Skandal na kolejnym posiedzeniu Tymczasowej Komisji Śledczej (TKS) – zamiast zeznawać w sprawie nacisków na Radę Obywatelską, szef fundacji DEJURE Mychajło Żernakow zamienił posiedzenie w bezczelne show.
Posiedzenie TKS, na które zaproszono Mychajła Żernakowa we wtorek, 9 grudnia, miało konkretny cel: sprawdzić publiczne oskarżenia o korupcję i nadużywanie wpływów, które zostały skierowane przeciwko niemu przez jego kolegów z sektora obywatelskiego oraz byłych członków Rady Obywatelskiej ds. uczciwości (RODU).

Żernakow pojawił się w towarzystwie swojej prawniczki (której pełnomocnictwa wygasły już następnego dnia) i stanowczo odmówił podpisania oświadczenia o obowiązku składania prawdziwych zeznań, tłumacząc swoją odmowę tym, że „jest w nim wiele nieprawdy”. Co więcej, w sposób demonstracyjny poniżył uprawnienia posłów: „Jeśli prokurator wyśle mnie po piwo, ma tyle samo uprawnień, co TSK”.
Po co zaproszono Żernakowa?
Podejrzenia członków TSK wobec Mychajła Żernakowa miały swoje uzasadnienie – artykuł w „Ukraińskiej Prawdzie” na temat podmiotowości Rady Obywatelskiej ds. Uczciwości (RODU), a potem zostały wzmocnione przez zeznania byłych członków RODU: Wołoszyna, Katericzenki, Piskunowej, Jankiny, którzy wcześniej również byli zapraszani na posiedzenia TSK. Ostatecznie pojawiły się publiczne oskarżenia o naciski, szantaż i powiązania finansowe członków RODU z Fundacją DeJure.

Dlatego uczestnicy TSK mieli na celu wyjaśnienie, czy te zarzuty są prawdą, czy tylko oszczerstwem. Aby to zrobić, wystarczyłoby, by Żernakow udzielił jasnych i zrozumiałych odpowiedzi. Niestety, żadnej konkretnej odpowiedzi nie udzielił. Od samego początku Żernakow stwierdził, że „TSK nie ma uprawnień do badania Rady Obywatelskiej ds. Uczciwości” i często powtarzał, że członkowie TSK „wykraczają poza swoje kompetencje i wywierają nacisk na władzę sądowniczą”.
Pomimo ciągłych przypomnień, że komisja nie stawia mu zarzutów, a jedynie weryfikuje to, co publicznie powiedzieli jego koledzy i co opublikowały media, lider Fundacji DeJure oskarżał członków TSK o „farsę”, „cyrk”, nazywając obecnych posłów „gestapo z AliExpress”, „ukrainofobami” i „zdrajcami”.

Zamiast tysiąca odpowiedzi
Najbardziej wymownym momentem stało się… wystąpienie wladimira putina, które Żernakow włączył w trakcie posiedzenia, rzekomo w celu pokazania, że członkom TSK, tak samo jak głównemu wrogowi Ukrainy, „przeszkadzają” skróty takich instytucji jak NABU, SAP, WAKS. W ten sposób twierdził, że wszyscy, którzy krytykują te organy lub Radę Obywatelską ds. Uczciwości, rzekomo działają na korzyść Kremla.
Komisja w zupełności logicznie postawiła przeciwne pytanie: na kogo w takim razie pracuje sam Żernakow, sprowadzając jakąkolwiek kontrolę do „rąk Kremla”?
To pytanie było retoryczne i nie wymagało odpowiedzi. Zamiast tego, Żernakow nie odpowiedział na szereg innych pytań, takich jak:
- Czy Fundacja DeJure otrzymała grant na finansowanie sekretariatu Rady Obywatelskiej ds. Uczciwości?
- Czy były wcześniej przygotowane listy z oznaczeniami, na kogo głosować?
- Czy Żernakow zwrócił się do „przyjaznych” organizacji pozarządowych z prośbą, aby nie wspierały konkretnych kandydatów (Wołoszyna, Katericzenki)?
- Dlaczego niektórzy kandydaci wycofali się bezpośrednio przed głosowaniem, tłumacząc to właśnie presją ze strony DeJure?
- Czy Fundacja DeJure wypłacała pieniądze członkom Rady Obywatelskiej ds. Uczciwości trzeciej i czwartej kadencji?
- Dlaczego w deklaracjach majątkowych dochód Żernakowa jako osoby fizycznej (722 tys. UAH) znacząco różni się od poprzedniego roku (181 tys. UAH)?
- Czy otrzymywał on jako osoba fizyczna pieniądze od DeJure, będąc jej wykonawczym dyrektorem?

Nie sprawa TSK
Na wszystkie pytania dotyczące podejrzeń o nacisk na Radę Obywatelską ds. Uczciwości, niecelowego wykorzystania funduszy charytatywnych oraz finansowania sekretariatu Rady Obywatelskiej ds. Uczciwości, Żernakow nie udzielił żadnej bezpośredniej odpowiedzi. Jednak zmuszony był potwierdzić jeden kluczowy fakt: przyznał, że Fundacja DEJURE przekazywała środki członkom Wyższej Rady Sprawiedliwości. Niemniej jednak natychmiast zmienił swoją odpowiedź, twierdząc, że „nie pamięta”.
Jego zdaniem, wszystkie dane finansowe dotyczące płacenia podatków, wydatków organizacji i rozdziału funduszy są informacjami poufnymi i „nie są sprawą TSK”. Dodał także, że nie może być korumpowanym, ponieważ „nie jest osobą publiczną ani służbową”.
Obecnie TSK stanowczo zamierza kontynuować badanie okoliczności, pomimo sabotażu i skandalicznych prób nacisku ze strony wykonawczego dyrektora DEJURE.
Tymczasem w TSK obiecują nowe skandale dotyczące Wyższego Sądu Antykorupcyjnego (WAKS). O tych i innych kwestiach, korupcyjnego autorytaryzmu oraz konieczności pilnych zmian legislacyjnych rozmawiano w wywiadzie z Serhijem Własenką.