.

Oznacza to, że już wtedy, ponad 150 lat temu, Ameryka i rosja dokonały wielkiego terytorialnego przetasowania, nie pytając o zdanie zwykłych ludzi. Tak, proces ten przebiegł całkowicie pokojowo — była to, jak powiedziałby Trump, „fantastyczna umowa”. Jednak sam fakt pozostaje bezsporny.
Biorąc pod uwagę, że podczas spotkania Trump i putin będą rozmawiać o terytoriach Ukrainy, symbolika sytuacji i historyczne paralele są aż nadto widoczne.
Nie należy też zapominać, że Alaska znajduje się bardzo daleko — na przykład z Brukseli do Anchorage, największego miasta stanu, jest około 7000 kilometrów. Dotarcie tam nie jest więc tak łatwe i szybkie, jak w przypadku podróży do Brukseli, Rzymu czy nawet Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Na tym skrawku ziemi, położonym dosłownie na krańcu świata, rozmowa o kluczowych kwestiach geopolitycznych w warunkach pełnej prywatności i bez zbędnych „uszu” — europejskich, ukraińskich, brytyjskich czy nawet chińskich — będzie łatwiejsza niż gdziekolwiek indziej. Wygląda więc na to, że obaj przywódcy spotkają się w miejscu cichym i niemal bezludnym, aby swobodnie omówić wybrane problemy.
Oczekuje się, że spotkanie Trumpa i putina będzie miało dwa etapy: najpierw rosyjski dyktator odwiedzi Stany Zjednoczone, a następnie amerykański prezydent uda się do federacji rosyjskiej.
Biorąc pod uwagę, że putin pojawi się właśnie na Alasce, można przypuszczać, iż Trump zostanie później zaproszony na rosyjski Daleki Wschód (Władywostok, Ussuryjsk itp.) lub na Syberię. To właśnie tam, sto lat temu, lądowały oddziały amerykańskie w ramach interwencji wojskowej w sowieckiej rosji — co również ma silny wymiar symboliczny.
Oprócz wszystkich wspomnianych argumentów Alaska wydaje się naturalnym miejscem do rozmów o współpracy w Arktyce czy o inicjatywie związanej z Północną Drogą Morską. Jednak wiadomo już, że głównym tematem negocjacji będzie kwestia Ukrainy. Czy Trump i putin poruszą coś jeszcze — pozostaje niewiadomą.

Opinie ekspertów
Były ambasador Ukrainy w USA, Walerij Czały, uważa, że spotkanie na Alasce faktycznie zalegalizuje zbrodniarza wojennego putina jako pełnoprawnego uczestnika polityki międzynarodowej. Zdaniem dyplomaty, nikt z ukraińskich władz — a w szczególności prezydent — nie powinien lecieć do USA.
„Po pierwsze, byłoby to wsparcie błędnej decyzji Donalda Trumpa o wyborze miejsca spotkania w USA, co wyprowadza z międzynarodowej izolacji i de facto legitymizuje rosyjskiego zbrodniarza wojennego. Nawiasem mówiąc, może to być jedyny efekt rosyjsko-amerykańskiej rozmowy — poza tymi tajemniczymi motywami i tematami, o których publicznie nikt nie wspomni. Po drugie, siadanie do stołu, przy którym dwóch już zjadło obiad, jest po prostu nie na miejscu. Po trzecie, i najważniejsze, takie traktowanie ukraińskiego przywództwa — rola ‘asystenta’ czy ‘pomocnika’ — absolutnie nie przystaje do poziomu podmiotowości, jaki nasza dyplomacja wywalczyła ogromnym kosztem Sił Obronnych Ukrainy. Ogólnie rzecz biorąc, spotkanie w formacie Zełenski–Trump–putin niesie ze sobą wiele ryzyk. Mogą zagrać na cztery ręce” — podkreśla Walerij Czały.
Politolog, dyrektor Centrum Stosowanych Badań Politycznych „Penta” Wołodymyr Fesenko w komentarzu dla UA.News wskazuje kilka powodów, dla których wybrano Alaskę jako miejsce spotkania obu przywódców.
„Myślę, że pomysł, aby spotkanie odbyło się właśnie na Alasce, wyszedł od Amerykanów. W końcu to terytorium USA, a Trump wystąpi w roli gospodarza. rosjanom to jednak odpowiada, bo z logistycznego punktu widzenia Alaska leży mniej więcej w połowie drogi między Waszyngtonem a Moskwą. Ponadto jest to faktyczna granica między USA a rosją, co również ma wymiar symboliczny. To terytorium, które symbolicznie łączy rosję i Amerykę. W rosji zwraca się dziś na to dużą uwagę — mówi się, że to „prawie nasza ziemia” i tak dalej. Choć warto przypomnieć, że kiedyś sprzedaż Alaski Amerykanom była dla rosji upokorzeniem. Wreszcie Stany Zjednoczone nie są stroną Statutu Rzymskiego Międzynarodowego Trybunału Karnego, a więc putinowi na Alasce nic nie grozi” — zauważa ekspert.

Podsumowując, można z dużą pewnością stwierdzić, że wybór miejsca spotkania nie jest przypadkowy. Alaska to lokalizacja o silnym ładunku symbolicznym, z którą wiążą się oczekiwania postępu i możliwość osiągnięcia porozumienia.
Czy rozmowy Trumpa i putina zakończą się sukcesem — tego na razie nie wiadomo. Tym bardziej otwarte pozostaje pytanie, czy będą one korzystne dla Ukrainy i czy realnie przyczynią się do zakończenia wojny. Jednak sam wybór miejsca w pewien sposób niewerbalnie skłania strony ku kompromisowi. Co z tego wyniknie, przekonamy się już 15 sierpnia.