$ 42.22 € 49.62 zł 11.76
+4° Kijów +3° Warszawa -3° Waszyngton
Pokój na Boże Narodzenie: czy Ukraina powinna się tego spodziewać

Pokój na Boże Narodzenie: czy Ukraina powinna się tego spodziewać

15 grudnia 2025 17:37

Grudzień to taki miesiąc, który zawsze budzi w ludziach nadzieję na cud. Migotanie girland, zapach choinki i przygotowania do świąt tworzą szczególny nastrój psychologiczny, w którym pragnienie pokoju i spokoju wielokrotnie się potęguje. Tegoroczne Boże Narodzenie i Nowy Rok, jak co roku, są jednak również naznaczone ostrym kontekstem wojskowo-politycznym.

Od momentu pełnoskalowej inwazji minęły już niemal cztery lata, a kraj zmęczony wojną raz po raz przewija serwisy informacyjne w poszukiwaniu choćby oznak zbliżającego się pokoju. Szczególnej intensywności tym nadziejom nadaje retoryka polityczna Waszyngtonu. Prezydent USA Donald Trump wielokrotnie wskazywał Boże Narodzenie jako symboliczny termin graniczny dla zawarcia porozumienia pokojowego lub przynajmniej zawieszenia broni.

Idea „pokoju na Boże Narodzenie” brzmi bardzo kusząco, bardzo po chrześcijańsku. Jednak zagłębiając się w realną sytuację wokół negocjacji oraz na froncie, jesteśmy zmuszeni stwierdzić ostry dysonans między świątecznymi życzeniami a nieubłaganą logiką konfliktu. 15 grudnia 2025 roku, na 10 dni przed świętem narodzenia Zbawiciela według obrządku zachodniego, warto sobie uświadomić: można mieć nadzieję na bożonarodzeniowy cud, bo nadzieja podtrzymuje życie. Budowanie jednak na tej nadziei strategicznych kalkulacji jest nie tylko naiwne, ale wręcz skrajnie niebezpieczne.

Czy zatem Ukraina powinna oczekiwać pokoju na Boże Narodzenie i co obecnie dzieje się z procesem pokojowym? Kwestii tej przyglądał się komentator polityczny UA.News Mykyta Traczuk wraz z ekspertami.

Rzeczywiste negocjacje czy symulacja procesu
 

Przestrzeń informacyjna ostatnich dni ponownie przypomina rozdrażniony ul. Codzienne „ekskluzywne przecieki”, „anonimowe wycieki” w mediach oraz śmiałe prognozy niektórych ekspertów tworzą gęste tło, w którym trudno dostrzec cokolwiek sensownego. Sprawia to wrażenie, jakby cały świat był zaangażowany w gigantyczne poszukiwanie pokoju. Nietrudno jednak przypomnieć sobie, ile już dziesiątek (!) razy pojawiały się komunikaty w stylu „pokój jest tuż-tuż”, i równie wiele razy okazywało się to jedynie pustymi słowami.

Mimo to raz po raz omawiane są mapy, warunki potencjalnego zawieszenia broni, formuły przejściowe i mapy drogowe, gwarancje bezpieczeństwa itd. Proces ten nosi wszelkie znamiona poważnej aktywności: długie spotkania w światowych stolicach, komentarze dyplomatów, głośne komunikaty prasowe o „bardzo trudnym, ale pozytywnym dialogu”… Jednak gdy oderwać się od informacyjnego szumu i spróbować zobaczyć las zamiast pojedynczych drzew, pojawia się pytanie: czym właściwie jest przedmiot tego dialogu?

Szczegółowa analiza wszystkich „sensacyjnych” doniesień pokazuje zdumiewającą pustkę w samym centrum procesu. Cała ta ogromna aktywność nabiera cech symulakrum — kopii bez oryginału, procesu pozbawionego wewnętrznej treści. Czasami odnosi się wrażenie, że główną funkcją i celem nie jest zatrzymanie wojny, lecz stworzenie wrażenia wśród społeczności międzynarodowej, że sytuacja jest pod kontrolą i pokój nastąpi „lada chwila”.

Jednocześnie trudno zaprzeczyć, że stronie amerykańskiej zależy na pokoju za wszelką cenę i to możliwie jak najszybciej. To właśnie dlatego tak się spieszy i wykazuje taką nerwową aktywność. Na razie jednak bez rezultatów, ponieważ każda ze stron (Ukraina, a w szczególności rosja i osobiście władimir putin) nadal jest przekonana, że na polu bitwy może osiągnąć więcej niż drogą dyplomacji. W efekcie negocjacje i wojna pozostają dwoma równoległymi procesami, które, niczym linie równoległe w geometrii, w ogóle się ze sobą nie przecinają.

Мирні переговори: про що Зеленський домовився із Віткоффом і Кушнером у  Берліні


Niezmienny czynnik Kremla
 

W całej tej historii pozostaje ogromny „słoń w pokoju”, o którym nawet nie chce się już kolejny raz mówić, a jednak jest to niemożliwe. Podczas gdy eksperci prowadzą niekończące się debaty na temat tego, na ile Ukraina jest „gotowa na kompromisy”, całkowicie ignorowany jest centralny aktor całego konfliktu. A mianowicie federacja rosyjska.

Kremlowski przywódca władimir putin oraz jego administracja nie złożyli żadnego oświadczenia, które świadczyłoby o zmianie ich maksymalistycznych celów, ogłoszonych jeszcze na początku pełnoskalowej inwazji. Wręcz przeciwnie, wszystkie ich komentarze w 2025 roku, gdy federacja rosyjska aktywnie naciera i odnosi sukcesy na froncie, jedynie potwierdzają i kontynuują tę samą agresywną linię.

W wywiadach i wystąpieniach publicznych rosyjski dyktator spokojnie informuje o zajmowaniu kolejnych miejscowości, twierdzi, że takie tempo ofensywy „odpowiada” rosji, i wprost mówi, że wszystkie cele „specjalnej operacji wojskowej” zostaną zrealizowane. Nie ma mowy ani o rozejmie na linii kontaktu, ani o zamrożeniu konfliktu. Chodzi o kontynuację działań wojennych aż do osiągnięcia pełnego zwycięstwa, które w kremlowskiej interpretacji oznacza realizację całej listy ich żądań.

To stanowisko nie jest żadnym negocjacyjnym fortelem mającym na celu uzyskanie większych ustępstw przy stole rozmów. To fundamentalne założenie. Klucz do pokoju znajduje się na Kremlu. Jest on jednak schowany w sejfie, do którego kod zna tylko jedna osoba - putin - i ta osoba nie ma zamiaru go otwierać.

W takich warunkach pytania o Ukrainę i jej gotowość do jakichkolwiek kompromisów przestają odgrywać realną rolę. Dopóki główny uczestnik konfliktu otwarcie oświadcza, że jego cele mogą i będą realizowane poprzez kontynuację wojny, i że całkowicie mu to odpowiada, wszelkie rozmowy o pokoju nabierają surrealistycznego i absurdalnego charakteru. Jak możemy mówić o pokoju, jeśli jedna ze stron wprost deklaruje, że wcale go nie pragnie? Pytanie jest retoryczne.

Путін озвучив причину війни проти України ➜ ZMINA


Bożonarodzeniowe iluzje Trumpa, czyli myślenie życzeniowe
 

W ten kontekst wpisuje się retoryka Donalda Trumpa oraz osób z jego otoczenia dotycząca „pokoju na Boże Narodzenie”. Dla zachodniego polityka, zwłaszcza takiego, który lubi głośne, symboliczne gesty, jest to idealna metafora. Boże Narodzenie to czas pojednania, cudów, narodzin Zbawiciela, który wzywał do braterstwa i jedności. Sukces w doprowadzeniu do zawieszenia broni właśnie do tej daty byłby ogromnym kapitałem politycznym i dowodem skutecznego przywództwa. Trump rzeczywiście tego chce.

Jednak samo pragnienie, nawet wzmocnione presją na sojuszników, nie jest w stanie zmienić matematyki na polu walki ani ideologicznych założeń Kremla. rosyjskie kierownictwo jasno pokazało, że nie kieruje się logiką zachodnich cykli politycznych ani kalendarzy świątecznych. Jego logika to logika siły, strategicznej cierpliwości i realizacji postawionych celów, niezależnie od tego, ile czasu to zajmie.

Nadzieja, że prezydent USA jest w stanie jednym ruchem, jednym telefonem czy jedną groźbą zmusić Kreml do pokoju, jest przejawem jawnej politycznej naiwności i myślenia życzeniowego. To oczekiwanie na zewnętrzny cud, który najczęściej się nie zdarza.

Dla Ukrainy skupienie się na „bożonarodzeniowym terminie granicznym” niesie poważne ryzyko. Przede wszystkim tworzy fałszywe oczekiwania w społeczeństwie, co po nieuniknionym rozczarowaniu prowadzi do kolejnego psychologicznego kryzysu i załamania nadziei. Tymczasem przeciwnik nie wstrzymuje ofensywy na żadnym odcinku frontu. Wiara w cud w takiej sytuacji staje się nie duchowym oparciem, lecz strategiczną pułapką.

I choć członkowie ukraińskiego zespołu negocjacyjnego, czyli oficjalne, publiczne osoby (w tym sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Rustem Umierow) — informują, że obecnie istnieją szanse na podpisanie jakiegoś porozumienia, które przybliży nas do pokoju, w te wszystkie retoryczne deklaracje coraz trudniej wierzyć. Choć oczywiście pewna nadzieja, że słowa te nie padają całkowicie bez podstaw, wciąż się tli.

Зеленский и Трамп встретились 23 сентября 2025 - что известно о встрече в  Нью-Йорке - 24 Канал


Opinia eksperta
 

Politolog, dyrektor Instytutu Polityki Światowej Jewhen Mahda określa obecne rundy rozmów pokojowych mianem „konsultacji politycznych”. Generalnie jednak patrzy na te wydarzenia z pewną dozą sceptycyzmu.

„Proszę spojrzeć, jak wygląda mieszana delegacja ukraińsko-niemiecka. Jakie ona może mieć dyrektywy? Amerykańska delegacja, w której jedyną osobą o oficjalnym statusie jest Jared Kushner — ‘zięć prezydenta USA’. rosja, która rzekomo stoi z boku, ale jednocześnie przyjmowała Witkoffa i Kushnera na wysokim szczeblu. Dzieje się tak dlatego, że Donald Trump uznał, iż jest w stanie zakończyć wojnę rosyjsko-ukraińską. I to szybko, poprzez wywieranie presji na Ukrainę. Presji, szantażu, ograniczania pomocy itd. Tym samym pokazuje, że nie istnieją dla niego żadne ograniczenia moralne. Swoimi działaniami już postawił agresora i ofiarę agresji na tym samym poziomie. Dlatego w tym kontekście musimy działać odpowiednio — nieustannie manewrować, nieustannie grać na czas” — jest przekonany Mahda.

Ekspert zaznacza, że rozumie, iż z punktu widzenia cywilów brzmi to dość bezczelnie, ponieważ każdego dnia ginie wielu ludzi. Jednak — jego zdaniem — w istocie nie mamy innego wyboru.

„Bez wzmocnienia Ukrainy już dziś, bez wzmocnienia ukraińskiej pozycji, skuteczne negocjacje pozostaną dla nas celem nieosiągalnym. I przykro mi, że w obecnej delegacji nie ma profesjonalnych dyplomatów, z wyjątkiem być może Serhija Kysłycy. Przykro mi, że grupa ludzi, którzy mają zarówno wizję, jak i kompetencje, pozostaje poza procesem. Przykro mi, że wszystko to obecnie dzieje się na naszą niekorzyść” — komentuje Jewhen Mahda.

Zdaniem eksperta, im bliżej będzie do Bożego Narodzenia, tym bardziej będzie opadał entuzjazm. Oczywiste jest bowiem, że putin nigdzie się nie spieszy.

„Ale dla Ukrainy nie są to dobre wiadomości i trzeba to sobie jasno uświadomić” — podsumował politolog.

Сьогодні українці святкують Різдво Христове — теплі побажання і красиві  листівки. Читайте на UKR.NET


W ten sposób dochodzimy do tragicznego paradoksu końca 2025 roku. Istnieją dwie rzeczywistości, które rozwijają się równolegle, niemal się ze sobą nie stykając. Pierwsza rzeczywistość — dyplomatyczna. To świat sal konferencyjnych, kartek z punktami, gorących debat i prób osiągnięcia kompromisu. Druga rzeczywistość — wojskowa. To rzeczywistość okopów, ostrzałów, szturmów, strat i zniszczonych miast. Rządzi się ona prawami taktyki, strategii, logistyki i siły militarnej.

Czy zatem Ukraina powinna oczekiwać pokoju na Boże Narodzenie 2025 roku? Odpowiedź, oparta na chłodnej analizie faktów, a nie na świątecznych życzeniach, brzmi brutalnie: niestety nie. Oczekiwanie konkretnej daty jako momentu zbawienia to droga do rozczarowania i błędów strategicznych.

Nie oznacza to jednak, że należy całkowicie porzucić nadzieję. Nadzieja jest paliwem oporu. Musi być jednak trzeźwa, pozbawiona złudzeń. Powinna być skierowana nie na zewnętrzny cud, lecz na wewnętrzną siłę.

Prawdziwa nadzieja dziś nie polega na tym, że Trump porozumie się z putinem do 25 grudnia czy 7 stycznia. Prawdziwa nadzieja tkwi w zdolności ukraińskich żołnierzy do utrzymania frontu.

Pokój nadejdzie wtedy, gdy Kreml uświadomi sobie, że jego maksymalistyczne cele są nieosiągalne, a cena kontynuowania wojny stanie się dla rosyjskiego reżimu nie do przyjęcia. Dopóki tak się nie stanie, daremne jest oczekiwanie, że pokój przyjdzie w jakąś symboliczną, „piękną” datę, jakkolwiek bardzo wszyscy byśmy tego pragnęli.

Czytaj nas na Telegram i Sends