W ciągu ostatnich kilku dni międzynarodowa przestrzeń informacyjna została zalana nową falą doniesień dotyczących potencjalnego zakończenia wojny w Ukrainie. Dziesiątki czołowych zachodnich mediów, w tym Financial Times, The Telegraph, The New York Times, Axios i inne, zaczęły publikować materiały na temat rzekomo potajemnie opracowanego przez Stany Zjednoczone i rosję planu pokojowego, który – według ich informacji – ma być przedstawiony Kijowowi w formie ultimatum.
Dokument składający się z 28 punktów pojawił się w momencie głębokiej wrażliwości Ukrainy, wywołanej głośnym skandalem korupcyjnym. Według doniesień administracja Donalda Trumpa uważa, że skandal związany z „taśmami Mindicza” tak bardzo osłabił pozycję polityczną ukraińskich władz, że będą one zmuszone zaakceptować każde warunki.
Istota tego planu polega na żądaniu od Ukrainy radykalnych ustępstw, które z pewnością nie spodobają się obecnym władzom ani wielu obywatelom. Niektórzy komentatorzy medialni, a nawet zachodnie media, zaczęli już mówić o „kapitulacji”.
Na czym dokładnie polega nowy, hipotetyczny „plan pokojowy”, co budzi w nim kontrowersje i czy Ukraina zaakceptuje takie warunki? Polityczny komentator UA.News Mykyta Traczuk przyjrzał się tej kwestii.
Kryzys polityczny i osłabienie pozycji Kijowa
Pojawienie się nowego „planu pokojowego” (o ile w ogóle istnieje, ponieważ jego istnienia oficjalnie faktycznie nikt nie potwierdził) jest przynajmniej częściowo powiązane z kryzysem politycznym, który ogarnął Kijów. Już od 10 dni trwa głośny skandal wokół „taśm Mindicza” — śledztwa NABU w sprawie milionowego systemu łapówkarskiego w „Energoatomie”. Dochodzenie to szybko wyszło poza ramy walki z korupcją, dotykając najbliższego otoczenia prezydenta Zełenskiego.
Konsekwencje skandalu były natychmiastowe i destrukcyjne dla struktury politycznej. Kryzys doprowadził do żądań reorganizacji rządu oraz wezwań ze strony sił opozycyjnych, a nawet niektórych przedstawicieli rządzącej partii Sługa Narodu, do dymisji wielu wysokich urzędników — w tym szefa Biura Prezydenta Andrija Jermaka. W systemie władzy, jaki ukształtował się w Ukrainie, Jermak uważany jest za osobę praktycznie niezastąpioną.
Był to nie tylko kryzys polityczny, ale także zarządczy, który znacząco osłabił zdolność Biura Prezydenta do kreowania własnej agendy i skutecznego zarządzania państwem w warunkach wojny. W tej sytuacji prezydent Zełenski został zmuszony do ogłoszenia konieczności wznowienia procesu pokojowego, czego dowodem była jego wizyta w Turcji 19 listopada, mająca na celu nadanie nowego impulsu ścieżce negocjacyjnej.
Słabość Kijowa została szybko dostrzeżona przez zewnętrznych graczy jako „okno możliwości”. Istnieje wersja spiskowa, według której partnerzy amerykańscy — niezadowoleni z ciągłych skandali korupcyjnych — mogli celowo pozwolić na eskalację kryzysu, aby wykorzystać osłabienie Bankowej jako narzędzie nacisku na szybkie inicjatywy pokojowe. Potwierdzeniem powagi tego nacisku dyplomatycznego była informacja o rezygnacji specjalnego wysłannika USA ds. Ukrainy, Keitha Kelloga, uważanego za jednego z sojuszników Ukrainy.
W ten sposób, na tle administracyjnego i politycznego kryzysu w Kijowie, Stany Zjednoczone i rosja miały rzekomo opracować wspólny plan.

Architektura „28 punktów”: jakie ustępstwa są wymagane
Informacje o 28-punktowym planie, omawianym między specjalnym przedstawicielem USA Stevem Witkoffem a rosyjskim emisariuszem Kiriłłem Dmitriewem w Miami pod koniec października, szybko stały się dominującym tematem w międzynarodowej prasie. Dmitriew nawet optymistycznie stwierdził, że stanowisko rosji zostało w końcu „naprawdę wysłuchane”. Świadczy to o tym, że podstawowe założenia dokumentu w maksymalnym stopniu odzwierciedlają oczekiwania Kremla.
Kluczowe wymagania planu dotyczą trzech wzajemnie powiązanych obszarów: ustępstw terytorialnych, wojskowych i kulturowych.
Najbardziej bolesnym elementem są ustępstwa terytorialne: Ukraina ma zrezygnować z całego Donbasu, w tym z terenów, które nie zostały jeszcze zajęte przez rosję. Na tych obszarach miałaby powstać strefa zdemilitaryzowana. Nie wymaga się od Kijowa oficjalnego prawnego uznania utraty tych terytoriów. Podobno rozważany jest nawet koncept tzw. „ziemi za pieniądze”, zgodnie z którym rosja mogłaby płacić swoisty „czynsz” za faktyczną kontrolę, pozostawiając Ukrainie formalne prawo własności.
Ponadto plan przewiduje zamrożenie linii frontu w obwodzie zaporoskim i chersońskim — przy czym rosja mogłaby zwrócić część tych formalnie zaanektowanych, lecz nie w pełni kontrolowanych terytoriów. Nadal mają się toczyć negocjacje w sprawie obwodów sumskiego, charkowskiego i dniepropetrowskiego — najbardziej prawdopodobne jest, że Moskwa również skłonna byłaby zwrócić zajęte tam tereny.
Jeśli chodzi o ustępstwa wojskowe, dokument zakłada drastyczne zmniejszenie liczebności armii. Źródła wskazują na redukcję o 2–2,5 razy, czyli do około 400 tysięcy żołnierzy. Istotne jest jednak to, że dotyczy to wyłącznie Sił Zbrojnych Ukrainy. Nie wspomina się o innych formacjach militarnych (Gwardia Narodowa, Służba Graniczna, jednostki bojowe SBU, GUR, SZR itp.), co pozostawia potencjalną możliwość obejścia tego punktu. Warto dodać, że przed rozpoczęciem pełnoskalowej inwazji armia ukraińska i tak liczyła około 240 tysięcy żołnierzy.
Ponadto, według doniesień medialnych, Ukrainie miałoby zostać zabronione posiadanie broni dalekiego zasięgu, obecnie używanej do atakowania celów w głębi terytorium rosji. Plan obejmuje również zakaz stacjonowania jakichkolwiek zagranicznych jednostek wojskowych na terytorium Ukrainy — choć podobne ograniczenia obowiązują już zarówno w ukraińskim ustawodawstwie, jak i w Konstytucji.
Oprócz ustępstw terytorialnych i wojskowych, „28 punktów” przewiduje także wymagania związane z polityką kulturową. Plan rzekomo zobowiązuje Kijów do uznania języka rosyjskiego za oficjalny język państwowy lub nadania mu zbliżonego statusu. Choć budzi to sprzeciw wielu osób, warto zauważyć, że odrębny status języka rosyjskiego jest już przewidziany w Konstytucji Ukrainy, w artykule 10. W praktyce więc Kreml żąda tego, co i tak jest zapisane w ustawie zasadniczej. Dodatkowo, zgodnie z planem, Kijów ma zaprzestać działań wobec Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej.
W zamian za wszystkie te ustępstwa Waszyngton miałby rzekomo zaoferować Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa. Na ten moment brakuje jednak jakichkolwiek konkretów dotyczących ich formy, co budzi uzasadnione obawy, by nie okazały się one powtórką niesławnego „Memorandum Budapeszteńskiego” w nowej odsłonie.

Surowe warunki czy kapitulacja?
Analizując treść rozpowszechnianych w mediach „28 punktów”, należy wyraźnie rozróżnić pojęcia „kapitulacji” i „surowych warunków pokoju”. W klasycznym rozumieniu termin „kapitulacja” oznacza całkowite podporządkowanie militarne, „białą flagę”, zmianę reżimu politycznego i/lub likwidację państwowości.

Plan omawiany w mediach zachowuje suwerenność Ukrainy, 75% jej terytorium, międzynarodowe wsparcie oraz armię. Dlatego w sensie akademickim nie można tego nazwać „kapitulacją”; plan ten należy uznać za trudne i surowe warunki pokoju. Historia niestety pokazuje również, że takie warunki często pozostawiają u ofiary poczucie resentymentu, a u agresora – chęć „powrotu i wzięcia więcej”.
To właśnie strategiczne zagrożenie zawarte w tych warunkach sprawia, że są one politycznie nie do przyjęcia dla Kijowa. Mało prawdopodobne jest, aby ten plan – o ile w ogóle istnieje i zostałby wdrożony – stał się „wiecznym pokojem”. Bardziej przypomina on pauzę, która w żaden sposób nie gwarantuje, że wojna nigdy nie powróci. Z drugiej strony, raczej żaden dokument na świecie nie może tego zapewnić.
Oprócz ryzyka strategicznego dla państwa istnieje również kwestia politycznej niemożności obecnych władz, aby zaakceptować takie warunki. Aktywna część społeczeństwa ukraińskiego zdecydowanie odrzuca jakiekolwiek ustępstwa. Rząd, który by się na nie zgodził, może szybko utracić legitymację, zwłaszcza w obecnych realiach. Władza, która dziś sprawuje rządy, jutro może już tego nie robić – co oznaczałoby dla niej polityczne samobójstwo. Dlatego trudno oczekiwać, że taki plan zostanie zatwierdzony na najwyższym szczeblu.
Ponadto narzucenie tego planu stanowi narzędzie presji nie tylko na Ukrainę, ale także na europejskich partnerów Kijowa. Ci ostatni odczuwają strach i niechęć wobec pomysłu przekazania putinowi tego, czego żąda, w obawie, że jedynie zachęci go to do dalszej agresji. W związku z tym, jeśli plan rzeczywiście istnieje, a nie jest tylko formą dyplomatycznego nacisku i manipulacji oczekiwaniami, jego nierealistyczny charakter pozwala przewidywać, że nie zostanie przyjęty.

Podsumowując, „28 punktów” nowego planu pokojowego pojawiło się na tle wewnętrznego kryzysu politycznego w Ukrainie związanego ze skandalem wokół „taśm Mindicha”. Trudno jednak jednoznacznie stwierdzić, czy sprawy te są bezpośrednio powiązane, ponieważ wspólne propozycje pokojowe USA i rosji z pewnością nie są dokumentem, który powstaje „na kolanie” w tydzień. Bardziej prawdopodobne jest, że jedynie wykorzystano sytuację kryzysu wewnętrznego, ale jedno nie wynika bezpośrednio z drugiego.
Niemniej warunki planu, przedstawiane w mediach, są wyraźnie trudne i nie do przyjęcia dla władz Ukrainy oraz aktywnej części społeczeństwa. Chociaż dokument ten (jeśli istnieje poza medialnymi doniesieniami) nie stanowi kapitulacji w klasycznym, militarnym rozumieniu — ponieważ zachowana zostaje suwerenność państwa — zawiera zapisy, które mogą generować poważne, długoterminowe ryzyka. W szczególności zwiększają prawdopodobieństwo wznowienia działań wojennych po pewnej przerwie.
Decyzja o przyjęciu lub odrzuceniu tych warunków spoczywa całkowicie na władzach Ukrainy. W idealnej sytuacji projekt porozumienia pokojowego należałoby poddać pod ogólnokrajowe referendum, oddając narodu Ukrainy prawo do decydowania o swojej przyszłości, jednak w obecnych realiach wydaje się to nierealne.
Biorąc pod uwagę wysoki poziom społecznego sprzeciwu wobec ustępstw terytorialnych i wojskowych, zgoda na taki plan wiąże się dla kierownictwa państwa ze znaczącym ryzykiem politycznym, dotyczącym stabilności wewnętrznej. W końcu, jeśli plan — mimo swojego ultimatywnego charakteru — zostanie odrzucony, wojna będzie kontynuowana i eskalowana w taki sam sposób jak dotychczas, ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami dla państwa i jego obywateli.