Kwestia długoterminowej stabilności finansowej Ukrainy jest obecnie jedną z najbardziej krytycznych. Kijów jest silnie uzależniony od zewnętrznej pomocy finansowej, więc bez przewidywalnych i długoterminowych zastrzyków państwo ryzykuje załamaniem finansowym już na początku 2026 r., jeśli parlament nie będzie w stanie uchwalić budżetu z powodu braku środków. Według szacunków UE, aby zapewnić funkcjonowanie ukraińskiego państwa i pokryć ostry deficyt budżetowy, Ukraina potrzebuje około 135–140 mld euro łącznego wsparcia wojskowego i finansowego w ciągu najbliższych dwóch lat. Takimi pieniędzmi Kijów, rzecz jasna, nie dysponuje.
W obliczu narastającego zmęczenia darczyńców oraz ogólnej niepewności makroekonomicznej niemal jedynym realistycznym źródłem tak dużej kwoty, dostępnej tu i teraz, pozostają zamrożone aktywa federacji rosyjskiej. Właśnie dlatego Komisja Europejska promuje ideę „pożyczki reparacyjnej” w wysokości 140 mld euro, zabezpieczonego tymi rezerwami.
Jednak pomimo pilnej potrzeby Kijowa i moralnej zasadności przeznaczenia środków agresora na rzecz jego ofiary, kluczowi europejscy gracze finansowi, w szczególności Belgia, gdzie przechowywana jest większość aktywów, oraz Europejski Bank Centralny (EBC), stanowczo blokują bezpośrednią konfiskatę tego kapitału.
Czym jest podyktowany ich opór i dlaczego Europa tak bardzo nie chce oddać Ukrainie rosyjskich pieniędzy? Czy w kręgach finansowych UE rzeczywiście pojawili się „agenci Kremla”? Polityczny komentator UA.News Mykyta Traczuk wraz z ekspertami przyjrzał się tej kwestii.
Skąd w UE pochodzą zamrożone rosyjskie środki?
Zamrożenie suwerennych aktywów federacji rosyjskiej było jednym z najszybszych, najbardziej szeroko zakrojonych i najbardziej dotkliwych działań podjętych przez Zachód w odpowiedzi na pełnoskalową inwazję rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku. W ramach pakietów sankcji państwa G7, UE oraz ich partnerzy wprowadziły zakaz wszelkich operacji związanych z zarządzaniem rezerwami i aktywami rosyjskiego banku centralnego, faktycznie je „zamrażając”. Łączna wartość zamrożonych na całym świecie suwerennych rezerw Banku Centralnego federacji rosyjskiej szacowana jest na około 270 mld euro, co stanowi blisko połowę wszystkich rezerw walutowych i złota, jakimi dysponowała Moskwa przed rozpoczęciem agresji.
Zdecydowana większość tych aktywów, około 200 mld euro, znajduje się pod jurysdykcją państw członkowskich UE. Ta koncentracja finansowa nie jest równomierna, ponieważ 90% tych środków znajduje się w Belgii. To tam działa międzynarodowy centralny depozyt papierów wartościowych Euroclear, który jest głównym przechowawcą zamrożonych funduszy. Dzięki skupieniu aktywów w jednym miejscu Belgia stała się epicentrum sporów politycznych i uzyskała kluczową dźwignię wpływu na proces podejmowania decyzji w UE.
Jednak pomiędzy zamrożeniem a konfiskatą środków istnieje ogromna przepaść prawna, której Europa wciąż nie odważyła się przekroczyć.

Niejasna przyszłość pożyczki reparacyjnej
Zdając sobie sprawę z niemożliwości bezpośredniej konfiskaty z powodu wysokiego ryzyka prawnego i reputacyjnego, Komisja Europejska opracowała skomplikowany mechanizm znany jako „pożyczka reparacyjna”. Jego celem jest natychmiastowe zapewnienie Ukrainie znacznych środków finansowych przy jednoczesnym zachowaniu formalnych pozorów poszanowania zasady immunitetu państwowego, która chroni aktywa należące do państw. Propozycja KE polega na złożonej inżynierii finansowej, która w dużej mierze opiera się na dobrowolnym udziale Euroclear (którego na razie nie ma).
Istota mechanizmu polega na tym, że Unia Europejska miałaby zawrzeć z Euroclear „wyspecjalizowaną umowę dłużną” lub zobowiązanie dłużne (IOU). To IOU, wspólnie gwarantowane przez wszystkie państwa członkowskie UE, zostałoby przekazane Euroclear w zamian za uwolnienie salda gotówkowego wygenerowanego przez aktywa Banku Centralnego rosji.
Z całkowitej kwoty uzyskanej w wyniku tej operacji finansowej około 140 mld euro planowano przekazać Ukrainie w formie nieoprocentowanej pożyczki. Kluczowym elementem schematu był warunek spłaty: pożyczka ta miałaby zostać zwrócona przez Kijów Brukseli jedynie w przypadku, gdy rosja zakończy agresję i wypłaci Ukrainie reparacje za wyrządzone szkody. Jednak ponieważ europejskie elity doskonale rozumieją, że prawdopodobieństwo wypłacenia reparacji przez Moskwę jest skrajnie niskie, pożyczki te de facto zamieniłyby się w rodzaj dotacji dla Ukrainy.
Pożyczka reparacyjna jest skomplikowanym manewrem prawnym, którego celem jest zapewnienie Ukrainie przewidywalnego i znaczącego wsparcia finansowego przy jednoczesnym uniknięciu bezpośredniej konfiskacji kapitału podstawowego. W praktyce jest to jednak konstrukcja balansująca na granicy prawa, która mogłaby wywołać poważne konsekwencje prawne, gdyby rosja zdecydowała się dochodzić swoich pieniędzy w sądzie. Właśnie dlatego EBC ostatecznie odmówił poparcia „pożyczki reparacyjnej”, argumentując, że propozycja Komisji Europejskiej wykracza poza zakres kompetencji europejskiego banku centralnego.

Dlaczego Europa nie chce oddawać rosyjskich pieniędzy
Jest to złożona i wielowarstwowa kwestia, która dotyczy strategicznego bezpieczeństwa Europy oraz statusu euro jako waluty światowej. Choć odebranie setek miliardów euro, które mogłyby znacząco pomóc Ukrainie, byłoby całkowicie moralnie uzasadnione, zdecydowana odmowa UE wobec bezpośredniej konfiskaty jest formą politycznej samoobrony.
Kwestia ta tylko częściowo ma charakter prawny. Oczywiście nienaruszalność zasady immunitetu państwowego, chroniącej środki państwowe, stanowi istotną przeszkodę prawną dla Europy. Jednak nawet ta bariera blednie w porównaniu z główną przyczyną sprzeciwu.
Głównym powodem obaw europejskich elit jest ryzyko katastrofalnego załamania euro i kryzysu systemowego po ewentualnej konfiskacie tych pieniędzy. Zaufanie do europejskich centrów finansowych i samej waluty euro opiera się na fundamentalnej zasadzie: aktywa pozostają bezpieczne niezależnie od politycznej koniunktury. Stworzenie precedensu, w którym rezerwy państwowe mogą zostać przejęte z powodów politycznych lub ideologicznych, byłoby „strzałem we własną stopę” europejskiej architektury finansowej, nawet jeśli, z moralnego punktu widzenia, takie działanie wobec rosji jest całkowicie uzasadnione.
Jednak taki krok z pewnością doprowadziłby do tego, że elity z całego świata, które przechowują swoje rezerwy i oszczędności w Europie, zaczęłyby je masowo wycofywać. Dotyczy to przedstawicieli wielu państw Azji (w tym Chin), „naftowych monarchii” Bliskiego Wschodu, części elit Ameryki Łacińskiej, a także wszystkich dużych globalnych graczy korzystających z europejskiej jurysdykcji jako niezawodnego i sprawdzonego przez dekady finansowego schronienia.
Gwałtowny i masowy odpływ kapitału nieuchronnie wywołałby panikę na rynkach. Prezes EBC Christine Lagarde już publicznie ostrzegła, że konfiskata zamrożonych aktywów może zagrozić stabilności finansowej strefy euro i znacząco osłabić pozycję euro. Potencjalne negatywne skutki dla UE wielokrotnie przewyższyłyby sumę, którą przekazano by Ukrainie.
Konsekwencje nagłej dewaluacji euro, którą niektórzy ekonomiści szacują nawet na 50% (a być może więcej!), byłyby katastrofalne. Europa i tak znajduje się na krawędzi kolejnego kryzysu strefy euro. Taka dewaluacja natychmiast wywołałaby niekontrolowaną inflację, gwałtowny wzrost cen wszystkich importowanych towarów, co przełożyłoby się na silne niezadowolenie społeczne i jeszcze większą popularność prawicowych populistów.
W efekcie większość europejskich rządów mogłaby zostać zmieciona przez falę politycznych zmian. Byłby to najpoważniejszy kryzys gospodarczy i polityczny od 2008 roku. W tym właśnie tkwi kluczowa przyczyna odmowy zdecydowanych działań wobec rosyjskich aktywów: europejscy politycy boją się o siebie, o stabilność własnej waluty i o swoją polityczną przyszłość.

Opinia eksperta
Ekonomista, dyrektor Ekonomicznego Klubu Dyskusyjnego Ołeh Pendzyn przyznaje: sytuacja wokół finansowania Ukrainy na przyszły rok jest bardzo trudna. W UE nie udało się osiągnąć porozumienia w sprawie „pożyczki reparacyjnej”.
„Dziś Financial Times opublikował informację, że EBC ostatecznie odmówił możliwości udzielenia pożyczki reparacyjnej. Europa będzie teraz szukać planu B, aby przynajmniej częściowo, na kilka miesięcy, znaleźć mechanizmy finansowania Ukrainy, by w tym czasie przygotować jakąś podstawę prawną. Żeby było jasne: jakie są dziś tradycyjne źródła pomocy? Środki podatników państw UE. Jednak dla europejskich polityków wykorzystanie tego instrumentu nie jest już możliwe.
Pozostają więc albo zapożyczenia zabezpieczone pożyczką reparacyjną, albo sama ta pożyczka. Żaden europejski polityk nie może wykorzystywać pieniędzy swoich podatników, ponieważ w następnych wyborach wyborcy po prostu go odsuną. Dlatego kwestia ta jest niezwykle ważna i bardzo paląca. Na razie nie wiadomo, jak sprawy się potoczą. 18 grudnia ma odbyć się oficjalny szczyt, a Komisja Europejska przedstawi Radzie Europejskiej propozycję finansowania na kolejny rok. Jednak na dziś nie ma żadnej jasności w kwestii finansowania Ukrainy. Skąd wziąć te pieniądze? Na razie nie ma odpowiedzi” — zauważył Ołeh Pendzyn.

Podsumowując, UE porusza się dziś po cienkiej granicy między moralną sprawiedliwością a instynktem politycznego i finansowego samozachowania. Europa, choć chce wspierać Ukrainę, nie jest gotowa zapłacić ceny w postaci podważenia prawa międzynarodowego oraz statusu euro jako waluty rezerwowej. Nawet skomplikowany manewr prawny w postaci „pożyczki reparacyjnej” nie uzyskał pełnej akceptacji ze strony instytucji politycznych i finansowych Unii.
Dlatego kwestia finansowania państwa ukraińskiego w nadchodzącym roku wciąż pozostaje niepewna i znajduje się w stanie „zawieszenia”. Sprawę tę trzeba rozwiązać w możliwie najkrótszym czasie. Jednak na razie nie ma odpowiedzi na pytanie, jak to zrobić.