$ 42.25 € 49.52 zł 11.78
-1° Kijów +3° Warszawa +12° Waszyngton
„SWO” imienia Trumpa: co dzieje się wokół Wenezueli

„SWO” imienia Trumpa: co dzieje się wokół Wenezueli

18 grudnia 2025 20:05

W nocy z 17 na 18 grudnia 2025 roku mieszkańcy co najmniej dwóch państw wstrzymali oddech, oczekując rozpoczęcia militarnej inwazji Stanów Zjednoczonych na Wenezuelę. Dane wywiadowcze, przerzuty ugrupowań bojowych, ultimatywne oświadczenia płynące z Waszyngtonu, a także przecieki znanych dziennikarzy, takich jak Tucker Carlson — wszystko wskazywało na to, że konflikt, który tlił się przez ostatnie miesiące, lada chwila przejdzie w gorącą i otwartą fazę.

Jednak do uderzeń na Caracas nie doszło. Zamiast tego prezydent USA Donald Trump wygłosił orędzie do narodu, w którym po raz kolejny opowiadał, jak wspaniałym jest przywódcą i jak wielkie szczęście mają Amerykanie, że go posiadają.

Mimo to ogólna sytuacja pozostaje skrajnie napięta. Rodzi to pytanie: co tak naprawdę stoi za tą bezprecedensową eskalacją między Stanami Zjednoczonymi a Wenezuelą — krajem, który dysponuje największymi na świecie zasobami ropy naftowej, a jednocześnie należy do najbiedniejszych w regionie. Kryzys ten trwa od dziesięcioleci, a w jego centrum znajdują się dwie kluczowe kwestie: bogactwo, które nie czyni bogatymi, oraz ideologia, która doprowadziła do konfliktu i załamania gospodarczego.

Co więc naprawdę dzieje się wokół Wenezueli i czy Trump zdecyduje się rozpocząć własną „SWO” przeciwko „zbrodniczemu reżimowi w Caracas”? Analityk polityczny UA.News Mykyta Traczuk wraz z ekspertami przyjrzał się tej kwestii.

Ropa naftowa i socjalizm: historyczne korzenie konfliktu
 

Problemy między Waszyngtonem a Caracas nie są przypadkiem ani chwilową fanaberią Trumpa z ostatnich miesięcy, lecz logicznym rezultatem wieloletniej konfrontacji ideologicznej i gospodarczej. Od końca lat 90. Wenezuela, pod przywództwem charyzmatycznego wojskowego, rewolucjonisty, a później dyktatora Hugo Cháveza, obrała drogę „boliwariańskiego socjalizmu XXI wieku”. Model ten, oparty na redystrybucji dochodów z ropy naftowej na rzecz programów socjalnych, od samego początku miał wyraźnie antyamerykański i antyimperialistyczny charakter.

Уго Чавес все - Новости на KP.UA


Chávez, a następnie jego następca Nicolás Maduro, budowali swoją legitymację oraz nową wenezuelską tożsamość w opozycji do „eksploatacyjnej polityki jankesów”, oskarżając Stany Zjednoczone o próby obalenia ich reżimu poprzez sankcje, wspieranie opozycji, a nawet organizowanie zamachów stanu. Tego rodzaju poglądy ideologiczne są dość popularne w Ameryce Łacińskiej, dlatego większość Wenezuelczyków chętnie je podzielała.

Paradoks współczesnej Wenezueli polega na jej całkowicie nieefektywnej gospodarce oraz ogólnej niewydolności państwa. Dysponując największymi na świecie zasobami ropy naftowej (!), przekraczającymi 300 miliardów baryłek, kraj w ciągu ostatnich dekad doświadczył głębokiej katastrofy społeczno-gospodarczej. Hiperinflacja, masowe ubóstwo, chaotyczny wzrost przestępczości (w tym narkoprzestępczości), miliony uchodźców uciekających do krajów sąsiednich — wszystko to stało się skutkiem korupcji, nieudolnego zarządzania sektorem naftowym PDVSA oraz druzgocących amerykańskich sankcji, wymierzonych właśnie w ten kluczowy sektor.

Jak to często bywa, kraj znalazł się pod wpływem tzw. „klątwy surowcowej”. To właśnie „czarne złoto” stało się głównym jabłkiem niezgody i przyczyną większości nieszczęść Wenezuelczyków.

W przeszłości amerykańskie korporacje aktywnie działały w Wenezueli. Jednak proces nacjonalizacji przemysłu naftowego za rządów Hugo Cháveza drastycznie ograniczył ich dostęp do tego rynku. Z punktu widzenia Waszyngtonu było to bezprawne przejęcie aktywów, w istocie grabież. Z perspektywy oficjalnego Caracas — przywrócenie suwerennej kontroli nad bogactwami narodowymi.

image


Współczesna eskalacja: narkotykowy casus belli?
 

Na ten głęboki grunt ogólnego konfliktu i wrogości w ostatnich miesiącach nałożyła się nowa teza administracji Donalda Trumpa. Prezydent USA złożył poważne oskarżenie: jego zdaniem Wenezuela przekształciła się w „państwo narkotykowe”, a prezydent Nicolás Maduro rzekomo osobiście (!) kieruje zakrojonym na szeroką skalę handlem kokainą i innymi narkotykami do Stanów Zjednoczonych. Oskarżenia te, które sam Maduro kategorycznie odrzuca jako „kłamliwe i absurdalne”, stały się głównym publicznym uzasadnieniem dla zaostrzenia presji na Caracas.

Warto w tym miejscu wyjaśnić, że Wenezuela, podobnie jak cała Ameryka Łacińska, rzeczywiście jest istotnym źródłem narkotykowego przemytu. Produkcja, sprzedaż i tranzyt kokainy są tam faktycznie bardzo rozpowszechnioną i rozwiniętą formą nielegalnego biznesu. Kupując ten proszek niemal w dowolnym miejscu na świecie, z prawdopodobieństwem 90% można być pewnym, że został on wyprodukowany gdzieś w latynoamerykańskiej dżungli. Niektórzy miejscowi żartują nawet, że w takich krajach jak Wenezuela czy, nie mniej słynna ze swoich baronów narkotykowych, Kolumbia, kokaina jest głównym towarem eksportowym i produktem o znaczeniu narodowym.

Oczywiste jest, że w tak rozległą działalność przestępczą zaangażowane są zarówno organy ścigania, jak i przedstawiciele władzy politycznej. Nie istnieją jednak bezpośrednie dowody na to, że w organizację narkotykowego handlu osobiście zaangażowany jest prezydent Wenezueli.

Mimo to Trump otwarcie wezwał Maduro do ustąpienia ze stanowiska, a gdy ten, zgodnie z oczekiwaniami, odmówił, Stany Zjednoczone zaostrzyły presję, a następnie ogłosiły nawet pełnoskalową morską blokadę wybrzeży Wenezueli. Warto zaznaczyć, że zgodnie z normami prawa międzynarodowego taki krok uznawany jest za bezpośredni akt agresji. W tym kontekście Caracas zwróciło się już o pilne zwołanie posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ, gdzie, z formalnego punktu widzenia całkowicie zasadnie, oskarżyło USA o agresję.

Jednak zarzuty dotyczące narkotykowego handlu, choć mogą mieć pewne podstawy na poziomie poszczególnych grup przestępczych lub skorumpowanych urzędników, stanowią bardzo wygodny pretekst. Prawdziwy cel leży najprawdopodobniej w sferze gospodarki i globalnej polityki. Stany Zjednoczone wyraźnie dążą do odzyskania kontroli nad wenezuelską ropą naftową — tanią w wydobyciu i korzystnie położoną logistycznie, blisko amerykańskiego wybrzeża.

Jak mawiają: nihil novi sub sole — „nic nowego pod słońcem”. Historia zna wiele przykładów, gdy USA ingerowały w sprawy innych państw pod hasłem walki z dyktatorami lub międzynarodowym terroryzmem, a efektem końcowym był bezpośredni lub pośredni dostęp Amerykanów do lokalnych zasobów energetycznych.

Венесуэла США - будет ли война, что задумал Трамп - Геополитика


Czy dojdzie do wojny między Ameryką a Wenezuelą?
 

Na dzień 18 grudnia 2025 roku sytuacja znajduje się na niebezpiecznym rozdrożu. Najprawdopodobniej ostateczna decyzja nie została jeszcze podjęta, jednak ogólna atmosfera jest skrajnie wybuchowa. Istnieją poważne argumenty przemawiające za tym, że do pełnoskalowej inwazji mimo wszystko nie dojdzie.

Po pierwsze, prezydent Trump przez całą swoją drugą kadencję budował wizerunek rozjemcy i polityka, który kończy stare wojny, a nie rozpoczyna nowe. Jego nowa strategia bezpieczeństwa narodowego kładzie nacisk na porozumienia, deeskalację oraz koncentrację na sprawach wewnętrznych Stanów Zjednoczonych.

Po drugie, sytuacja wewnątrzpolityczna w USA pozostaje skomplikowana. Demokratyczna opozycja ostro krytykuje wszelkie działania amerykańskiego przywódcy, a zbliżające się wybory do Kongresu oraz utrzymująca się ideologiczna polaryzacja amerykańskiego społeczeństwa zmuszają Biały Dom do większej ostrożności. Zgodnie z sondażami 76% Amerykanów sprzeciwia się inwazji na Wenezuelę, a 61% nie uważa tego kraju za zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych.

Po trzecie, również sytuacja w polityce zagranicznej jest trudna. Większość krajów Ameryki Łacińskiej w przypadku wojny wyraźnie stanęłaby po stronie Caracas. Wenezuelę aktywnie i publicznie wspierają także takie państwa jak Chiny i rosja: pierwsze intensywnie kupują wenezuelską ropę naftową i inwestują w jej wydobycie, drugie — udzielają pomocy wojskowej.

Ponadto sama Wenezuela nie jest jakimś małym krajem bez armii. To państwo o powierzchni porównywalnej z półtorej Ukrainy, z trudnym górskim i dżunglowym terenem, dużą gęstością zaludnienia miast oraz niemal 30-milionową populacją. Jej siły zbrojne, choć technicznie zacofane, są jednak dość liczne i, z dużym prawdopodobieństwem, zmotywowane do obrony kraju przed obcą agresją. Społeczeństwo, mimo dotkliwego kryzysu gospodarczego i braku zaufania do władz, w przypadku wojny może się skonsolidować wokół idei antyamerykańskiej. Z czysto racjonalnego punktu widzenia koszt takiego konfliktu dla USA byłby więc zbyt wysoki.

Z drugiej strony, w dzisiejszym świecie, który dawno „postradał zmysły” i w dużej mierze zapomniał o prawie międzynarodowym, niczego nie można wykluczyć. Emocjonalność i impulsywność Trumpa oraz jego wyraźna skłonność do dziwnych i nieprzewidywalnych decyzji w imię osiągania celów politycznych są powszechnie znane. Obecna architektura bezpieczeństwa światowego jest krucha, a zasady gry nieustannie się zmieniają. Można więc spodziewać się, jeśli nie pełnoskalowej wojny, to przynajmniej „operacji specjalnej” z wykorzystaniem lotnictwa, a być może także sił desantowych i morskich.

Groźba wojny może być elementem strategii nacisku, ukierunkowanej na wewnętrzny przewrót w Caracas lub zmuszenie Maduro do kapitulacji na warunkach Waszyngtonu. Ryzyko błędnej kalkulacji i faktycznego przekroczenia tej cienkiej granicy, za którą zaczyna się wielka wojna, pozostaje jednak dość wysokie.

Лавров: Планы США по операциям в Венесуэле снижают надежды на договорённость


Opinia eksperta
 

Politolog, dyrektor Centrum Stosowanych Badań Politycznych „Penta” Wołodymyr Fesenko jest przekonany, że ryzyka oraz prawdopodobieństwo amerykańskiej operacji specjalnej rosną.

„To ryzyko istnieje. Inna sprawa polega na tym, że Trump wyraźnie chciał ‘docisnąć’ Maduro — zarówno politycznie, jak i militarnie. To swego rodzaju ‘pętla’, a także działania podobne do dawnej blokady Kuby. Obecna sytuacja jest jednak interesująca: Wenezuela jest sojusznikiem rosji i Chin. Chiny publicznie wspierają Wenezuelę i kupują od niej ropę naftową, lecz bezpośrednio ingerować na pewno nie będą. Natomiast w relacjach z rosją mamy do czynienia z oczywistym konfliktem interesów. Z drugiej strony uważam, że putin może poświęcić Maduro, tak jak zrobił to z Asadem. W końcu Trump jest dla niego ważniejszy, a dodatkowo uważa on Amerykę Łacińską za strefę wpływów USA.

Dlatego ryzyka dla Maduro są ogromne. Trump wyraźnie zakładał, że nacisnę na Maduro i on sam odejdzie. Tymczasem Maduro na razie nie odchodzi. I w rezultacie Trump bardzo zbliżył się do sytuacji, w której albo potrzebne będą konkretne działania wojskowe, albo nastąpi dalsza blokada i eskalacja presji. Na razie trudno powiedzieć, czy zdecyduje się na operację wojskową, czy nie. Jednak ryzyka bardzo szybko rosną. Całkiem możliwe, że dojdzie do jakiejś ‘SWO’. To, że Departament Obrony USA został przemianowany na Departament Wojny, nie jest przecież przypadkowe. Status rozjemcy to jedno, ale Trump chce także pokazać siłę — prawdziwą, potężną siłę Ameryki. Uważam, że pełnoskalowej, długotrwałej wojny na pewno nie będzie, ponieważ byłaby ona bardzo niekorzystna dla Stanów Zjednoczonych. Natomiast ograniczona, szybka i punktowa operacja wojskowa jest jak najbardziej możliwa” — zaznaczył Wołodymyr Fesenko.

Венесуэла предложила региональную интеграцию как ответ на давление США |  Устинка Live


Podsumowując, potencjalny konflikt zbrojny między USA a Wenezuelą to klasyczne zderzenie interesów geopolitycznych, ukryte pod typową retoryką walki — taką jak walka z narkobiznesem czy dyktaturą. W rzeczywistości jednak jego podstawą jest rywalizacja o znacznie bardziej pragmatyczne i konkretne kwestie: strategiczne zasoby surowców energetycznych oraz rozszerzanie własnych wpływów w Ameryce Łacińskiej.

Wenezuela nie jest najbardziej wzorcowym państwem świata. Choć oficjalnie Caracas nie uznało okupacji Krymu i Donbasu, konsekwentnie zajmuje prorosyjskie stanowisko. Wenezuela regularnie głosuje przeciwko proukraińskim rezolucjom w ONZ, a prezydent Maduro nawet wyrażał „poparcie dla narodu Donbasu” po tym, jak putin ogłosił uznanie „niepodległości” tych terytoriów, a następnie ich „przyłączenie” do federacji rosyjskiej.

W 2023 roku wenezuelski dyktator ogłosił ponadto aneksję regionu Gujana Esequiba — bogatego w ropę naftową i inne surowce naturalne obszaru należącego do sąsiedniego państwa Gujana. Wcześniej przeprowadzono tam dość kontrowersyjne referendum, w którym rzekomo 95% mieszkańców opowiedziało się za przyłączeniem do Wenezueli. Co prawda udało się uniknąć masowego rozlewu krwi, wszystko przebiegło stosunkowo pokojowo, jednak spory polityczne wokół tego regionu nadal trwają.

Z każdej perspektywy Wenezuela była i pozostaje, mówiąc delikatnie, jednym z mniej przyjemnych reżimów na świecie. Niezależnie od tego kraj ten nie zaatakował Stanów Zjednoczonych i nie stanowi dla nich żadnego realnego zagrożenia. Dlatego jeśli Trump mimo wszystko podejmie decyzję o operacji wojskowej, zostanie to odebrane przez większość społeczności międzynarodowej dokładnie tak, jak wygląda w rzeczywistości: jako agresja jednego państwa przeciwko innemu.

Czytaj nas na Telegram i Sends