
Ostatnio proces negocjacyjny wokół ukraińskiej sprawy całkowicie utknął w martwym punkcie. Po kilku rundach w Stambule, które w zasadzie odbyły się wyłącznie pod poważną presją administracji Donalda Trumpa, strony faktycznie do niczego nie doszły.
Nastąpiło poważne zaostrzenie sytuacji: operacja „Pajęczyna”, nasilenie ataków terrorystycznych rosji na ukraińskie miasta, eskalacja na froncie, nowa wojna Izraela z Iranem... Na tym skomplikowanym tle wewnętrznym i zewnętrznym negocjacje wokół Ukrainy praktycznie zatrzymały się na kilka tygodni.
Jednak obecnie zarówno prezydent USA Donald Trump, jak i rosyjski dyktator wladimir putin oraz inni przedstawiciele Kremla mówią, że negocjacje mogą zostać wznowione „po 22 czerwca”. Właśnie wtedy kończy się okres realizacji wcześniej osiągniętych porozumień dotyczących wymiany jeńców, rannych oraz zwłok poległych.
Czy nowe negocjacje mają jakąkolwiek perspektywę i czy w ogóle mają sens? Polityczny komentator UA.News, Mykyta Trachuk, wraz z ekspertami przyglądał się tej kwestii.
Jak zawiodły negocjacje w Stambule
Wiosną negocjacje w Stambule zyskały główny impuls pod silną presją Donalda Trumpa i członków jego administracji. To właśnie Ameryka postanowiła odegrać kluczową rolę mediatora w sprawie ukraińskiej i zmusić strony do usiąścia przy stole negocjacyjnym.
Niestety, to inicjatywne podejście okazało się raczej teatrem dla jednego widza — samego amerykańskiego lidera. Był to sytuacyjny krok komunikacyjny, mający na celu pokazanie gotowości do pokoju, ale bez prawdziwej politycznej woli po obu stronach. Dlatego nie doszło ani do pokoju, ani do trwałego zawieszenia broni.
W Stambule odbyło się kilka rund negocjacji, strony próbowały się porozumieć, jednak kluczową częścią stała się tylko kwestia humanitarna: wymiana jeńców i rannych. To bez wątpienia bardzo ważna inicjatywa, która uratowała tysiące ludzkich istnień. Warto jednak zaznaczyć, że do takich decyzji nie są potrzebne wysokiego szczebla negocjacje dyplomatyczne. Wymiany odbywają się na bieżąco przez służby specjalne, upoważnione organy i różne nieformalne kanały.
Zatem sama istota negocjacji w Stambule nie polega na pokojowym rozwiązaniu konfliktu. To imitacja, pokaz dialogu, polityczna technologia i próba zagrania na scenie przed widzem z Waszyngtonu, by nie dopuścić do jego rozczarowania wobec partnerów. Dlatego negocjacje faktycznie zakończyły się niepowodzeniem. Po czerwcowej eskalacji dialog całkowicie ustał.
Obecnie nie widać żadnych konstruktywnych przesunięć. Zapowiedzi o możliwym wznowieniu negocjacji po 22 czerwca to jedynie symboliczna obietnica. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że faktycznie się odbędą, jednak perspektywy tych rozmów wydają się niejasne.

Dyplomacja jako szansa na cud
Pomimo wyraźnego zastoju, kontynuacja negocjacji ma zdecydowanie sens. Historia każdej wojny pokazuje prawidłowość: po poważnej eskalacji zawsze następuje okres, choćby bardzo względnego, spokoju — a to daje nową szansę na manewr polityczny. Jednak ta szansa nie pojawia się automatycznie, lecz kształtuje się stopniowo.
To właśnie w takiej sytuacyjnej ciszy pojawia się możliwość „wyczucia” stanowiska strony przeciwnej: czy nie zmieniło się ono pod wpływem działań wojennych, sankcji gospodarczych lub kryzysu politycznego. Z tego mogą się pojawić słabe sygnały — wewnętrzny protest w rosji, niepokoje w elitach, albo z drugiej strony zmęczenie Ukrainy i zewnętrzny nacisk na Kijów ze strony USA. I wtedy dyplomacja może zdziałać „cud”.
Sens negocjacji polega na tym, że los często nie rozstrzyga się siłą, lecz wzajemnym uznaniem nieskończoności rozlewu krwi i braku sensu w nim. Dlatego nawet jedna szansa na tysiąc to nadal szansa, która zasługuje na uwagę.
Jednocześnie bądźmy realistami: realne perspektywy zakończenia wojny w najbliższej przyszłości są minimalne. I to nie dlatego, że negocjacje są bezsensowne, ale dlatego, że kluczowe strony — rosja i Ukraina — nie są zmotywowane do kompromisu.
rosja wierzy, że może nadal wywierać presję na froncie. To logika Moskwy, sprawdzona czasem: wojna jest narzędziem, które przynosi rezultat samo przez się, wojną dla wojny. W Kremlu nie chcą zgodzić się na niekorzystne, z ich punktu widzenia, warunki, ponieważ myślą, że mogą osiągnąć więcej.
Ukraina także nie jest gotowa na pokój na obecnych warunkach. Z punktu widzenia Kijowa ustępstwo to utrata interesów narodowych, terytoriów i bezpieczeństwa. W związku z tym obie strony nie widzą podstaw kompromisowych w hipotetycznej umowie pokojowej, co determinuje dalsze prowadzenie działań wojennych.
Ważne jest, aby zrozumieć, że dyplomacja to nie tylko wielkie umowy, ale także drobne zakłócenia w mechanizmie wojennym. Wymiany jeńców, tymczasowe zawieszenia broni, przerwy w negocjacjach — to wszystko jest dyplomacją. A lepsza jest jakaś dyplomacja niż całkowity jej brak.

Jak może zakończyć się wojna w Ukrainie
W kontekście powyższego pojawia się pytanie: jak w ogóle może zakończyć się konflikt między Kijowem a Moskwą? Wielu ekspertów przedstawia różne prognozy i wskazuje różne warianty sytuacji. Niemieckie wydawnictwo Welt opisuje trzy główne scenariusze.
Pierwszy — pokojowe uregulowanie poprzez negocjacje. Ten scenariusz zakłada zawarcie politycznej umowy między Ukrainą a rosją. Jest on jednak mało prawdopodobny, ponieważ strony zajmują nieprzejednane stanowiska. Realizacja tego scenariusza możliwa jest tylko w przypadku radykalnej wewnętrznej transformacji po jednej ze stron — na przykład zmiany władzy w rosji lub istotnej presji w Ukrainę ze strony zachodnich sojuszników.
Drugi — zamrożenie konfliktu. Niemieccy analitycy uważają, że jest to najbardziej prawdopodobny scenariusz w perspektywie średnioterminowej. Oznacza on zaprzestanie aktywnych działań wojennych bez ostatecznego podpisania traktatu pokojowego. Linia frontu zostaje ustalona, ale wojna nie zostaje formalnie zakończona. Sytuacja będzie przypominać wojnę koreańską, gdzie strony pozostają w stanie długotrwałego konfliktu bez dyplomatycznego rozwiązania.
Na koniec trzeci wariant — wojskowe zwycięstwo jednej ze stron. Taki scenariusz jest możliwy tylko w długoterminowej perspektywie i wymaga całkowitego wyczerpania jednego z uczestników — zarówno materialnego, jak i psychologicznego.

Opinie ekspertów
Politolog, dyrektor Ukraińskiego Instytutu Polityki Rusłan Bortnik wyjaśnia, że taka data została wybrana, ponieważ do 22 czerwca strony realizują porozumienia osiągnięte podczas drugiej rundy negocjacji w Stambule. Chodzi o wymianę zwłok i osób zatrzymanych w wieku do 25 lat, powyżej 60 lat, rannych, ciężko chorych itd.
„Te warunki muszą zostać spełnione. Po tym otworzy się potencjalna możliwość dialogu i droga do ustalenia następnej rundy negocjacji. I być może już w przyszłym tygodniu usłyszymy konkretną datę i miejsce kolejnej rundy negocjacji... Negocjacje, jak widzimy, toczą się równolegle z wojną. Jest to konsekwencja rozkładu kiedyś procesu negocjacyjnego z Mińska. To przejaw skrajnego braku zaufania między stronami, szczególnie ze strony rosji wobec Ukrainy i Zachodu. rosja uważa, że każde wstrzymanie działań bojowych będzie na korzyść Ukrainy i powtórzy sytuację z porozumieniami mińskimi. I najprawdopodobniej w takim trybie będziemy funkcjonować nadal. Od czasu do czasu eskalacje, naloty rakietowe i dronowe, a także zmiany sytuacji na froncie – wszystko to będzie wpływać na proces negocjacyjny, który pozostanie niezmienny przynajmniej do jesieni tego roku” — mówi ekspert.
Według Bortnika, perspektywy sukcesu tych negocjacji nadal istnieją, lecz niestety prawdopodobieństwo ich powodzenia jest dość niskie.
„Ukraina i rosja nie są zdolne do głębokich ustępstw względem siebie, a nawet zawieszenie broni może zostać osiągnięte tylko praktycznie kosztem ustępstw ze strony USA. Te negocjacje pozostają dziś pod kontrolą liderów i w dużym stopniu zależą od ich ambicji, a w mniejszym nawet od opinii publicznej. Dlatego przedłużenie lub zakończenie wojny oraz osiągnięcie pokoju może nastąpić dość nagle i niespodziewanie dla społeczeństw” — podsumował Rusłan Bortnik.
Politolog, kierownik Centrum Badań Politycznych „Penta” Wolodymyr Fesenko mówi, że nowa runda negocjacji w Stambule najprawdopodobniej się odbędzie. Jednak jej powodzenie stoi pod wielkim znakiem zapytania.
„Dziś jest całkowicie oczywiste, że te negocjacje nie doprowadzą do zakończenia wojny. rosja nie zamierza obecnie negocjować zakończenia konfliktu, a innych opcji nie ma. No chyba że kapitulacja. Jednak oczywiste jest, że Ukraina na to nie pójdzie. Dlatego obecnie, w perspektywie najbliższych miesięcy, prawdopodobieństwo udanych rozmów pokojowych jest niemal zerowe. Ale wokół negocjacji trwa gra taktyczna. Ten, kto wyjdzie z negocjacji, będzie wyglądał jak strona niechętna do zakończenia wojny. Na to się stawia. Dla putina to osobista gra z Trumpem, Kreml musi pokazać, że niby jest gotowy do rozmów. Ale faktycznie chodzi o przeciąganie negocjacji i próbę wywarcia presji na Ukrainę” — podsumował Wolodymyr Fesenko.
Podsumowując: proces negocjacyjny na tym etapie to raczej teatr niż realne narzędzie pokoju. Stambuł był impulsem, ale jego efekty mają na razie charakter wyłącznie humanitarny. Co już nie jest mało, ale nie jest głównym celem politycznych spotkań w Turcji.
Jednak absolutnie nie można też ignorować negocjacji. Dają one przestrzeń do testowania stanowisk i pozostawiają, choć minimalną, ale jednak szansę na zatrzymanie wojny.
Czy więc warto oczekiwać prawdziwych rozmów po 22 czerwca? Perspektywy są szczerze mówiąc wątpliwe. Ale nawet mała szansa jest warta tego, by narzędzie dialogu nie zostało całkowicie zablokowane.