$ 41.52 € 47.93 zł 11.22
+17° Kijów +21° Warszawa +30° Waszyngton
Projekt ustawy USA o wyjątkowo surowych sankcjach wobec rosji: co przewiduje i dlaczego nie został przyjęty

Projekt ustawy USA o wyjątkowo surowych sankcjach wobec rosji: co przewiduje i dlaczego nie został przyjęty

12 czerwca 2025 19:00

Od samego początku swojej drugiej kampanii prezydenckiej Donald Trump startował z hasłami odprężenia i deeskalacji. Między innymi nieustannie obiecywał poprawę stosunków z rosją, zakończenie wojny w Ukrainie (najpierw jeszcze przed inauguracją, potem w ciągu doby, później w ciągu 100 dni, a dziś wygląda na to, że – być może – nigdy). Ogólnie prezentował się jako kandydat na prezydenta, który chce dogadywać się z każdym, kto tego pragnie. I wszystko wskazuje na to, że szczerze wierzył w możliwość porozumienia z putinem i zakończenia rozlewu krwi w Ukrainie.

Jednak od objęcia urzędu przez nowego prezydenta USA minęło już prawie pięć miesięcy. Wojna nie tylko się nie zakończyła – stała się niemal bardziej brutalna niż kiedykolwiek wcześniej. W odpowiedzi na ten niepokojący rozwój wydarzeń grupa senatorów z obu partii – z republikaninem Lindseyem Grahamem i demokratą Richardem Blumenthalem na czele – przygotowała projekt nowej ustawy sankcyjnej wobec rosji. Bo choć strategia Trumpa opiera się na zasadzie „kija i marchewki”, to ta druga najwyraźniej nie działa.

Co zatem zakłada nowy projekt sankcji, dlaczego wciąż nie trafił pod głosowanie i czy w ogóle ma na to szansę? Polityczny komentator UA.News, Mykyta Traczuk, razem z ekspertami przygląda się tej sprawie.

Sankcje USA wobec rosji: ograniczenia, które mogą wstrząsnąć światową gospodarką?

Sankcje, które mogą zostać nałożone na Moskwę, należą do najbardziej surowych w całej historii geopolitycznego konfliktu między USA a rosją. Paradoksalnie, nie mają one na celu bezpośredniego ukarania federacji rosyjskiej za agresję — przynajmniej nie wprost.

Nowe narzędzia sankcyjne zakładają wprowadzenie 500-procentowych ceł wobec wszystkich państw, które importują kluczowe towary eksportowe z rosji. Chodzi m.in. o gaz, ropę naftową, węgiel, uran, produkty ropopochodne oraz wyroby przemysłu chemicznego.

To właśnie dlatego sankcje te określane są jako wtórne — są wymierzone nie tyle bezpośrednio w rosję, co w każde państwo, które zdecyduje się kontynuować z nią współpracę gospodarczą. Ostatecznie jednak to Moskwa ma ponieść główne konsekwencje.

Nowe sankcje zasadniczo różnią się od wszystkich dotychczas wprowadzonych. Autorzy projektu ustawy zakładają, że najwięksi partnerzy handlowi rosji – Chiny i Indie – przestraszą się poważnych konsekwencji ze strony USA. W takim przypadku wszystkie ich towary importowane na rynek amerykański zostałyby objęte 500-procentowym cłem. Oczywiście, jakakolwiek wymiana handlowa natychmiast straciłaby sens.

W obawie przed takimi skutkami Chiny, Indie i inne państwa prowadzące aktywną wymianę gospodarczą z rosją miałyby – przynajmniej w teorii – zaprzestać tej współpracy. To z kolei doprowadziłoby do katastrofalnych skutków dla rosyjskiej gospodarki, która utraciłaby kluczowe rynki zbytu. W efekcie Moskwa miałaby znacznie mniej środków finansowych, a tym samym – ograniczoną zdolność do prowadzenia wojny przeciwko Ukrainie.

Na papierze wygląda to bardzo groźnie i imponująco. W rzeczywistości jednak sytuacja jest bardziej złożona. Problem polega na tym, że przyjęcie tej ustawy mogłoby niemal wywrócić światową gospodarkę do góry nogami. A największe straty mogłyby ponieść... same Stany Zjednoczone oraz ich sojusznicy, którzy wciąż są uzależnieni od niektórych elementów rosyjskiego eksportu – choćby uranu czy surowców energetycznych.

Конгрес США представив проект розширення підтримки України

Dlaczego Ameryka zwleka z nowymi sankcjami wobec rosji

Istnieją dwa główne powody, dla których Kongres USA wciąż nie poddał tego projektu ustawy pod obrady, mimo że dokument od dawna leży „w szufladzie”. Odpowiedzi należy szukać w obszarze globalnej gospodarki i światowej polityki.

Z ekonomicznego punktu widzenia nowe instrumenty sankcyjne mogą doprowadzić do gwałtownego zaostrzenia globalnej wojny handlowej. Nie ma bowiem żadnej gwarancji, że tak potężni gracze, jak Chiny czy Indie, pozwolą Waszyngtonowi decydować, z kim mogą handlować, a z kim nie.

Co więcej, w odpowiedzi takie cła mogą zostać wprowadzone w sposób lustrzany – tym razem przeciwko samym Stanom Zjednoczonym, które są uzależnione od Chin niemal w takim samym stopniu, jak Chiny od USA. Zachodni eksperci ostrzegają, że taki rozwój wydarzeń mógłby doprowadzić do recesji w USA – a tego Donald Trump z pewnością chciałby uniknąć.

Sankcje wtórne uderzą nie tylko w geopolitycznych przeciwników Stanów Zjednoczonych, ale również w ich najbliższych sojuszników. W szczególności w Unię Europejską, która jak dotąd nie zdołała całkowicie zrezygnować z rosyjskiego gazu. Owszem, UE planuje zakończyć import „błękitnego paliwa” z kraju-agresora, ale dopiero od 2027 roku. Tymczasem w samej Unii brakuje w tej sprawie jedności – wiele państw członkowskich sprzeciwia się takiemu podejściu. Przykładem są chociażby Węgry, Słowacja i inne kraje regionu.

Co więcej, nawet same Stany Zjednoczone nie zaprzestały jeszcze całkowicie współpracy gospodarczej z rosją. W szczególności Moskwa sprzedaje Amerykanom wzbogacony uran, wykorzystywany w amerykańskich reaktorach jądrowych. Czy to oznacza, że sankcje należałoby nałożyć... na samych siebie? Oczywiście, taki scenariusz jest niemożliwy.

Istnieje jednak furtka, zaproponowana przez współautora projektu ustawy, Lindsey'ego Grahama. Republikanin uważa, że można wprowadzić wyjątek i nie nakładać ceł na kraje, które wspierają Ukrainę. To dobry pomysł, jednak nawet w takim wariancie szanse na przyjęcie ustawy pozostają niewielkie — o czym informują również amerykańskie media.

Z politycznego punktu widzenia przyjęcie projektu ustawy o sankcjach niesie także ryzyko — przede wszystkim dla prezydenta Trumpa. Ten wielokrotnie powtarzał, że jeszcze nie zdecydował, czy poprze ten dokument.

„Jeszcze nie zdecydowałem, czy z niego skorzystam. To bardzo mocny projekt ustawy. Jeśli uznam, że rosja nie pójdzie na porozumienie albo nie powstrzyma rozlewu krwi... sięgnę po to rozwiązanie, jeśli zajdzie taka potrzeba” – powiedział niedawno Trump.

Najwyraźniej mówi to w ramach pewnej gry polityczno-dyplomatycznej. Przecież dla wszystkich na świecie od dawna jest oczywiste, że putin nie zamierza zawierać żadnego porozumienia ani powstrzymać rozlewu krwi. Co więcej — nigdy nawet tego nie planował. Zamiast tego rosyjski dyktator przygotowuje nowe ofensywy i dąży do dalszego niszczenia Ukraińców.

W związku z tym istnieją wszelkie podstawy do wprowadzenia przez Waszyngton bardzo surowych sankcji. Jednak w mediach pojawiły się doniesienia, że Trump osobiście — nieoficjalnie — poprosił Kongres o wstrzymanie prac nad ustawą i odłożenie jej poddania pod obrady. Dlaczego? I to nie tylko z powodów gospodarczych?

Najprawdopodobniej amerykański prezydent zwyczajnie boi się i nie chce całkowicie zamknąć sobie możliwości dialogu ze swoim rosyjskim odpowiednikiem. Normalizacja relacji z rosją wydaje się dla Trumpa ważniejsza niż wojna w Ukrainie — co zresztą już wielokrotnie udowadniał.

Jeśli jednak Kongres mimo wszystko zagłosuje za wprowadzeniem sankcji, Trump je poprze, a one wejdą w życie — będzie to oznaczać oficjalne zakończenie dialogu między Waszyngtonem a Moskwą. Najprawdopodobniej doprowadzi to także do gwałtownej eskalacji wojny w naszym kraju.

Jeśli jednak Kongres mimo wszystko zagłosuje za sankcjami, Trump je poprze i wejdą one w życie – będzie to oznaczać oficjalne zakończenie dialogu między Waszyngtonem a Moskwą. Najprawdopodobniej spowoduje to również gwałtowne zaostrzenie wojny w naszym kraju.

To oznacza, że sytuacja pogorszy się dla wszystkich — wszystkich oprócz samego kraju-agresora, który już wielokrotnie pokazywał, że żadne sankcje nie są w stanie zmusić go do ustępstw ani do zaprzestania terroryzowania Ukrainy.

W związku z tym projekt ustawy pozostaje obecnie w zawieszeniu. Po pierwsze, budzi wiele wątpliwości nawet wśród amerykańskich ekspertów i może przynieść potencjalnie negatywne skutki nie tylko dla rosji, lecz także dla całego świata — w tym samych Stanów Zjednoczonych i Europy. Po drugie, Trump wyraźnie nie chce doprowadzić do całkowitego zerwania relacji z – jak sam go kiedyś nazwał – „mądrym facetem putinem” i wciąż liczy na jakiś kontakt oraz deeskalację.

Cóż, optymizmu amerykańskiego przywódcy można tylko pozazdrościć. Przyszłość ustawy sankcyjnej pozostaje na razie niepewna. Najprawdopodobniej albo w ogóle nie zostanie uchwalona, albo stanie się to dopiero w przypadku radykalnej eskalacji w Ukrainie, poważnego nacisku na Trumpa wewnątrz USA oraz w sytuacji, gdy całkowite zerwanie komunikacji z putinowską rosją okaże się nieuniknione.

Трамп хоче скоротити військовий контингент у Сирії - ЗМІ | РБК-Україна

Opinie ekspertów

Politolog, dyrektor Centrum Stosowanych Badań Politycznych „Penta”, Wołodymyr Fesenko, uważa, że projekt ustawy o sankcjach ma wszelkie szanse na to, by na długo utknąć w Kongresie USA. Jednak jeśli Trump mimo wszystko zdecyduje się na zaostrzenie sankcji, to skorzysta z tego instrumentu — ale nie w obecnym kształcie.

„W obecnej formie, z tą stawką 500%, ustawa jest absolutnie nierealistyczna. Naprawdę — absolutnie! Bo oznaczałaby całkowite zerwanie dwustronnych relacji handlowych pomiędzy USA a Chinami. A to dziś absolutnie niemożliwe. Wręcz przeciwnie — Amerykanie i Chińczycy próbują się obecnie dogadać, znaleźć kompromis w sprawach handlowych. Dlatego jeśli projekt zostanie przyjęty, to z pewnością nie w tej wersji.

Co więcej, administracja Trumpa może zaostrzyć sankcje wobec rosji nawet bez zgody Kongresu. I mają już gotowy projekt takich sankcji. Ale nawet jego nie wdrażają. Nie widzę więc w najbliższym czasie żadnych przesłanek do ich wprowadzenia. Ten projekt ustawy był raczej elementem PR-u i formą presji na rosję. Ale istotne jest to, że wielu kongresmenów jest zirytowanych. Uważają, że obecna postawa USA jest zbyt słaba i krytykują działania administracji Trumpa. Dlatego nie wykluczam, że z czasem może dojść do zaostrzenia sankcji — ale z całą pewnością nie w obecnej formie”, — przekonuje Wołodymyr Fesenko.

Politolog Rusłan Biziajew uważa, że Trump już częściowo odpowiedział na pytanie, dlaczego do tej pory nie wprowadził sankcji wobec rosji. Miało to miejsce podczas wizyty niemieckiego kanclerza Friedricha Merza w USA. 

„Trump powiedział mniej więcej tak: federacja rosyjska na to (sankcje – red.) zasłużyła, ale ja na razie tego nie zrobię. Dlaczego? Bo trwa proces polityczny. Dopóki ten proces będzie trwać i będzie mniej więcej odpowiadał Trumpowi, sankcje nie zostaną wprowadzone. A likwidacja departamentu w Departamencie Skarbu USA, który odpowiadał za sankcje, świadczy o tym, że Trump w najbliższym czasie nie zamierza podejmować takich działań. Zawsze patrzmy na to, co politycy robią, a nie na to, co mówią.

Sądząc po tym, jak USA dogadują się z Chinami, a Wielka Brytania w kontekście ceł wyszła z tego z „lekkim strachem”, wynika, że główny nacisk taryfowy zostanie teraz skierowany na Unię Europejską. Jeśli zaś chodzi o sankcje wobec rosji – temat ten zostanie podniesiony dopiero wtedy, gdy proces negocjacyjny zostanie oficjalnie zerwany. Wtedy Trump może zacząć wywierać presję na rosję poprzez narzędzia sankcyjne. A biorąc pod uwagę, że 30% rosyjskiego budżetu stanowią dochody z ropy i gazu, jest to naprawdę poważna dźwignia” – podsumował Rusłan Biziajew.